Strony

środa, 6 września 2017

Od Will'a C.D Oriane

-Panie Gilbercie! Co tu się dzieje?!- Kobieta, znana także jako dyrektorka Akademii, wkroczyła do stajni z gniewem wymalowanym na twarzy, po czym zgromiła mężczyznę spojrzeniem.- Niech Pan wyjaśni! Bez powodu nie krzyczy się na konia, a do tego na źrebną klacz!- Elizabeth nie miała pojęcia o tym, iż w boksie nie jest sama klacz.
-Ale...- Gilbert warknął, lecz nie pozwolono mu dokończyć.
-Miał mieć pan trening z Adeline, czyż tak?- Rose założyła rękę na rękę. Nic nie odpowiedział, a jedynie odszedł jak niepyszny w stronę krytej ujeżdżalni. Dzięki temu odetchnęliśmy z ulgą.
-Co ty odwalasz?- Oriane zaśmiała się, stanęła na palcach, składając pocałunek na moich ustach.
Szybko zapomnieliśmy o małym incydencie i tym razem, postanowiłem nie wariować w miejscach, gdzie jest możliwość nagłej i niespodziewanej obecności Gilberta. Zawsze pojawiał się w niewłaściwych momentach, dosłownie zawsze, jedynym miejscem był nasz pokój, choć kto wie- może niedługo i tam go zastaniemy, gdy będzie maltretował kota Oriane figurami ujeżdżeniowymi, woltami i ustępowaniem od łydki. Tak czy inaczej, brunetka wróciła do czyszczenia siwej, a ja ruszyłem tyłek do boksu mojej klaczy, stojącej w boksie za Whispherem. Chwyciłem nowy zestaw liliowych szczotek i wszedłem do boksu, w którym Sabina raczyła się dopiero co wymienionym sianem, prosto z Ekwadoru. Na powitanie poklepałem gniadą po spoconej szyi, oczywiście w ekspresowym tempie przeszedłem do szczotkowania. Zgrzebło, szczotka twarda, szczotka miękka, szczotka do grzywy i ogona, a na koniec kopystka i mokra szmatka z mikrofibry, którą przetarłem pysk Europe.
-Will!- Oriane powiedziała, wychylając się z boksu. Brunetka uśmiechnęła się w moją stronę, po czym przywołała mnie gestem.
Po cichu wyszedłem z boksu, po czym zajrzałem do pomieszczenia wyścielonego sianem, gdzie klęczała Szarooka z uchem przy brzuchu ciężarnej Silver. Oczywiście powoli, stąpając ostrożnie po skrzeczącym sianie, uklęknąłem tuż obok brunetki, po czym tak jak ona, wsłuchiwałem się w ruchy źrebaka. Zafascynowana dziewczyna jeszcze chwilę siedziała przy siwej Silver, po czym szybkim krokiem opuściliśmy "mieszkanie" klaczy. Z racji tego, iż jazda, prowadzona przez pana Rose miała się za chwilę zacząć, powiadomiłem Oriane i spytałem, czy nie zechciałaby udać się ze mną na jazdę, a przy okazji na trening Whisphera. Dziewczyna wyraziła zgodę na taki układ i już po chwili wyprowadzała gniadosza w jego pełnym ekwipunku, gdy ja dopiero zakładałem siodło na równy grzbiet Europe. Dwie minuty spóźnienia to nie kataklizm, ale wolałbym się więcej nie spóźniać- niestety moja prośba na pewno nie zostanie wysłuchana. Na głowę założyłem brązowy kask, następnie dobrze wyregulowałem strzemiona i sprawdziłem, czy puśliska są dobrze zamontowane i czy nie postanowią nagle się urwać, w najmniej oczekiwanym momencie. Pan Rose zgodził się, by Oriane towarzyszyła mi na treningu, a przy okazji rozruszała Whisa.
****
-I jak? Wybieramy się do Miami?- zapytałem, opuszczając kopyto klaczy, która ze zniecierpliwieniem czekała, aż w końcu w jej żłobie wylądują jej ulubione witaminy.

<Orcia? Wybacz,ale na więcej nie było mnie tym razem stać :c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)