Strony

środa, 15 lutego 2017

Od Esmeraldy C.D Thomas'a

Suknia, buty.... JEZU WSZYSTKO! Cokolwiek bym nie przeglądała wszystko było takie zwykłe, niemrawe i zasłodzone.
-Nad czym myślisz?- zapytał Thomas wyrywając mnie jednocześnie z zadumy.
-J-ja?-z odpowiedziałam szybko.
-No a kto?- zaśmiał się przytulając mnie.
Znowu się zamyśliłam. Moje myśli powędrowały do ślubu, spotkały się też z myślami o ludziach i wszystkim co teraz akurat nie miało żadnego znaczenia. Powiedzmy, że mój tok myślenia, choć nie wiem jakbym od ślubu odbiegała, wracał do tematu ślubu.  Z mojego transu wybudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam i otworzyłam drzwi.
-NIESPODZIANKA!- krzyknęła moja mama wchodząc do pokoju.
Jeszcze jej tu brakowało... Miałam nadzieję, że nie przywiozła ojca... On z Thomasem to niedobre połączenie. Najlepszym wyjściem było by teraz ulotnienie się do niebios i nie pojawienie się już na ziemi, jednak z drugiej strony trochę tęskniłam za tymi maminymi pogadankami o kolorze odpowiedniego pudru czy tam jakości pieluszek. Tak, gadam o tym z moją matką.
-No gdzie jest twój Mruczek?- zaśmiała się moja mama zaglądając do pokoju dziecięcego.
-Że kto?- zapytałam zdziwiona.
Ona uśmiechnęła się i powiedziała.
-Nie ukryjesz się przede mną.
Szczerze zapomniałam o tym, że moja matka Mruczkiem nazywa Thomas'a. To wyglądało bardzo źle z uwagi na to, że dzieci dopiero uśpiliśmy a moja mama strasznie je lubi i zrobi wszystko by tylko się obudziły i trochę do niej "pogadały". Już po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i płacz maluchów.
-Co tu się...?- zapytał Thomas.
Westchnęłam i pokazałam na moją mamę.
-Dobra, ja się lepiej wyniosę.- zaśmiał się Thomas.
Poszłam do dzieci by je trochę uciszyć. Zastała mnie mała niespodzianka, ponieważ moja mama ululała 2 dzieci a ja nawet tego nie zauważyłam! Mamine metody działają na wszystkie maluchy.
-No, teraz wasza kolej!- powiedziała radośnie moja mama wychylając się z pokoju.
*****20 minut później*****
Dzieciaki już śpią. Moja mama umówiła mnie na przymiarki pewnie ze 200 sukni ślubnych, które wybrała dla mnie. Obawiałam się tylko, że jak zwykle będę niezdecydowana a matka kupi z 20 i zrobi się zamieszanie u kasjerek, co zwiastuje kolejne 50 rabatów, których nigdy nie wykorzystam. Kiedyś weszłam do sklepu z mamą kupić bikini. Nie mogłam się zdecydować, więc mama kupiła całą kolekcję. Wszystko super, gładko i ten teges. Nie obyło się bez tych rabatów, o ile dobrze pamiętam, zasypano nas małymi karteluszkami z wydrukowanymi tzw. "rabatami".  Pożegnałam się z Thomasem i dziećmi i razem z mamą podreptałyśmy do podjazdu.  Tam moja mama zaparkowała swojego Mercedesa, do którego szybko wsiadłyśmy. Zamieściłam się na siedzeniu obok kierowcy i do mojej ręki wpadło pewnie z 10 egzemplarzy gazetek dla niedoszłych panien młodych. Zajęłam się pierwszą gazetką, gdzie na pierwszej stronie tego, że egzemplarza widniała uśmiechnięta dziewczyna w białej, koronkowej sukni.
-Ta jest cudowna.- powiedziała moja matka z zachwytem.
Pokręciłam tylko głową i wzdrygnęłam się z lekka. Suknia ta wyglądała tak dziwnie, niby dobrze leżała itd., ale nie podobała mi się. Przeglądałam dalej. Tak naprawdę żadna szczególnie nie zawróciła mi w głowie, jednak zwróciłam uwagę na jedną z tych bardziej zjawiskowych. Jednak zanim dobrze jej się przyjrzałam, zadzwonił mi telefon. Szybko odebrałam.
~Tak Kotku?~ zaczęłam.
~Wychodzę z dziećmi na spacer. Tak jakbyście wróciły wcześniej.~powiedział szybko.
~Dobrze, buziaczki.~cmoknęłam do telefonu i rozłączyłam się.
Schowałam telefon i kontynuowałam przeglądanie. Chwilę mi to zajęło, zanim przeglądnęłam wszystkie katalogi. Roiło się tam od sukni, butów i innych akcesoriów. Każda suknia na swój sposób była inna. Jedna była delikatnie krótsza, następna miała opuszczony dół  a jeszcze inna miała jakieś małe drobinki wszyte w materiał. I jak tu wybrać?
-Esma, jakaś Ci się podoba?- zapytała moja mama.
-Wiedziałam, że o to zapytasz...- uśmiechnęłam się przyjaźnie.- Żadna nie zawróciła mi w głowie.- dodałam.
-Dobrze, po przymierzasz, zobaczysz i wybierzesz.- odpowiedziała.
Dojechałyśmy na miejsce, gdzie był jeden, wielki sklep z sukniami i innymi akcesoriami. Weszłyśmy do sklepu, gdzie pewnie z 10 kasjerek mówiło nam "DZIEŃ DOBRY!".
Każda patrzyła po sobie i coś szeptała, jednak ja skupiałam się głównie na sukniach. Nie były zbyt nadzwyczajne. Kilka przymiarek i wyszłyśmy z tego sklepu. Wsiadłyśmy do auta i jechałyśmy do następnego sklepu a do rąk wpadł mi kolejny pęk gazetek.
Po chwili dojechałyśmy na miejsce. Od razu w oczy rzuciła mi się pełna sukni, sukienek i innych cudów wystawa, jak i ogromny szyld.
-Mamo, ale to jest pracownia Simone.- zdziwiłam się.
-Nie zauważyłaś nagłówków w gazetkach?- zapytała uśmiechając się.
Spojrzałam na gazety pod pachą. No tak, nawet nie spojrzałam.  Rzeczywiście widniał tam napisik: S&T. Westchnęłam tylko.
-Nie zauważyłam...- wydukałam.
Mama zaśmiała się tylko i poszłyśmy do pracowni. Od razu przywitała nas z uśmiechem Simone.
-Myślałam, że już nie przyjedziecie!- wykrzyknęła na powitanie śmiejąc się.
Zaśmiałam się.
-Chodź, to pokażę Ci suknie, które wybrała Twoja mama.- powiedziała wskazując na manekiny.- Ale Pani nie idzie.- dodała wskazując na moją mamę.
-No dobrze...- mruknęła moja mama dość wesoła.
Podreptałyśmy za zasłony. Moim oczom ukazała się w swojej całej okazałości suknia, powiedzmy, że dość zwyczajna. Dekolt, rękawki i takie pufy na ramionach jak to nazywam.
*****Po 1 godzinie*****
Przymiarki skończone. Szczerze? Żadna mi się nie podobała i w tym był problem. Zostawała jeszcze propozycja uszycia tej "jedynej" na zamówienie.
-Dobra, tu macie kartę. Wszystko zaznaczacie, to co chcecie, by ta suknia miała.- powiedziała Mary, asystentka Simone.
Pokiwałyśmy głową i spojrzałyśmy na kartę. Była cała zapełniona wyrazami i na jednej stronie się nie skończyło. Zaczęła przeglądać wzrokiem całą kartę.
-Nie...- mruczałam.- Okej...- domrukiwałam co chwila.
Do zaznaczenia było nieco ponad 100 rzeczy, między innymi różne obszycia, wstążeczki, falbanki, koronki a nawet diamenciki. Po skończonym wypełnianiu, oddałam kartę i Simone miała zadzwonić kiedy suknia będzie gotowa i do przymiarki. Teraz oglądałyśmy dział z butami.
-Myślę, że do takiej sukni pasowałby wysoki obcas z paseczkiem na kostce, to jest u nas nowość...- mówiła Mary pokazując to kolejne buty.- Ewentualnie jeszcze nowością w tym sezonie są buty z podstawką.- zaśmiała się.
Akurat te buty zwróciły moją uwagę.
Umieszczam je jakby ktoś sobie ich nie wyobraził.
-Czy są jeszcze inne w takim typie?- zapytałam przymierzając bucik.
-Yhym...- zamyśliła się Mary.- Tak, tutaj proszę.

Co następne buty były jeszcze ładniejsze, aż w końcu doszłyśmy do tych, które zawróciły mi w głowie. Były to perłowe szpilki, na "podstawce",były nieco niżej kostki, na obcasie "opleciona" była gałązka kwiatu z listkami, a wszystko idealnie do siebie pasowało.W końcu te buty nam odłożyli, teraz welon. Postanowiłam, że z welonem nie ma co szaleć. Wybrałam ten najzwyczajniejszy na przypięcie. Po zakończonych wybieraniach wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy. Moja mama zatrzymała się w hotelu. Gadałyśmy przez drogę o wszystkim co musiałyśmy jeszcze załatwić.  Mama odwiozła mnie do Akademii i pożegnałyśmy się. Szybko schowałam wzór sukni do torebki i wbiegłam po schodach na górę. Tak jak podejrzewałam dzieci już spały...ale nie tylko dzieci. Szybko otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się po cichu. W pokoju dla dzieci było cicho. Mój narzeczony raczej już był w mieszkaniu, więc zaglądnęłam by się upewnić. Na kanapie, wtulone w Thomasa leżały WSZYSTKIE maluchy. Słodko to wyglądało <3  Chodziłam na palcach by ich nie obudzić, co nie wyszło mi, gdy wchodziłam do łazienki.
-Esma, to ty?- zapytał zaspany Thomas.
Po chwili usłyszałam kroki i drzwi do łazienki otworzyły się.
-Tak...- uśmiechnęłam się szybko i objęłam narzeczonego.
Dostałam buziaka w odpowiedzi na moje przytulantusy. Thomas wyszedł, a ja weszłam do wanny z ciepłą wodą. Zawsze odświeżało to jak nie wiem co. W mojej głowie roiło się od pomysłów różnego rodzaju, od jakichś kwiatków po wielkie kaktusy. Chodziło o kwiaty do pokoju oczywiście. Po chwili usłyszałam płacz dzieci, więc szybko wyszłam z łazienki. Maluchy domagały się żarełka, dlatego też nakarmiłam je i przewinęłam w tzw. "pieluchomajtki".  Razem z Thomasem je ululaliśmy, co chwila dając im buziaki.  Po kilkunastu minutach zasnęły.
************4 dni później************
Dzisiaj miała być suknia do przymiarki. Rano wstałam i nakarmiłam dzieci po czym zeszłam na śniadanie. Dosiadłam się do kilku dziewczyn, nie znałam pewnie z 4. Oczywiście znalazłyśmy wspólne fale, na których nadawałyśmy. Jednak szybko się zebrałam i wróciłam do dzieci. Maluchy nadal spały a Thomas wyszedł do sklepu po zrobić zakupy, gdy przyszłam do pokoju. A pomyśleć, że to kobiety są od zakupów. Chwilę poczekałam i Thomas zjawił się za około 20 minut. W tym czasie zrobiłam herbatę i myślałam nad wypracowaniem od pani Old.
-Kochanie, ja idę... coś załatwić.- zaśmiałam się w drzwiach.
Pożegnałam się z dziećmi i dałam im całusy. Zamknęłam drzwi i zeszłam na dół i czekałam na auto z mamą. Już po chwili podjechała moja mama i wsiadłam do auta.
-No cześć córeczko.- powiedziała i uśmiechnęła się.
-Hej.- odwzajemniłam gest.
Pojechałyśmy do Simone, która podobno już czekała na nas. Dojechałyśmy po 10 minutach, ponieważ autostrada była nawet pusta. Moja mama zaparkowała auto i weszłyśmy do pracowni.  Simone zaprowadziła mnie do przymierzalni i zawiązali mi oczy.
-Nie wiem czy to konieczne.- zaśmiałam się, gdy Mary zawiązała mi oczy.
-Konieczne, konieczne.- zaśmiała się.
Czułam jak zakładają mi suknie, zapinają ją i poprawiają. Po kilku minutach moja mama weszła do przymierzalni i westchnęła.
-Dziewczyno, pięknie....- westchnęła i usłyszałam jak podciąga nosem.
Rozpłakała się? Mary rozwiązała mi oczy i pokazała lustro. Nie uwierzyłam, że to ja! Suknia była opuszczona na ramionach i dość obcisła. Tył był spuszczony bardziej w tył. Koronka wszędzie, brokatowy materiał i 1 warstwę delikatnych halek. To co najbardziej mnie zaskoczyło to to, że zaproponowano, by dół sukni był odpinany! Wykonali to.  Bardzo się ucieszyłam.
-Jezu, jest piękna!-krzyknęłam.
-Cieszę się jak się podoba.- powiedziała Simone stając obok mnie.
Powiesili ją na wieszaku i założyli pokrowiec. Buty włożyli do pudełka i mama je kupiła. Zaniosłyśmy to do auta i mama odwiozła mnie do Akademii.
******Po kilkunastu minutach******
Wróciłyśmy do akademika i moja mama pomogła mi zanieść rzeczy do pokoju. Jako pierwsza weszłam do pokoju.
-Kochaniee, zamknij oczy.- zaśmiałam się
-Czekaj, najlepiej to ja pójdę do dzieci, nie będę podglądać Esmerko.- zaśmiał się i uniósł teatralnie ręce.
Moja mama szybko wniosła suknię do środka i wsadziła do szafy. Po chwili zawołałam narzeczonego i pokazałam mu co kupiła moja mama maluchom. Takie małe kubraczki na nasz ślub <3
Poszłam do kuchni i zrobiłam obiad. Pokroiłam sałatę, pomidory i kilka innych składników i upiekłam kurczaka. Do misek dałam wszystkie składniki, dla Thomas'a dałam kurczaka, jednak ja nie zjadłam kurczaka. Po kilkunastu minutach włączylismy telewizor i oglądaliśmy chwilę. Następnie ja siadłam do zadania zadanego przez pana Blythe. Później nakarmiłam dzieci i przewinęłam je.
*******30 minut później*******
Położyliśmy się do łóżka i oglądaliśmy filmy. Gdy film się skończył zgasiliśmy światło i wtuliłam się w narzeczonego.
-Wiesz co...? Będę Cię kochać do zasranej śmierci...- wyznałam.
<Kotalkuu? <3 Mrauu?>







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)