Byłam mocno na kacu i naprawdę nie wiedziałam, co się przed chwilą stało. Pierwsze co zrobiłam, to oczywiście położyłam się do łóżka, gdyż łeb na*******ał mnie tak mocno, iż nic nie mogłabym zrobić w takim stanie. Jedynym dobrym rozwiązaniem, przy którym nie trzeba było mieć świeżej głowy, było właśnie położenie się spać.
***
-Esma, ale ty wiesz, że wczoraj całowaliście się przed naszymi drzwiami?- Naomi wypaliła, gdy już otworzyłam oczy.
-CO?!- wrzasnęłam wściekła, wstając szybko.- Wykorzystał to, że byłam pijana...- warknęłam, wychodząc z pokoju.
-Ale ty nic do niego nie czujesz?! Na trzeźwo i tak niedługo byście to zrobili. To niewinny pocałunek, Jezu, a zresztą chyba Ci się nawet podobało. - Naomi wrzasnęła za mną, nie odpowiedziałam, jednak powstrzymałam się przed atakiem na chłopaka. Fakt, nawet mi się podobało.
Wróciłam się więc do pokoju, jednak złość nadal nie ustąpiła. Na pewno pójście teraz na jazdę prywatną, którą miałam umówioną wraz z Naomi u pana Rose, było kolejnym najlepszym wyjściem. Umyłam zęby, po czym machnęłam lekki i szybki make-up (korektor pod oczy, by rozświetlić twarz, na powieki beżowy cień matowy, maskara na rzęsy, foliowy jasnożółty cień na powiece i oczywiście różowy kolor na ustach, tak, to jest lekki makijaż). Postanowiłam z braku laku pójść porządnie wyszczotkować moje konie, które świeciły czystością, gdy chciałam się nimi zająć od serca i miałam dużo czasu. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do stajni, to rozpoczęłam poszukiwania mojej skrzynki z najróżniejszymi przyborami pielęgnacyjnymi dla koni, właściwie to do każdego miałam inną - dla Desert w kolorze beżowym, dla Jaskółki w kolorze różowym, a dla Draculi w kolorze jabłka Antonówki. Koniem, którego postanowiłam pomęczyć jako pierwszego, była Desert, wręcz skacząca z radości na myśl, że zostanie wymyta i naoliwkowana przez swoją ulubioną osóbkę, rzecz jasna mnie. Do ręki wzięłam kantar Kasztanki, w tym przypadku Queen i mówiąc czułe słówka, odsunęłam zasuwę zabezpieczającą i otworzyłam boks na tyle szeroko, by klacz nie poobijała sobie żeber czy łopatek i wyprowadziłam ją do myjki, gdzie ze szlaucha lała się tylko i wyłącznie letnia woda. Podwinęłam rękawy, po czym już przypiętą klacz do obu ścian zaczęłam powoli oblewać wodą, a następnie mydlić jej sierść szamponem.
-Hej Eskuś.- usłyszałam nagle niski głos, który wprawił mnie w kolejny nalot samolotów, które spuszczały złość.- Wiesz...ja chciałem pogadać.- powiedział niepewnie.
-Pogadać?!- warknęłam cicho, po czym ścisnęłam w dłoni butelkę z szamponem. Obróciłam się na pięcie i wymierzyłam Gale'owi siarczysty policzek.- Nie będę z tobą gadać, nie po tym, co wczoraj zrobiłeś.- Bezwiednie się uśmiechnęłam.
-Ty tak na serio?- Gale zaśmiał się, pocierając czerwone miejsce na twarzy.
-Nie.- odparłam, śmiejąc się.- Przepraszam...- podeszłam do bruneta, kładąc swoją dłoń na jego policzku.
Klacz spłukałam i wytarłam, niestety okazało się, że mam bardzo mało czasu, więc Holsztynkę zaprowadziłam do boksu w polarowej derce i osiodłałam Jaskółkę.
Po treningu Naomi zaprosiła mnie, Gale'a, Lenę, Riley, Willa, Bellamy'ego, Adę, Helen, Oriane i Holiday na niby dziecinną, ale fajną grę w butelkę...oczywiście wszystko było dozwolone. Wszyscy zebraliśmy się wieczorem w pokoju numer 3, który swoją drogą zamieszkiwałam ja i Naomi. Butelka to była flaszka po winie, dobrym winie, które wypiliśmy przed zaczęciem gry. Usiadłam pomiędzy Leną a Willem, naprzeciwko mnie był Gale i Naomi. Jakoś tak wypadło, że pierwsze butelka wypadła na Oriane, która wybrała prawdę. Pytanie brzmiało: Wirtuoz czy Nadziejka. (nie wiem, co by wybrała Orcia, więc sorrki, nie ma odpowiedzi). Butelka kręciła się i kręciła, aż wypadło na mnie i Naomi, czyli to blondynka miała mi dawać prawdę (pytanie) lub wyzwanie.
-Prawda czy wyzwanie?- dziewczyna uśmiechnęła się, po czym zaplotła dłonie.
-Wyzwanie.- odparłam pewnie, siadając na kolanach.
-A więc pocałuj Gale'a.
-Poj****o Cię?!- warknęłam, spoglądając na oczywiście uśmiechniętego Gale'a.
Jednak wyzwanie to wyzwanie, więc ścisnęłam rączki i wstałam, po czym podeszłam do bruneta i już chciałam zrezygnować, jednak coś mnie powstrzymało. Przybliżyłam swoje usta do ust chłopaka, wszyscy patrzyli się na nas, jak na dziwaków, więc dodatkowo mi to przeszkadzało. Nagle Naomi popchnęła mnie na Gale'a i runęliśmy na łóżko. Popchnięcie spowodowało, że pocałowałam chłopaka, jednak nie potrafiłam się oderwać, i choć leżałam na nim w całkiem niewygodnej pozycji, to nadal trwałam w romantycznej chwili. Byłam na siebie tak bardzo zła, choć gdy spoglądnęłam w oczy chłopaka po pocałunku, zachciałam jeszcze i jeszcze. Znowu wbiłam się w jego męskie wargi, tym razem dobrowolnie. Gale objął mnie w talii, całkiem nie zważając na to, że dziewięć osób wpatruje się w nasze igraszki w osłupieniu.
Gale? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)