Wypady w teren chyba naprawdę weszły mi w krew i nigdy nie przestaną mnie rajcować. Swoją drogą, byłam ciekawa jakiegoż to konia ma zamiar nabyć Gaia, zwłaszcza, że ostatnimi czasy niewielu uczniów akademii decyduje się na posiadanie własnego wierzchowca, co w sumie trochę mnie dziwi, bo odkąd pamiętam marzyłam o tym, by mieć swoją i tylko swoją pociechę.
Szybko narzuciłam na siebie czarną kurtkę z kapturem, bryczesy w tym samym kolorze i ogarnąwszy stan włosów, które po dzisiejszej pracy z łopatą na świeżym powietrzu wyglądały dokładnie jak szczotka na ganku mojej babci (nie wnikajmy w ten stan), udałam się w stronę stajni prywatnej, nim jednak dotarłam na miejsce, oczywiście wpadłam na Gaię, która o dziwo śpieszyła się chyba jeszcze bardziej ode mnie.
- Spokojnie, spokojnie, gdzie się tak śpieszysz? - roześmiałam się, poprawiając opadające na czoło, zdecydowanie przydługie kosmyki włosów, przy czym na ustach dziewczyny również wykwitł szeroki uśmiech.
- Ej, mogłabym Ci zadać to samo pytanie - odbiła piłeczkę z cichym westchnieniem, po czym wyminąwszy mnie powędrowała w kierunku wejścia do stajni z końmi do dzierżawy, rzucając przez ramię krótkie "zaraz wracam".
Skinęłam głową i pomknęłam przygotować Mel do jazdy. Pochwyciwszy z wieszaka ogłowie przerzuciłam przez ramię siodło i czaprak, by niecałe dwie minuty później znaleźć się z całym ekwipunkiem przed kwaterą mojej wariatki. Czarna zdawała się być zachwycona perspektywą opuszczenia boksu, w którym swoją drogą spędzała ostatnio bardzo dużo czasu, głównie przez to, że Sunny Day zaczynał świrować i panikował ilekroć wyprowadzałam jego mamę ze stajni. Na nasze szczęście, mały chyba powoli zaczyna się do tego przyzwyczajać, co nie zmienia faktu, iż na dłuższe wycieczki będziemy mogły sobie pozwolić dopiero za dobre kilka tygodni.
Wyprowadziwszy przygotowaną już do drogi Melindę, parę metrów dalej zauważyłam dosiadającą Kleopatry Gaię. Wskoczywszy na siodło podjechałam bliżej nich. Muszę przyznać, odkąd siwka jest pod opieką Gai wygląda naprawdę imponująco i nie mówię tu tylko o samym ekwipunku, ale i stanie sierści czy regularnie zaplatanej grzywie, na którą pewnie nikt wcześniej nie poświęcał zbyt wiele czasu.
- To co, jedziemy? - posłałam przyjaciółce szelmowski uśmieszek, smyrając palcem szyję Panny ADHD.
Gaia? :3
340 słów