Strony

niedziela, 31 grudnia 2017

Od Gale'a C.D Esmeraldy

Jej wargi przyssały się do moich ust jak pijawka. Nie wiedziałem do końca jak zareagować, więc dałem się ponieść chwili. Mimo że było nam niewygodnie, trwaliśmy w tej pozycji, a gdy oboje chcieliśmy zmienić pozycję, zaczęliśmy się wolno przetaczać, jednak spadliśmy z łóżka, zamiast leżeć w wygodnej pozycji. Nie zważając na upadek, nadal wymienialiśmy się pocałunkami. Czułem na sobie wzrok dziewięciu osób czekających na dalsze poczynania. Nasze usta odrywały się tylko na chwilę, by nabrać choć trochę powietrza.
- Eska.- powiedziałem, odrywając na chwilkę swoje usta. Dziewczyna tylko mruknęła.- Może dokończymy później? – niechętnie zapytałem. Esmeralda spojrzała na tłum gapiów i na mnie.
- Może masz rację…- dziewczyna wstała i znów usiadła w kręgu. Butelka po kilkunastoletnim winie kręciła się nieustannie. Aż w końcu Will wylosował mnie.
- Prawda czy wyzwanie?- zapytał.
- Prawda.- odpowiedziałem stanowczo.
- A więc. Czy chcesz kiwnąć moją sis?- Po tym pytaniu zbladłem. Nerwowo spoglądałem na Esmeraldę. Ta jednak oczekiwała na moją odpowiedź, rozszerzając powieki. Nie mogłem się zdecydować czy odpowiedzieć zgodnie z prawdą, czy skłamać. Z jednej strony jak bym ich oszukał, to moje sumienie by mnie zjadło, ale z drugiej głupio tak się przyznać przy tej osobie…
- Em… W jakim sensie.- grałem na czas.
- No tak po prostu…- Po wypowiedzeniu tego zdania przez Will’a Esmeralda zabijała go wzrokiem. –No dalej! Jednym słowem! Tak lub nie.- dodał po chwili.
- Możliwe…- odpowiedziałem, nie chcąc mówić wprost.
Wiedziałem, że temat mój i Esmy będzie dalej drążony… Chyba każdy wylosował, kogo tylko mógł. Chociaż? Zostałem tylko ja i Eska. I tak też się stało! Po tym, jak dziewczyna wylosowała mnie, zdecydowała w mojej osobie, że da mi wyzwanie.
- Jutro o 22:00 w stajni prywatnych na sianie.- powiedziała bez zastanowienia. Wszyscy byli zaskoczeni tym, co powiedziała Esmeralda. Każdy po wyjściu zaczął główkować, co Esma chce tam ze mną zrobić… Szczerze mówiąc, byłem i podniecony i wystraszony. Jednak udało mi się zasnąć. Z samego rana obudził mnie Avenger żądający karmy. Po założeniu sensowniejszych ubrań zszedłem na śniadanie. Dziś nie chciałem siadać obok Esmeraldy… Więc usiadłem przy Riley, która zresztą była bardzo miła. I ja i Eska co chwila patrzyliśmy się na siebie. Jednak tylko po to, by zobaczyć czy ten drugi nie spogląda… Nawet moja ulubiona herbata z sokiem malinowym mnie aż tak nie cieszyła. W pokoju o mały włos, a bym umył zęby mydłem w płynie! Coś siedziało mi na sercu (a może na wątrobie, żołądku, płucach?). Nie mogłem zebrać myśli. Cały czas w głowie huczało to zdanie, które wypowiedziała wczoraj Esmeralda. Gdy podszedłem do pani Rose po to, by oświadczyć, że chcę dzierżawić Miriam, spotkałem tam Eskę, która na mój widok odwróciła wzrok. Tak czy siak, udało mi się „zdobyć” klacz. Uradowany w podskokach pognałem po ów konia. W boksie nr 2 czekała moja piękność (nie. To nie była Esmeralda XD). Na dzień dobry dałem jej smaczka. Klacz cicho parsknęła. Podążyłem w stronę siodlarni, gdzie czekały też na mnie szczotki. Ekwipunek wystawiłem na powietrze. Po wyprowadzeniu ze stajni i przywiązaniu do słupka Miriam wyciągnąłem pierwszą szczotkę. Czyszcząc jej sierść z drobin zaschniętego błota, myślałem o tym, dlaczego Esmeralda spoliczkowała moją twarz… Bo w końcu to ona zaczęła… XD Po dokładnym wyszczotkowaniu klaczy zacząłem rozczesywać jej grzywę. Po tej czynności zaprałem się za czyszczenie kopyt kopystką. Po trzydziestu minutach pielęgnacji klacz promieniała. Siodło było dość lekkie, ale cały cyrk zaczął się przy dopinaniu popręgu! Miriam próbowała mnie ugryźć i kopnąć! Jednak ja się nie dałem. Jak lew walczyłem ze wstrętnym paskiem. Na ujeżdżalni nikogo nie było. Do jazdy miałem półtorej godziny. Po rozstępowaniu klaczy ustawiłem sobie drągi, przez które później przejeżdżałem. Po zagalopowaniu na ujeżdżalni pojawił się Avenger! Nie wiedziałem, jak klacz na niego zareaguje. Od razu zacząłem go wyganiać, jednak ten z każdą sekundą był coraz bliżej Miriam! Byłem przygotowany na upadek, jednak klacz zaprzyjaźniła się z psiakiem. Po udanej przejażdżce na mojej nowej klaczy wypuściłem ją na padok, po czym udałem się do pokoju. Całkiem zapomniałem o słowach dziewczyny! Minął już obiad i kolacja. Wszedłem pod prysznic. Po kąpieli przypomniałem sobie, że Esmerala miała się ze mną spotkać! Pobiegłem pod miejsce spotkania, jednak ta była oblężona! Nagle z kieszeni dobiegł dzwonek informujący mnie o tym, że ktoś napisał do mnie wiadomość. Napisała ją Eska.
- Stajnia dzierżawek. Czekam.- napisała dziewczyna. Niezwłocznie pobiegłem do tego miejsca. W jednym z boksów leżało siano, a na nim Eska. Dziewczyna jak otworzyłem boks, wstała i podeszła do mnie. Zamknąłem boks, uśmiechając się. Esma chwyciła mnie za koszulkę i przyciągnęła do siebie, po czym delikatnie mnie musnęła w usta swoimi wargami. Dziewczyna popchnęła mnie na siano, gdzie czekałem na to, co zrobi dalej. Esmeralda położyła się na mnie i zaczęła całować. Spodobało mi się. Eska zaczęła ściągać mi koszulkę, a gdy miałem zacząć rozpinać pasek od spodni ta wstała i powiedziała:
- No chodź…
- Ale… Myślałem, że… Gdzie?!- Zapytałem zawiedziony.
- No w końcu chciałeś, żebym dała ci kilka wskazówek na temat skoków… Bierz Miriam.- Powiedziała.

Esma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)