-Niestety nie. Nie odpisuje i nie oddzwania. Nie wiem co się
z nim dzieje szczerze mówiąc.- westchnęłam. Nie za bardzo lubiłam poruszać tego
tematu. Ostatnio chyba o niczym innym praktycznie się nie gada. Zaczyna mnie
wkurzać ta monotonia. -Możemy zmienić temat. Przyda się chwila przerwy od
tego...
-Nie lubisz o tym gadać co?
-Caleb... Czy ja ci wyglądam na specjalistkę od spraw
sercowych?
-No nie...
-No właśnie. Proszę skończmy już.- przez najbliższe kilka
chwil szliśmy w ciszy. Ach... Tego mi było trzeba... Chwili spokoju... Jednak w
końcu odezwał się chłopak.
-Wracajmy już. Późno jest.
-To ty wróć. Ja zostanę jeszcze chwilkę. Zaraz wracam do
akademika. Nie martw się.
-Ja się nie martwię. Raczej byś sobie poradziła.- zmierzył
mnie wzrokiem. Zaśmiałam się krótko po czym kontynuowałam.
-Dziękuję za naprawdę miły wieczór. Przydał mi się.
Dobranoc.
-Ja też dziękuję. Do zobaczenia.- odprowadziłam go wzrokiem
dopóki nie zniknął za polem widzenia. Odetchnęłam głęboko i podniosłam głowę do
góry. Chciałam jeszcze pochodzić. Jakoś nie brakowało mi wyjątkowo ciepełka
pokoju. Mimo że dochodziła północ. Stąpałam spokojnie póki myśli nie zatrzymały
mi się na stajni. Tak... Może jeszcze nie śpią. Jeśli jest ktoś komu można się
zwierzyć bez obaw na pewno jest to koń. W moim przypadku aż dwa. No i jeszcze
Valegro.
-Cześć kochani. Co u was?- spotkałam się z opiekuńczym
spojrzeniem Moon i z obojętnym Spartana. Nadal nic nie działało. Trzeba jednak
zrobić pierwszy krok. Sięgnęłam po dwa jabłka leżące na skrzyni i nożyk z
kieszeni. Jedną połówkę dostała Kara a drugą przeznaczyłam dla ogiera. Już
zaczął się wąchać. Widać brakowało mu tego smaku jednak nadal trzymał się swojej
zasady.
-Spartan... Zobacz... Ty zjesz jabłko a ja sobie zjem
herbatnika, co ty na to?- w skrzyni obok boksu trzymałam potajemnie ciastka na
różne okazje. Usiadłam na słomie w środku boksu kładąc jabłko obok siebie i
wyjmując ciastko. Teraz już się nie zdołał powstrzymać. Chłapnął ciastko zanim
zdążyłam wziąć choć jeden gryz. Jego spojrzenie zrobiło się bardziej ciepłe.
-Ach ty... To już jabłkami gardzisz? Herbatniki lepsze co?-
podniosłam się. Wzbudziłem zainteresowanie ogiera. To już jest jakiś krok. -No
dobrze. Jutro, a właściwie dzisiaj wrócę. Dobranoc.- pocałowałam każdego z
osoba w chrapy i odeszłam do akademika zamykając stajnię.
***
Nadszedł czas śniadania. Usiadłam z Calebem przy jednym
stoliku i zaczęłam zawzięcie dyskutować o stylach jazdy.
Cal?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)