- Planowałem pojechać na całodniową przejażdżkę po okolicy. Chcesz
jechać ze mną?- zaproponował.- Jeśli się zgodzisz radziłbym pozostawić
Alkatrasa w stajni, bo chyba nie jest jeszcze gotowy na tak długi wypad
po kolce.
Przez chwilę wpatrywałam się w płomienie ogniska nie dając żadnej
odpowiedzi, gdyż się zamyśliłam lecz nie potrafiłam się odezwać... Głos
uwiązł mi w gardle i nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić, więc
spojrzałam na niego i tylko pokiwałam głowa na zgodę.
Cieszyłam się że po tym co mu powiedziałam, on nadal chciał żebym mu
towarzyszyła, bo ktoś inny by pewnie mnie uznał za wariatkę, która
powinna się leczyć! W tym momencie Jonathan zdobył moje zaufanie, gdyż
wiedziałam, że nic nikomu nie powie... Widziałam to po jego oczach, gdy w
nie spojrzałam oraz dzięki przeczuciu.
Zjedliśmy kiełbaski z ognia, które zdążyły się troszkę aż za bardzo
przypiec i ruszyliśmy do stajni, by odstawić Gdy wprowadziłam go do
boksu chłopak się ponownie odezwał, bo stał za mną. Cały czas mi
towarzyszył za co byłam mu wdzięczna...
- Jakiego konia weźmiesz? - spytał.
- Wezmę Jumpera! Opiekuję się nim i nawet dobrze go znam, więc będzie idealny! - odparłam.
Pogłaskałam swojego konia, dałam mu jeść i pić oraz na pożegnanie, dałam
mu kosteczkę cukru i ruszyliśmy do innej stajni. Koń od razu mnie
powitał i nie mógł się doczekać, kiedy wyjdzie z boksu. Szybko go
osiodłałam i ruszyliśmy kłusem. Po pięciu minutach jazdy zwolniliśmy
konie do stępa i się odezwałam:
- To gdzie najpierw jedziemy? - spytałam.
< Jonathan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)