Strony

środa, 30 listopada 2016

Od Lily C.D Caleba

-Niestety nie. Nie odpisuje i nie oddzwania. Nie wiem co się z nim dzieje szczerze mówiąc.- westchnęłam. Nie za bardzo lubiłam poruszać tego tematu. Ostatnio chyba o niczym innym praktycznie się nie gada. Zaczyna mnie wkurzać ta monotonia. -Możemy zmienić temat. Przyda się chwila przerwy od tego...
-Nie lubisz o tym gadać co?
-Caleb... Czy ja ci wyglądam na specjalistkę od spraw sercowych?
-No nie...
-No właśnie. Proszę skończmy już.- przez najbliższe kilka chwil szliśmy w ciszy. Ach... Tego mi było trzeba... Chwili spokoju... Jednak w końcu odezwał się chłopak.
-Wracajmy już. Późno jest.
-To ty wróć. Ja zostanę jeszcze chwilkę. Zaraz wracam do akademika. Nie martw się.
-Ja się nie martwię. Raczej byś sobie poradziła.- zmierzył mnie wzrokiem. Zaśmiałam się krótko po czym kontynuowałam.
-Dziękuję za naprawdę miły wieczór. Przydał mi się. Dobranoc.
-Ja też dziękuję. Do zobaczenia.- odprowadziłam go wzrokiem dopóki nie zniknął za polem widzenia. Odetchnęłam głęboko i podniosłam głowę do góry. Chciałam jeszcze pochodzić. Jakoś nie brakowało mi wyjątkowo ciepełka pokoju. Mimo że dochodziła północ. Stąpałam spokojnie póki myśli nie zatrzymały mi się na stajni. Tak... Może jeszcze nie śpią. Jeśli jest ktoś komu można się zwierzyć bez obaw na pewno jest to koń. W moim przypadku aż dwa. No i jeszcze Valegro.
-Cześć kochani. Co u was?- spotkałam się z opiekuńczym spojrzeniem Moon i z obojętnym Spartana. Nadal nic nie działało. Trzeba jednak zrobić pierwszy krok. Sięgnęłam po dwa jabłka leżące na skrzyni i nożyk z kieszeni. Jedną połówkę dostała Kara a drugą przeznaczyłam dla ogiera. Już zaczął się wąchać. Widać brakowało mu tego smaku jednak nadal trzymał się swojej zasady.
-Spartan... Zobacz... Ty zjesz jabłko a ja sobie zjem herbatnika, co ty na to?- w skrzyni obok boksu trzymałam potajemnie ciastka na różne okazje. Usiadłam na słomie w środku boksu kładąc jabłko obok siebie i wyjmując ciastko. Teraz już się nie zdołał powstrzymać. Chłapnął ciastko zanim zdążyłam wziąć choć jeden gryz. Jego spojrzenie zrobiło się bardziej ciepłe.
-Ach ty... To już jabłkami gardzisz? Herbatniki lepsze co?- podniosłam się. Wzbudziłem zainteresowanie ogiera. To już jest jakiś krok. -No dobrze. Jutro, a właściwie dzisiaj wrócę. Dobranoc.- pocałowałam każdego z osoba w chrapy i odeszłam do akademika zamykając stajnię.

***

Nadszedł czas śniadania. Usiadłam z Calebem przy jednym stoliku i zaczęłam zawzięcie dyskutować o stylach jazdy.


Cal?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)