Prawdę mówiąc, reakcja Gai miło mnie zaskoczyła (a może wręcz ucieszyła?), bowiem gdy zawitałam w Magic Horse i spacerując po lesie przypadkowo natknęłam się na to miejsce, również dostałam takiego ataku zachwytu z domieszką głupawki. Uff, a już się bałam, że tylko ja mam takie odpały. Jak widać mamy w tej kwestii sporo wspólnego. Właściwie nie wiem dlaczego, ale dobrze czułam się w towarzystwie nowej koleżanki, która po prostu wrzuciła na luz. Hm, ja chyba też powinnam.
Nie myśląc już o dobrym pierwszym wrażeniu, jakie miałam zamiar wcześniej zrobić (albo przynajmniej zachować jakiekolwiek pozory normalności); wbiegłam w wysoką trawę w pogoni za blondwłosą, która pędziła przed siebie rozpraszając żółte kwiatki.
- A ja wiem? Korzystałyśmy z wakacji i doznałyśmy nieuleczalnego syndromu letniej głupawki? - przeciągnęłam się z rozbawionym uśmiechem. Tak, zdecydowanie powinnyśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
Eh, aż mnie ściska w gardle na myśl, iż ta cała sielanka wkrótce się skończy i znów przyjdzie nam wstawać o nie wiadomo jakich porach, gapić się beznamiętnie na wskazówkę klasowego zegara w oczekiwaniu na błogi odgłos dzwonka i zarywać nocki z nosem w książkach.
- Riley, czujesz to? - zwróciła się do mnie nieoczekiwanie Gaia. Nim jednak zdążyłam odpowiedzieć, dziewczyna zerwała się z miejsca podskakując w zagadkowy sposób. Niestety, długo nie musiałam czekać aż podzielę jej los.
- To mrowisko?! - wydarłam się zrzucając z siebie chmarę insektów. Dobra, to akurat nam się udało, nie powiem.
Nie czekając ani chwili dłużej wbiegłyśmy w ubraniach bezpośrednio do jeziora, byleby pozbyć się natrętnych owadów. Na szczęście złowroga "mini armia" po zetknięciu z wodą postanowiła szybko się wycofać. W efekcie wyszłyśmy na brzeg przemoczone od stóp do głów.
- To co? Wracamy do akademika? - zapytała zielonooka zaciskając dłonie na materiale bluzki, z której ściekł cienki strumień wody.
- Okey, ale przyjdziemy tutaj jeszcze?
- No pewnie, tylko tym razem jedźmy już konno - koleżanka puściła mi oczko i obróciwszy się na pięcie pomaszerowała przodem w stronę leśnej ścieżyny prowadzącej prosto do Magic Horse.
Dotarłszy do budynku każda z nas powędrowała do siebie. Wpadłam do łazienki tak szybko, jak tylko było to możliwe i zaraz po zrzuceniu z siebie ociekających wodą ciuchów przesiąkniętych już "cudownym" rybim zapaszkiem, wskoczyłam pod prysznic. Kiedy już się możliwie ogarnęłam, narzuciłam na siebie czyste ubrania, by następnie skierować się w stronę wyjścia. Nim jednak opuściłam pokój, przywołałam jeszcze do siebie Nilay'a. W końcu czemu tylko my mamy się dobrze bawić? Jemu też przyda się trochę ruchu na świeżym powietrzu, zwłaszcza że ostatnimi czasy strasznie się przez te upały rozleniwiliśmy. Z drugiej strony, gdybym organizowała pupilkowi wolne loty w gorące dni, prawdopodobnie skończyłby podobnie jak jego dzisiejszy obiad - usmażony.
Po kilkunastu minutach poświęconych na oczyszczenie sierści Mel, byłyśmy praktycznie gotowe do drogi. Wyprowadziwszy klacz przed stajnię, ujrzałam Gaię siedzącą już w siodle na...
- Ha! Wiedziałam, że weźmiesz Blancę! - rzuciłam wskakując na grzbiet swojego wierzchowca, na co czarna parsknęła tylko stukając kopytami w podłoże, dając mi do zrozumienia żebym się pospieszyła. Czy to możliwe, że wiedziała dokąd jedziemy? Cóż, tej zagadki pewnie nigdy nie rozwiążę...
- Czyżby? - Lavelle posłała mi chytry uśmieszek i nie czekając ani chwili dłużej, dodała łydki, a pozornie spokojny fiord ruszył dziko przed siebie, pozostawiając nas daleko w tyle.
- Hej! Tak to nie ma, to nie fair!
- Sorry, niechcący... - zachichotałam podnosząc cztery litery trawy, po czym skierowałam wzrok na winowajczynię naszego upadku - To jej wina!
W odpowiedzi na mój komentarz Gaia wybuchła śmiechem, a Melinda zarżała triumfalnie, zataczając kółko wokół pobliskiego drzewa, co wyglądało mniej więcej tak, jakby się z nas po prostu nabijała.
- Super. Nawet ona nas wyśmiewa! - stwierdziła wciąż rozbawiona blondynka wstając na równe nogi.
Swoją drogą chyba na miejscu Melindy też wybuchłabym śmiechem. Zaiste, musiałyśmy wyglądać wyjątkowo komicznie.
- Wiesz co, teraz to by nam się sesja zdjęciowa przydała, tobie w szczególności... - ściągnęłam z włosów koleżanki malutkie, kolorowe kwiatki, na co ta zachichotała tylko cicho.
- Wiesz, tobie to raczej nie. Masz ziemię na głowie.
- No co ty nie powiesz? To ty nie wiesz, że piasek i suche liście są teraz najnowszym trendem mody? - wyszczerzyłam się udając zdumienie, by po chwili otrzepać kudły z pozostałości gleby. Ta, i tak pewnie wyglądałam beznadziejnie, ale jakoś tak w towarzystwie Gai niezbyt mi to przeszkadzało. Jak znam życie, za chwilę znów wpadniemy na jakiś genialny pomysł. Oparłam się plecami o pień wielkiego dębu, jednocześnie wędrując palcami po podłożu, aby upewnić się czy przypadkowo nie przycupnęłyśmy na kolejnym mrowisku.
Gaia? Obawiam się, że głupawka jest zaraźliwa XD
1032 słowa = 6 punktów
~•~●~•~
- Dobra, wygrałaś, jesteś szybsza... - wysapałam, gdy zatrzymałyśmy się pod jednym z drzew znajdującym się nieopodal niewielkiego jeziorka; po czym padłam na ziemię, obserwując przelatujące nad nami ptaki. Ach, cóż za cudowne miejsce! Mogłabym tu siedzieć godzinami. Swoją drogą trochę dziwi mnie, że przychodzi tu tak mało osób, ale cóż, najwyraźniej nie wszyscy gustują w bieganiu po łąkach, aczkolwiek to już chyba nie nasz problem.
- Co myśmy dzisiaj właściwie wyprawiały? - zagaiła Lavelle, jednocześnie zerkając kątem oka na liście usytuowane na niewielkiej gałązce, która delikatnie drgała poruszana przez lekkie, ciepłe podmuchy wiatru.- A ja wiem? Korzystałyśmy z wakacji i doznałyśmy nieuleczalnego syndromu letniej głupawki? - przeciągnęłam się z rozbawionym uśmiechem. Tak, zdecydowanie powinnyśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
Eh, aż mnie ściska w gardle na myśl, iż ta cała sielanka wkrótce się skończy i znów przyjdzie nam wstawać o nie wiadomo jakich porach, gapić się beznamiętnie na wskazówkę klasowego zegara w oczekiwaniu na błogi odgłos dzwonka i zarywać nocki z nosem w książkach.
- Riley, czujesz to? - zwróciła się do mnie nieoczekiwanie Gaia. Nim jednak zdążyłam odpowiedzieć, dziewczyna zerwała się z miejsca podskakując w zagadkowy sposób. Niestety, długo nie musiałam czekać aż podzielę jej los.
- To mrowisko?! - wydarłam się zrzucając z siebie chmarę insektów. Dobra, to akurat nam się udało, nie powiem.
Nie czekając ani chwili dłużej wbiegłyśmy w ubraniach bezpośrednio do jeziora, byleby pozbyć się natrętnych owadów. Na szczęście złowroga "mini armia" po zetknięciu z wodą postanowiła szybko się wycofać. W efekcie wyszłyśmy na brzeg przemoczone od stóp do głów.
- To co? Wracamy do akademika? - zapytała zielonooka zaciskając dłonie na materiale bluzki, z której ściekł cienki strumień wody.
- Okey, ale przyjdziemy tutaj jeszcze?
- No pewnie, tylko tym razem jedźmy już konno - koleżanka puściła mi oczko i obróciwszy się na pięcie pomaszerowała przodem w stronę leśnej ścieżyny prowadzącej prosto do Magic Horse.
Dotarłszy do budynku każda z nas powędrowała do siebie. Wpadłam do łazienki tak szybko, jak tylko było to możliwe i zaraz po zrzuceniu z siebie ociekających wodą ciuchów przesiąkniętych już "cudownym" rybim zapaszkiem, wskoczyłam pod prysznic. Kiedy już się możliwie ogarnęłam, narzuciłam na siebie czyste ubrania, by następnie skierować się w stronę wyjścia. Nim jednak opuściłam pokój, przywołałam jeszcze do siebie Nilay'a. W końcu czemu tylko my mamy się dobrze bawić? Jemu też przyda się trochę ruchu na świeżym powietrzu, zwłaszcza że ostatnimi czasy strasznie się przez te upały rozleniwiliśmy. Z drugiej strony, gdybym organizowała pupilkowi wolne loty w gorące dni, prawdopodobnie skończyłby podobnie jak jego dzisiejszy obiad - usmażony.
Po kilkunastu minutach poświęconych na oczyszczenie sierści Mel, byłyśmy praktycznie gotowe do drogi. Wyprowadziwszy klacz przed stajnię, ujrzałam Gaię siedzącą już w siodle na...
- Ha! Wiedziałam, że weźmiesz Blancę! - rzuciłam wskakując na grzbiet swojego wierzchowca, na co czarna parsknęła tylko stukając kopytami w podłoże, dając mi do zrozumienia żebym się pospieszyła. Czy to możliwe, że wiedziała dokąd jedziemy? Cóż, tej zagadki pewnie nigdy nie rozwiążę...
- Czyżby? - Lavelle posłała mi chytry uśmieszek i nie czekając ani chwili dłużej, dodała łydki, a pozornie spokojny fiord ruszył dziko przed siebie, pozostawiając nas daleko w tyle.
- Hej! Tak to nie ma, to nie fair!
~•~●~•~
Patrząca na nas przez cały czas Meli, w pewnym momencie postanowiła dołączyć do zabawy, jednak znając delikatność czarnej nie trudno wydedukować, że po chwili puknęła mnie w plecy w starym dobrym stylu, przez co nieopatrznie wywinęłam eleganckiego koziołka lądując na przebiegającej akurat obok Gai.
Zaledwie paręnaście minut później byłyśmy już na miejscu. Frunący obok koni Nili poszybował gdzieś hen daleko między drzewa.
- Ale tym razem bez kąpieli, dobrze? - zasugerowała Gaiś zeskakując z siodła.
- No coś ty? A już myślałam, że organizujemy pokaz skoków do wody! - parsknęłam śmiechem i przypięłam Melindzie uwiąz, którego drugi koniec został przywiązany do drzewa. Niby mogłabym ją tutaj puszczać bez żadnych linek, ale biorąc pod uwagę fakt, iż ostatnio podczas wycieczki do lasu cieszyła się wolnością do tego stopnia, że nie mogłam jej złapać przez ponad dwie godziny, chyba lepiej nie ryzykować. Przynajmniej na razie.
- Wzięłaś aparat?
- Tak, tak, poczekaj... - szybko wygrzebałam z torby upragniony przedmiot, po czym skierowałam wzrok na blondynkę - No to teraz uśmiech do zdjęcia! - rzuciłam naciskając spust migawki.
- Ej no! Nie byłam gotowa! Oddawaj! - krzyknęła Lavelle starając się wyrwać mi przedmiot z dłoni. Teraz to ja zaczęłam uciekać.
- Sorry, niechcący... - zachichotałam podnosząc cztery litery trawy, po czym skierowałam wzrok na winowajczynię naszego upadku - To jej wina!
W odpowiedzi na mój komentarz Gaia wybuchła śmiechem, a Melinda zarżała triumfalnie, zataczając kółko wokół pobliskiego drzewa, co wyglądało mniej więcej tak, jakby się z nas po prostu nabijała.
- Super. Nawet ona nas wyśmiewa! - stwierdziła wciąż rozbawiona blondynka wstając na równe nogi.
Swoją drogą chyba na miejscu Melindy też wybuchłabym śmiechem. Zaiste, musiałyśmy wyglądać wyjątkowo komicznie.
- Wiesz co, teraz to by nam się sesja zdjęciowa przydała, tobie w szczególności... - ściągnęłam z włosów koleżanki malutkie, kolorowe kwiatki, na co ta zachichotała tylko cicho.
- Wiesz, tobie to raczej nie. Masz ziemię na głowie.
- No co ty nie powiesz? To ty nie wiesz, że piasek i suche liście są teraz najnowszym trendem mody? - wyszczerzyłam się udając zdumienie, by po chwili otrzepać kudły z pozostałości gleby. Ta, i tak pewnie wyglądałam beznadziejnie, ale jakoś tak w towarzystwie Gai niezbyt mi to przeszkadzało. Jak znam życie, za chwilę znów wpadniemy na jakiś genialny pomysł. Oparłam się plecami o pień wielkiego dębu, jednocześnie wędrując palcami po podłożu, aby upewnić się czy przypadkowo nie przycupnęłyśmy na kolejnym mrowisku.
Gaia? Obawiam się, że głupawka jest zaraźliwa XD
1032 słowa = 6 punktów