Chwilę zajęło mi, zanim namówiłam Aleksandra, aby wraz ze mną udał się pod rozpiskę wiszącą na drzwiach dużej stajni. Muszę niestety przyznać - podczas gdy on był na zajęciach, ja jak zwykle nie mogłam usiedzieć na miejscu, więc po prostu wstałam, aby omówić z instruktorami szczegóły pierwszej jazdy Aleksandra. Z informacji, które tylko udało mi się od nich wyciągnąć, pospieszyłam do miejsca, w którym to widziałam się z brunetem po raz ostatni. Miałam nadzieję, że jeśli już dowie się o moim szatańskim postępku, to mimo wszystko puści mi go płazem, wiedząc, że robię to w imię wyższych idei. Wszystko robione było po to, aby chłopak choć trochę przekonał się do klimatu, który panował w Akademii. Nie musiał nawet ukrywać swojego niezadowolenia, bowiem gołym okiem można było ujrzeć, że kto jak kto, ale on nie znalazł się tutaj z własnej woli, a jak podejrzewałam - za pośrednictwem osób trzecich. Mógł kryć się cudnymi uśmiechami, które mydliły choć na chwilę moje oczy, wciąż poszukujące poszlaki w tej całej sprawie, jednakże zdążyć zauważyłam, że do wesołego wkroczenia do stajni jest mu daleko. Nie chciałam bezpośrednio wkraczać na za pewne trudny dla niego temat, więc jak na razie pozostawiałam jakiejkolwiek uwagi tylko dla siebie, jakby czekając na odpowiedni moment, w którym to najbezpieczniej mogłabym kroczyć po kruchym lodzie. Zbyt cenna była dla mnie nasza znajomość, aby tak po prostu męczyć go niefortunnym zestawem pytań, na który raczej nie był jeszcze gotowy. Zaciskając więc zęby, starałam się być cierpliwa, mimo że gdy jego coś gryzło, to gryzło i mnie. Z całego serca pragnęłam mu w tym wszystkim ulżyć, pomimo że nie wiedziałam, jak to zrobić.
- Wygląda na to, że masz wolną rękę co do wyboru konia - uśmiechnęłam się lekko, spoglądając na Aleksandra, który znowuż wnikliwie przyglądał się skrawkowi białego papieru, robiąc to znad mojego ramienia. Czułam się przy nim jak jakiś krasnal, który kompletnie nie pasuje do tej bajki, kiedy to postawiono obok niego ciemnookiego wielkoluda.
- Masz jakieś sugestie? - Zerknął na mnie po chwili, widocznie nie widząc na rozpisce już nic interesującego. - Jak na razie znam tylko tego szetlanda i Versace'a, a coś czuję, że jazda na nim to byłoby samobójstwo...
- On tak zawsze - wciąż się nieco uśmiechając pod nosem, jeździłam jednym z palców po kartce, weryfikując, czy aby na pewno zasugerowany przeze mnie koń będzie wolny. Wyglądało na to, że na wałachu miał nie jeździć nikt przed, ani nikt po, więc równie dobrze z czyszczeniem jego osoby mogły nam zejść wieki. Wiedziałam jednak, że brunet da sobie radę, tak też nie brałam w ogóle takiej opcji pod uwagę. - Hmm... Weź sprzęt Starsheep'a, chyba powinien być gdzieś na końcu siodlarni. - Dodałam, widząc, że raczej nie pozwoli mi udać się tam wraz z nim. Ostatecznie dostałam zaszczytną rolę nosiciela uwiązu, który i tak musiał zostać oddany chłopakowi, kiedy to poszedł po wałacha na padok. W międzyczasie ja siedziałam na murku za koniowiązem, znowu otrzymując rolę, którą wykonać mogłam "tylko ja" - pilnowałam naturalnie siodła, gdyby postanowiło gdzieś się ulotnić. I ta praca nie została powierzona mi na nazbyt długo - porzuciłam ją, przesuwając się kilkanaście centymetrów dalej, tylko po to, aby pogładzić pysk Starsheep'a, zaraz po tym, jak Aleksander przywiązał go węzłem do jednego z przeznaczonych do tego obręczy. Wszystko wszystkim, ale chyba naprawdę zaczynałam rozumieć, o co brunetowi chodziło - docierało do mnie, że zbyt długo to ja na miejscu usiedzieć nie potrafię, zwłaszcza, jeśli w pobliżu pojawi się jakiś kopytny. Tak też i było tym razem - gdyby nie to, że odczuwałam ból, siedząc z nogami luźno zwisającymi za murkiem, najchętniej wstałabym, i pomogła w oporządzeniu kasztana. Widocznie wyczuwając moje zamiary, chłopak raz na jakiś czas zerkał na mnie, niekiedy lekko się przy tym uśmiechając.
Całkiem miło było patrzeć, jak Aleksander mimo początkowej niechęci pewnie jeździ zgrzebłem po końskim grzbiecie, jakby na chwilę zapominając, jakie zwierzę stoi obok niego. Może moja rada podziałała? Kto wie, może zamiast Starsheep'a widział szczura, ewentualnie kota? Jeśli tylko to mu pomagało, to byłabym wstanie nauczyć te konie chodzić z gracją, niczym koty, i skakać rzeczy, które nigdy nie przyszło im na myśl, że są do przeskoczenia.
<Aleksander?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)