Zwlokłam się z łóżka o siódmej kiedy po raz piąty usłyszałam
dzwonek telefonu. Była niedziela!!! JA MIAŁAM SPAĆ!!! O... Prezes....
-Tak, Mamo?- przeciągnęłam ostatnią literę.
-Cześć, Lily. Podobno szukasz konia.
-No... Tak. Skąd o tym wiesz?
-Ja wiem wszystko. Słuchaj stadnina w Hiszpanii chce
sprzedać jednego ogiera do rzeźni. Tata jak był mały tam jeździł i chce odkupić
go dla ciebie. Zakochał się w nim. Nazywa się Spartan. Przyjedź do nas jak
najszybciej. Pa.- nie zdążyłam nic powiedzieć, już się rozłączyła... No nic.
Muszę zamawiać bilety na lot. Jestem ciekawa tego konia. Do końca dnia uwinęłam
się ze wszystkim. Zawiadomiłam właścicieli o mojej nieobecności, nowym koniu,
załatwiłam bilety, spakowałam walizkę... Mogę spać spokojnie...
***
-Cześć Ashley.- poczorchrałam głowę trzynastolatki na co
gwałtownie się odsunęła.
-Hej.- jej zimny głos jakoś nie za bardzo mnie wzruszył.
-Rozpakuj się, zaraz jedziemy do Orio.- tata popędził mnie
do działania. Nie czekał długo już zbiegałam po kasztanowych schodach z mojego
dzieciństwa. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z przyczepą do stadniny.
Jechaliśmy może z dwie godziny zanim za oknem pojawiły się pierwsze padoki z
wspaniałymi końmi. Hmm... nic dziwnego że ojcu się spodobały...
-Dzień dobry, państwo chciało kupić Spartana?- przed nas
wyszła pewnie właścicielka stadniny.
-Tak.
-Proszę za mną- zaprosiła gestem ręki. Szliśmy dosyć długo
szukając odpowiedniego boksu. W ostatnim boksie znajdował się gniadosz, chudy i
jakby nie zaniedbany. Sierść straciła blask, a w oczach nie można było spotkać
radości co u mijanych wierzchowców. Mimo to... Mógł być najpiękniejszym koniem.
-Dlaczego on tak wygląda?
-Spartan... cóż.... Mocno się przywiązał do Christine. Ona
nim się zajmowała, jednak zginęła w wypadku i on się załamał. Nie chce nic jeść
i się nie pozwala zbliżać.
-Biorę go. Tato, pomożesz mi?- spytałam mężczyzny.
-Jasne. Trzymaj kantar. Ja podjadę przyczepą.- podał spięte
paski. Skinęłam głową i przeszłam do działania. Może na początku było trochę
problemu, ale potem nie było specjalnie problemów. Pieniądze które odkładałam
na drugiego konia w jednej chwili poleciały do właścicielki stadniny. O dziwo
zostało mi sporo reszty. Pewnie nie trudzono się by jakoś specjalnie drogo go
sprzedać. Stąpał chwiejnie po podłożu, nie specjalnie uważając na przeszkody.
Po wejściu do wnętrza przyczepy, wystarczyło ją zamknąć, wsiąść do samochodu i
wracać do akademii.
-I co?
-Będzie cudowny. Czuję to. Teraz trzeba się nim dobrze
zająć.- uśmiechnęłam się do siebie. Moon trzeba będzie przedstawić nowego
kolegę.
-Zadzwoniliśmy do firmy transportowej. Nie będzie problemu z
przewozem.
-Ok. Oddam wam pieniądze za przewóz.
-Nie trzeba. Niech to będzie fragment prezentu urodzinowego.
-Na pewno?
-Tak. Wykorzystaj je lepiej ma sprzęt.
-Dobrze. Dziękuję wam, że zadzwoniliście.- przez podróż
powrotną cały czas rozmawialiśmy co dalej ze Spartanem. Moi najbliżsi zdążyli
też opowiedzieć mi jego historię.
***
Wróciliśmy o 3 nad ranem do Miami. Kopytny stał na trzech
nogach z głową wyciągniętą ku dole. Pewnie zasnął w międzyczasie.
-Spartan, pobudka śliczny.- łagodnym głosem przywróciłam go
do stanu używalnego. Zaraz będzie spać dalej tylko we własnym boksie. Podziękowałam
facetowi z przewozu i obserwowałam odjeżdżający samochód. Całe szczęście
wszyscy spali nadal. Będzie szok jak rano przyjdą i zobaczą nowego konia. Ogier
spokojnie wszedł do boksu, jakby był obojętny swojemu losowi.
-Odpocznij. Jutro czeka nas dużo pracy.- podrapałam
gniadosza. Moon już dawno spała i nie było mowy by się obudziła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)