Strony

wtorek, 22 listopada 2016

Od Irmy C.D Jonathana

- Jeśli byś chciał pogadać albo po prostu przyjść, to znajdziesz mnie przeważnie przy boksie Alkatrasa – powiedziałam do niego, po czym zniknęłam w boksie konia. Po chwili zorientowałam się co palnęłam! „ No tak Irma! Po co niby miał by do Ciebie przychodzić?! Zamilcz lepiej dziewczyno, bo głupstwa odstawiasz i tylko się ośmieszasz! Eh… „ Pomyślałam sobie.
Zaczęłam czyścić konia i dałam mu świeżej wody. Gdy wychodziłam z jego boksu, dałam mu kostkę cukru i poszłam do akademika.
**
Minęło kilka dni, odkąd widziałam się z chłopakiem. Codziennie trenowałam i chodziłam na zajęcia dodatkowe ze sztuk walki. To było przeważnie po to, żeby móc się obronić czy coś… No cóż! Zawsze lepiej umieć się obronić! Nasze zajęcia prowadził sam James Rose. Zdziwiło mnie to przyznam! Bo nie sądziłam, że Pan Rose zna sztuki walki, skoro jest mistrzem jeździectwa! Przynajmniej dla nas w akademii…
Dzisiaj na zajęciach mięliśmy unieruchomić przeciwnika, który nas zaatakował. Ci co byli już bardziej obeznani w te klocki, robili to ćwiczenie bez żadnych trudności. Miałam obezwładnić kolegę, który mnie zaatakował. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, a po chwili nauczyciel rozkazał rozpocząć. Gdy ten się zamachnął prawą ręką, ja zwinnie uniknęłam jego ciosu, wskoczyłam mu na plecy, zaplotłam nogi wokoło jego głowy i cały ciężar ciała przerzuciłam do przodu, unieruchamiając go. To wyglądało tak:

Po chwili chłopak leżał na ziemi a nauczyciel kazał zakończyć. Pochwalił nas za wykonane zadanie i skończyliśmy zajęcia. Miałam teraz resztę dnia wolnego. Poszłam do swojego pokoju, umyłam się po treningu i usiadłam na łóżku czytając książkę. Nic specjalnego nie robiłam reszty dnia, prócz czytania książki. Na dzisiaj miałam dość jazdy konnej, gdyż na dzisiejszych zajęciach dostaliśmy dość mocno w kość i wszystko mnie bolało. A jeszcze po tym zajęciach ze sztuk walki… Aj!
W końcu nastała noc. Wszyscy już spali a ja w końcu odłożyłam książkę. Wskoczyłam do łóżka i zasnęłam, lecz mój sen nie trwał długo… Obudziłam się około północy. Miałam dziwne uczucie zagrożenie wymieszanego ze strachem. Nie podobało mi się to! Wstałam podenerwowana z łóżka, nie wiedząc co się dzieje. Nie mogłam się uspokoić, więc się ubrałam i poszłam do stajni. Nie chciałam nikogo budzić czy też niepokoić o tej porze… Może po prostu wypiłam za dużo kawy w ciągu dnia?
Droga do stajni była oświetlona. Na dworze było słychać tylko moje kroki i miałam wrażenie, że idę tak głośno, że zaraz wszystkich zbudzę! Drzwi do stajni były zamknięte, lecz rozsunęłam po cichu drzwi i weszłam do środka. Zapaliłam światło nad boksem Alkatrasa przy wejściu i poszłam do niego. Od razu usłyszałam rżenie przestraszonych koni. Były zdziwione, że o tej porze ktoś chodzi po stajni, więc wychylały łby z zaciekawieniem i przestrachem jednocześnie. Gdy zobaczyły że to człowiek, powróciły do swojego drzemania.
Gdy tylko podeszłam do drzwi Alkatrasa, nie zobaczyłam go. Byłam zdziwiona i to mocno! Spojrzałam po chwili w dół i zobaczyłam że mój koń leży na sianie i nie może się podnieść…
- Alkatras! Co Ci jest?! – niemalże krzyknęłam, otworzyłam szybko boks i podbiegłam do konia. Zaczęłam gładzić konia po spoconej szyi. Ciężko oddychał. Próbował się podnieść ale nic z tego nie wyszło! Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić. Wiedziałam jednak, ze Alkatras ma kolkę i jak nic się nie zrobi, to umrze! Nagle usłyszałam męski głos za sobą:
- Irma? Co Ty tu robisz?! – spytał ktoś za mną. Odwróciłam się napięcie i zobaczyłam Jonathana! Co on tu robił?!
- Alkatras ma kolkę! – powiedziałam przerażona – dzwoń po weterynarza! Numer jest w biurze na telefonie na końcu korytarza po lewej stronie! – krzyknęłam do niego. Ten tylko kiwnął głową i pobiegł. Ja zostałam przy Alkatrasie. Zbierało mi się na łzy, gdy widziałam jak mój koń cierpi.

< Jonathan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)