Byłam bardzo szczęśliwa, że kadra w końcu przydzieliła mi konia do opieki, jednak żałowałam, że nie był to Riwer. Z nim miałam najlepszy kontakt był moim ukochanym koniem, ale wiedziałam, że trzeba poszerzać horyzonty. Poza tym Riwer był koniem stajennym, nie dostałam go do opieki ani ja ani nikt inny i bardzo się z tego cieszyłam. Wiedziałam przecież, że w każdej chwili mogę na nim pojeździć. Tego dnia Ryana nie było niestety w akademii (pojechał załatwiać narkotyki dla znajomego). Nie pojechałam z nim z powodu nauki, miałam trochę nauki do nadrobienia.
Od rana uczyłam się biologii i chemii. Nienawidziłam tego te przedmioty to była dla mnie masakra. Byłam tak zirytowana, że wypaliłam paczkę fajek. Po 10 poszłam do stajni pierwszy raz oporządzić przydzieloną mi do opieki klacz: Ice Tea. Widziałam ją już parę razy na jeździe, ale tylko obserwując. Chciałam wziąć ją na luźną godzinę na hali, żebyśmy się poznały. Będąc w stajni podeszłam do jej boksu. „Ice Tea to piękna klacz” – pomyślałam. Wzięłam sprzęt do czyszczenia i zaczęłam szczotkować konia dokładnie. Było bardzo przyjemnie i ja i klacz byłyśmy bardzo odprężone. W czasie czyszczenia włączyłam muzykę, tańczyłam i zapaliłam papierosa. Głaskałam wierzchowca i dałam mu marchewkę. Wszystko wyglądało dobrze.
Następnie zaprałam się za kopyta. Niestety kiedy czyściłam tylne coś poszło nie tak. Ice Tea bardzo się rozzłościła i zanim się zorientowałam leżałam kopnięta przez nią na podłodze boksu. Po chwili straciłam przytomność.
Kiedy ocknęłam się zobaczyłam nad sobą Lunę. Próbowałam wstać, ale za bardzo kręciło mi się w głowie. Znowu zemdlałam. Dziewczyna wezwała pomoc. Obudziłam się w pokoju pielęgniarki . Czułam się znacznie lepiej, ale dalej byłam obolała. Okazało się, że mam złamaną rękę, pełno zadrapań i siniaków. Widać, że Ice Tea wolała mnie jako worek treningowy niż jeźdźca. Pielęgniarka dała mi sporo lelków, założyła gips na uszkodzoną rękę i kazała odpuścić jazdę na przynajmniej 3 tygodnie. Było mi smutno, ale i tak nie czułam się na siłach.
Kiedy Ryan wrócił wieczorem do akademii był w szoku, że coś mi się stało, bardzo się martwił i mi pomagał. Naprawdę chłopak marzeń. Wspierał mnie przez całe 3 tygodnie. Kiedy w końcu zdjęto mi gips czułam się znacznie lepiej. Przez ten cały czas czułam się upośledzona. Nic nie mogłam zrobić sama na całe szczęście wszystko wróciło do normy.
Kiedy już byłam na siłach ponownie udałam się do stajni próbować zakolegować się z Ice Tea, czułam lekki stres, ale Ryan był cały czas przy mnie. Udało mi się ją bezproblemowo ją oporządzić. Kiedy udałam się na halę chłopak cały czas był przy mnie. Okazało się że klacz jest naprawdę świetną towarzyszką i cieszę się, że to właśnie ją mi przydzielono jednak żaden koń nie zastąpi i starego dobrego Riwera.
Dostajesz 10 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)