Strony

czwartek, 24 listopada 2016

Od Oriane - zakup konia

Po tych wszystkich szaloooonych akcjach postanowiłam wreszcie pojechać z panem James'em na jazdę próbną Toru, który na szczęście jeszcze się nie sprzedał. Rano w ogóle nie wskoczyłam do wanny co było jak dla mnie jakimś... zaburzeniem nie wiem... coś w tym stylu. Nawet książki nie czytałam. Od razu się przebrałam i zjadłam na szybko śniadanie po czym poszłam do pana Rose podekscytowana.
- Gotowa? -Zapytał z uśmiechem.
- Całe życie!- zachichotałam i wsiadłam do czarnego Jeepa, który miał przyczepę, na wszelki wypadek. Byłam przeraźliwie szczęśliwa, że zobaczę Torusia z bliska i go pomiziam wycałuje itd. Pan James był naprawdę miły, wręcz chciał mnie poznać.
- Jak tu się czujesz, w Akademii?
- Bardzo dobrze, to było moje marzenie by tu przyjechać, naprawdę mili ludzie, cudowne konie... marzyłam o takim miejscu.- Uśmiechnęłam się z lekka co nie było codziennością. Goci się nie uśmiechają, nie ukazują radości, tak mnie uczono... w rzeczywistości człowiek nie może nie ukazywać uczuć...to nierealne. Wreszcie dojechaliśmy do jakiejś wsi gdzie hodowano konie, było tu całkiem ładnie. Złote liście walały się nawet na drodze, co za samochodem pięknie wyglądało.
Gdy tylko samochód się zatrzymał wyskoczyłam z niego jak z procy, podchodząc do właścicieli stajni, którzy patrzyli na mnie z zaskoczeniem...biało-czarne włosy nie są codziennością, jednak byłam bardzo kulturalna, co zrobiło na nich dobre wrażenie i zaproszono nas do stajni...było tu wiele pięknych koni, ale moją uwagę przykuł koń Fiordzki imieniem Toru, od razu podeszłam do niego i zaczęłam go gładzić po pysku, chyba mu się to spodobało. Zaraz po tym właściciele przynieśli siodło i szczotki chcąc wejść do boksu, zaprotestowałam stwierdzając, że ja to zrobię. Fiord nie był wcale taki mały jak np Pandemonium który miał 120-130. Toru miał już prawie, że 150... Czyszczenie sprawiło mi i jemu dużą przyjemność, przy siodłaniu stał dość grzecznie. Następnie wyprowadziłam go ze stajni i skierowałam się w miejsce, gdzie wskazali mi właściciele. Wsiadłam na niego bez problemu i zaczęłam stępować wokół parkuru. Pan James uważnie mi się przyglądał, był chyba dumny z tego jaką miał uczennicę. Po dłuższej chwili zakłusowałam, miał bardzo miękki chód i wygodnie się na nim jeździło, przejechałam przez drągi dość precyzyjnie i o dziwo nie potrącił żadnego z nich...miał refleks chłopak! Potem przyszyło mi już zagalopowanie, nakierowałam go na jedną z przeszkód i skoczyliśmy... był wspaniały. Mimo iż trącił jedną z belek, ale nie był to skoczek. To w końcu koń ujeżdżeniowy... Zostaliśmy tez zaproszeni na obiad, co było bardzo miłe ze strony właścicieli. Ja bez namysłu stwierdziłam iż chcę kupić Toru... tak więc się stało. Wszystkie formalności zostały załatwione... i konik w przyczepie już czekał na powrót do Akademii, podziękowaliśmy za mile spędzony czas pożegnaliśmy się i odjechaliśmy. Potem już tylko zajmowałam się koniem...pomagałam się mu oswoić, Toru zazwyczaj wszystko i wszystkich wąchał by poznać to co go otacza, często się rozglądał....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)