Strony

czwartek, 24 listopada 2016

Od Irmy C.D Jonathana


Gdy Jonathan opowiadał mi o swoim koniu, zobaczyłam łzy w jego oczach. Po chwili się odwrócił i próbował się uspokoić, by następnie ponownie się do mnie odwrócić i udawać, że nic się nie stało… Widziałam to wszystko lecz udawałam, że nic nie widziałam. Uznałam, że jak na razie, tak będzie lepiej… Kiedy indziej chciałam o tym z nim porozmawiać na ten temat. Nie powinien się wstydzić tego, że tęskni za swoim ukochanym koniem! Cóż! Nigdy do końca nie rozumiałam facetów…
Byłam wyczerpana, gdyż poprzedniego dnia dostałam niezły wycisk na treningu, prawie w ogóle nie spałam, a w dodatku Alkatras się poważnie pochorował… Ledwie już szłam z Alkatrasem. Cieszyłam się że jest już mu dużo lepiej i wydawało się, że zaczyna powoli zdrowieć, bo nieco lżej oddychał. W końcu chłopak chyba zauważył moje zmęczenie, bo zaraz do mnie podszedł i przejął konia.
Usiadłam wyczerpana na snopku siana i mocniej zakryłam się kurtką. Patrzyłam jak chłopak prowadzi mojego konia. Widać było że też martwi się o Alkatrasa. Byłam mu wdzięczna, że został ze mną i mi pomagał, bo sama bym nie dała sobie rady… Chłopak przeżył swoje jak stracił konia. Nie potrafiłam sobie wyobrazić dnia bez mojego konia! Jonathan pewnie był strasznie załamany i czuł jakby mu się zawalił grunt pod nogami…
Siedziałam tak przez jakieś pięć minut i rozmyślałam. Oczy mi się same zamykały. Nagle przyszedł chłopak z koniem.
- Chyba już mu lepiej! – powiedział spokojnie – Myślę, że już nic mu nie będzie! Wygląda o wiele lepiej i już nie próbuje się pokładać…
- Cieszę się! – powiedziałam z wyraźną ulgą.
- Przykryję go derką i wracajmy do akademii! Nie wiem czy jutro zdołałam wstać na zajęcia… - powiedział wyraźnie zmęczony.
- Która jest godzina? – spytałam.
Chłopak spojrzał na swój telefon i wyświetliła mu się godzina.
- Jest grubo po godzinie szóstej! – powiedział zdziwiony - Ludzie niedługo zaczną się powoli budzić! – powiedział z westchnieniem.
- Nie mogę uwierzyć, że tyle czasu minęło… - przyznałam – Weterynarz przyjedzie za dwie godziny – powiedziałam, przypominając sobie.
- Wątpię, żeby był sens teraz wracać do akademika, skoro mamy tak mało czasu… - powiedział w końcu. – Idę nakarmić konia, który został mi przydzielony, a Ty tu z nim zostań! Za chwile wracam ok.? – spytał.
- Jasne! Idź! – zachęciłam go.
Gdy tylko chłopak poszedł i zamknął drzwi boksu i zostałam sama, poczułam że kręci mi siew głowie. Ziewnęłam głośno i przeciągle, wstałam, podeszłam do Alkatrasa i wtuliłam się w jego szyję.
- Cieszę się że czujesz się już lepiej koniku! – powiedziałam, na co koń lekko mnie polizał po włosach. To oznaczało ze był głodny!
- No dobra! Już idę! – powiedziałam i poszłam po jedzenie dla niego. Wróciłam z wiadrem pełnym najlepszej paszy i wsypałam mu do jego pojemnika. Nalałam mu świeżej letniej wody i usiadłam na świeżej słomie w rogu boksu. Spojrzałam na komórkę. Była prawie siódma! Chłopaka nadal nie było widać, więc pewnie zajmował się nadal koniem! Oparłam się o ścianę i nie wiedząc kiedy zasnęłam…


< Jonathan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)