piątek, 25 października 2019

Od Riley C.D Gai

Na nasze szczęście, tak jak podejrzewałyśmy Kleo nie w głowie były dalekie wędrówki i zatrzymała się przy pierwszej lepszej polance. Kamień z serca.
- No racja. Jak chcesz ją teraz schwytać, moja droga? - słusznie zauważyła Gaia, przycupnąwszy na trawie.
Dobre pytanie. Szczerze? Nie miałam żadnych pomysłów, aczkolwiek biorąc pod uwagę fakt, iż nasza kochana uciekinierka jest bardziej zżyta z blondi niż ze mną, to chyba panna Lavelle ma tutaj większe pole do popisu.
- Myślisz, że dałaby Ci się złapać, jeśli byś do niej po prostu podeszła? - niepewnie wysunęłam propozycję, jednak dziewczyna pokręciła tylko przecząco głową.
- Nie sądzę. Ona doskonale wie o co nam chodzi i wątpię, czy uda się ją ot tak po prostu złapać.
Zamyśliłam się przez chwilę, nie odrywając wzroku od pasącej się klaczy, która bynajmniej nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, a nawet jeśli, to stwierdziła, że i tak jest teraz na wygranej pozycji. I słusznie.
- A smakołykiem się jej nie da przekupić? - poprawiłam się, a na twarzy dziewczyny wymalował się szeroki uśmiech, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten plan faktycznie może wypalić. I wypaliłby, gdyby tylko nie Meli, która korzystając z naszej chwili nieuwagi... - Zaraz, nie! Melinda, zostaw ten plecak! - zerwałam się na równe nogi widząc buszujące w kieszeniach chrapy. No tak, można się było tego spodziewać. Wszystkie ciastka zgarnięte z piekarnika Ady jeszcze tego samego poranka, teraz spoczywały już sobie głęboko w brzuchu tego darmozjada. Super.
- Zostało cokolwiek? - westchnęła ze zrezygnowaniem przyjaciółka, zaglądając do środka.
Pokręciłam przecząco głową - Poza śliną i wygniecioną butelką wody? Nie. - kątem oka zerknęłam na czarną, ścinając ją wzrokiem, czego chyba nie zanotowała, a nawet jeśli, to niespecjalnie się tym przejęła. Jak tak dalej pójdzie, to coś mi się widzi, że raczej nie prędko puszczą nas z końmi w teren.

Gaia? :>
Wybacz długość, chyba się odzwyczaiłam od pisania lelz XD
290 słów

czwartek, 24 października 2019

Od Gai C.D Riley

- Jasne, okej. - powiedziałam, zabierając lonżę i przywiązując Mel do drzewa.
Przycupnęłam na trawie i zaczęłam nerwowo wyrywać kępki trawy z ziemi. W mojej głowie krążyły różne myśli, różne pytania, na które bardzo chciałabym znać odpowiedź. Nie wiedziałam, czy znajdziemy Kleopatrę przed zmrokiem. Taak, dokładnie tego trzeba mi było na początku roku.
Przyglądałam się Melindzie, niecierpliwie wyczekując Riley.
- Gaia, rozwiążesz Melindę i przyjedziesz tu? Chyba coś znalazłam.
Po tych słowach energicznie wstałam, rozwiązałam klacz i poprowadziłam ją w stronę głosu właścicielki. Dziewczyna stała na leśnej ścieżce i wpatrywała się w ziemię. Podążyłam za jej wzrokiem.
- Punkt dla ciebie! - powiedziałam.- Myślisz, że to jej ślady?
Riley pokiwała głową. Na ścieżce znajdowały się ślady kopyt, co świadczyło, że przechodził tamtędy koń. Nie wiadomo jednak, czy to Kleopatra. W końcu zawsze mógłby być to jeździec, który wybrał się na spacer ze swoim wierzchowcem. Warto jednak było się upewnić.
Przyjaciółka ruszyła za śladami, a ja razem z Melindą podążyłam za nią.
Westchnęłam.
- Jak duże są szanse, że to ona? Myślisz, że ją w ogóle znajdziemy? - spytałam się, nieco zaniepokojona.
- Nie wiem, jakie są szanse, ale wiem, że ją znajdziemy. - odparła. - Oj, moja droga, uwierz mi. Przeprowadzałam już naprawdę dużo akcji ratunkowych.
Zachichotałam.
- Naprawdę? Nigdy nic o tym nie mówiłaś.
- Nie było okazji. Ale jeśli chcesz, mogę ci coś o tym opowiedzieć…
I tak zaczęła się nasza rozmowa, na temat akcji ratunkowych Riley. Co jakiś czas nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie zaśmiać. Wtedy moja rozmówczyni zerkała na mnie z powagą, lecz po chwili również chichotała. Ale swoją drogą, historie brunetki były naprawdę wciągające, a ona sama opowiadała wszystko w naprawdę przyjemny dla ucha sposób.
Szłyśmy i szłyśmy, aż nagle Riles zatrzymała się. Tutaj ścieżka się kończyła, a przed nami była jedna wielka polana, na której zresztą byłyśmy w wakacje. I wtedy zauważyłam siwy, zgrabny zad.
- Riley, widzisz? - wskazałam palcem na konia. - To ona, prawda?
- A ile innych koni może biegać luzem po polanie? - spytała się i stanęła na palcach. - I to w sprzęcie?
- No racja. Jak chcesz ją teraz schwytać, moja droga? - zerknęłam na dziewczynę, która za zmrużonymi oczami wpatrywała się w pasącą się klacz.

Riley? Nie załamuj się, coś mi nie idzie z tymi odpisami.
351 słów c:

wtorek, 22 października 2019

Od Riley C.D Gai

Z bólem serca przyznaję, że wybranie się na przejażdżkę konną wzdłuż linii brzegowej przeznaczonej dla turystów chyba jednak nie było najrozsądniejszym posunięciem, bo o ile zwykłe sesje zdjęciowe specjalnie naszych czterokopytnych towarzyszek nie ruszały, o tyle jeden rozkrzyczany, nadpobudliwy gówniak z torebką cukierków, zdołał skutecznie spłoszyć Kleopatrę, która nie zważając na siedzącą grzbiecie Gaię, ruszyła dzikim galopem przed siebie, chwilę potem pozostawiając dziewczynę na glebie. Momentalnie zeskoczyłam z siodła, ignorując cwałującą już hen daleko Kleo i podbiegłam do przyjaciółki, by sprawdzić na ile poważne są jej obrażenia.
- O mój Boże, n-nic Ci się nie stało? Gaia, żyjesz?! - wykrzyczałam nie mogąc pohamować emocji.
- Tak, tak, spokojnie. Nic mi nie jest... - mruknęła pod nosem, choć wyraz jej twarzy zdawał się mówić kompletnie co innego.
Jedynym plusem całej sytuacji było to, że wylądowała na piasku, który w jako takim stopniu złagodził upadek, o ile w ogóle o jakichś plusach można tu mówić...
- Jesteś pewna, możesz wstać? - zapytałam, na co dziewczyna tylko skinęła lekko głową i oparłszy się o moje ramię powoli podniosła się z gleby.
- A gdzie nasza płochliwa księżniczka? - spytała spostrzegłszy, iż siwki nie ma w pobliżu.
Wzruszyłam ramionami, rozglądając się dookoła, jednak ślady jej kopyt zdążyły już pochłonąć morskie fale. Cholera. Jedynym co na chwilę obecną można było stwierdzić to to, że biegła po prostu wzdłuż brzegu.
- Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie uciekła daleko... - westchnęłam, podprowadzając Mel bliżej, by blondynka również mogła wskoczyć na grzbiet wierzchowca i po niedługiej chwili ruszyłyśmy na poszukiwania zguby.
Że też nie pojechałyśmy inną trasą, równie dobrze mogłyśmy wybrać kompletnie inny, może trochę bardziej dziki, ale zdecydowanie bezpieczniejszy dla osób jeżdżących konno szlak. Przyznaję, miałam wyrzuty sumienia, bo dobrze znałam tę trasę i powinnam była uprzedzić przyjaciółkę o ewentualnych przeciwnościach, jakie mogą nas tu spotkać, chociaż z drugiej strony trudno było przewidzieć jak zachowa się konkretny koń, a arabka, choć humorzasta, naprawdę nie sprawiała wrażenia lękliwej. Pozory bywają mylące. Oby tylko udało nam się ją znaleźć przed zapadnięciem zmroku.

~•~Jakiś czas później~•~

Niestety, ku naszemu rozczarowaniu dotarłszy aż do samego lasku nie zastałyśmy niczego, co mogłoby wskazywać na obecność siwej.
- Może zawróciła?
- Nie sądzę. Znając życie poleciała prosto w krzewy, w najlepszym wypadku zatrzymała się na małą przekąskę na jakiejś polanie - rzekła blondynka i zsunąwszy się z siodła rozejrzała się po chaszczach - Tu jest chyba za gęsto, nawet gdyby wbiegła między drzewa pozostawiłaby za sobą jakieś ślady, połamane gałązki, cokolwiek... - spuściła wzrok.
Przez dłuższą chwilę zapanowała martwa cisza. Nie miałam pojęcia co powinnam powiedzieć, ani tym bardziej co zrobić, ale jednego byłam pewna - musimy namierzyć Kleo nim zajdzie słońce.
Powoli podeszłam do dziewczyny i nie wiedząc co zrobić, położyłam dłoń na jej ramieniu - Nie martw się, znajdziemy ją. - przygryzłam wargę i wyciągnąwszy z plecaka lonżę podałam ją zielonookiej - Przywiąż czarną i proszę, poczekaj tu na mnie chwilę.

Gaia?
460 słów