Kierowałam chłopaka jak dojechać do bardzo fajnej włoskiej restouracji w Miami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, muszę przyznać bardzo dobrze czułam się w towarzystwie chłopaka.
- W ogóle do jakiej reatouracji mnie kierujesz? - spytał.
- Zobaczysz- odparłam.
Jechaliśmy jakieś 20 minut gdy rzekłam:
- To tu za rogiem.
- OK.
Chłopak skręcił i naszym oczom ukazał sie lokal o nazwie ''Pizza pasta i basta''. Weszliśmy do środka.W środku panował już świąteczny wystrój, w około było widać i czuć tą atmosferę Świąt Bożego Narodzenia.
- Ładnie tu - rzekł chłopak.
Pokiwałam głową na znak, że tak. Zajęliśmy jedyny wolny stolik jaki udało nam się znaleźć i wzięliśmy menu. Po chwili podeszła do nas kelnerka i spytała:
- Co wam podać?
Wyjęła swój notes i coś na nim zapisała.
- Ja poproszę pizzę margeritę i wodę nie gazowaną - rzekłam.
Hache coś wybrał.
- Zamówienie będzie za około pół godziny. Przyjemnego czekania.
Odeszła
Hache?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)