- Za 20 minut mam koło plastyczne, muszę pędzić! –
niezadowolona popatrzyłam na zegarek. Zarzuciłam siodło na grzbiet Empika, zebrałam
wszystkie swoje rzeczy i wskoczyłam na konia. Esma zrobiła to samo. Pogalopowałyśmy
do stajni. Tam oporządziłyśmy konie i wstawiłyśmy je do boksów. Rzuciłam
krótkie „Paaa!” i pobiegłam na kółko.
***
Na zajęciach było nawet przyjemnie. Mieliśmy namalować obraz
jakiegoś wybranego konia, oczywiście w tym wypadku Empiryka. Wyszło mi nawet
fajnie. Znowu skierowałam moje kroki do stajni, szukając Esmeraldy. Niestety, nigdzie
jej nie było. Postanowiłam wypuścić księcia na padok. Wzięłam smaczki, które
mogły mi być potrzebne. Co by tak porobić? Hmm, mam pomysł…. Naprowadziłam
Empika na teren, który moim zdaniem był zdatny do użycia. Lekki nacisk na
łopatkę… Przez chwilę koń stał zupełnie zdezorientowany, ale chyba dość szybko
się połapał. Sprawdził jeszcze raz, czy teren oby na pewno się nadaje, i…
położył się na piasku. Kładzenie konia było jedną z moich ulubionych sztuczek,
więc chciałam ją oczywiście wypróbować na księciu. W całości wyglądało to tak:
Dałam mu należytego smaczka i sama na nim usiadłam. Konik
chciał się widocznie bardziej wyciągnąć, omal nie przymiażdżył mi stopy, kiedy
rozłożył na padoku. A ja na nim… Przytuliłam się i zaczęłam go głaskać po szyi.
Słońce prażyło niemiłosiernie… książę wyciągnął jeszcze bardziej łeb i
przymrużył z zadowolenia oczy. W zamian jeszcze mocniej się do niego
przytuliłam. Może nie jestem centaurem, ale z koniem stanowię jedność. Przez
chwilę tak leżeliśmy, ale później Empiryk uznał, że ta romantyczna chwila
powinna już się skończyć, sygnalizując mi to wierzgnięciem tylnych nóg w
powietrzu. Taaak, spokojnie. Wstałam i znowu usiadłam na grzbiecie konika,
który właśnie się przekręcił. To była kolejna z moich ulubionych sztuczek, wyglądała
tak:
„Teraz… rób co chcesz” – sprawdziłam na wszelki wypadek, czy
mój konik nie ma czasem zdolności telepatycznych. Chyba jednak… tak, bo ten
stanął, uniósł wysoko głowę i zarżał, jakby miał wykonać swoje niecne plany. Ja
też chyba mam zdolności telepatyczne.
- Możesz to zrobić – zainformowałam, dodając lekkiej łydki.
Empiryk puścił się szaleńczym galopem, a mi zostało tylko kurczowe trzymanie się
grzywy. Ale to uwielbiałam, i on to uwielbiał. Empi znowu parsknął, a mój umysł
znowu wykazał zdolności telepatyczne.
- To też możesz zrobić – złapałam się jeszcze mocniej końca
grzywy i odchyliłam się mocno do tyłu, a książę bryknął, bo akurat miał taką
potrzebę. Dał mi chwilę spokojnego galopu na poprawienie mojego cielska, które
prawie się zsuwało. Później jeszcze raz bryknął, ale nie byłam już na to tak
przygotowana. Uderzyłam o ziemię, chyba 7 raz w tym tygodniu i drugi dzisiaj.
Empik natomiast stanął jak na wznak i zaczął obwąchiwać, czy nic mi się nie
stało. Poczułam jego oddech na mojej twarzy. Nie chciało mi się jeszcze
otwierać oczu, byłam ciekawa, co zrobi dalej. Koń parsknął przed moim nosem, a
kiedy dalej się nie poruszałam, można było usłyszeć nerwowe stukanie kopyta o
ziemię. Czyli się denerwuje. Oczywiście nie chciałam, żeby zaczął wzywać pomoc,
do czego najwyraźniej jest zdolny, więc podniosłam się. Jego wyraz pyska
najwyraźniej wskazywał uczucie ulgi, czy pewnie mi się zdawało. Wtedy
usłyszałam głos brunetki, której wcześniej szukałam. A przysięgałam, że dzisiaj
go nie usłyszę!
- Nic ci się nie stało?
<Esmuś???>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)