Strony

środa, 5 grudnia 2018

Od Riley C.D Grace

Ach! Czy może być coś piękniejszego niż wolniuteńki sobotni poranek? Wskazówka ściennego zegara powoli zbliżała się do okrągłej dziesiątki. Odsłoniwszy zasłony przez dłuższą chwilę przypatrywałam się widokom za szybą, a właściwie koniom dumnie galopującym w świetle słońca na padoku widocznym z okna. Tak, to zdecydowanie dobra pogoda na trening! Zaraz po śniadaniu, szybko ogarnęłam się w łazience i wraz z Nilay'em na ramieniu pomaszerowałam w stronę wyjścia, uprzednio dokładnie zamykając za sobą drzwi. Mały, srebrny kluczyk spoczął sobie grzecznie w mojej kieszeni, wraz z paczką miętowej gumy do żucia, szminką, końskimi ciastkami i całą resztą rozmaitych śmieci (które swoją drogą nie wiem po co nadal tam trzymam). Znając życie odkopanie go potem zajmie mi wieki, ale pomińmy to.
Dotarłszy na miejsce, wpierw wstąpiłam do siodlarni po ekwipunek i przybory pielęgnacyjne. Swoją drogą będę musiała w najbliższym czasie pomyśleć o przystrzyżeniu Mlaskacza, bo jeszcze trochę i będzie wyglądać jak czarny baranek. Zgarnąwszy z półki szczotki i ręcznik pomknęłam do boksu Melindy, która zdawała się dziś być w wyjątkowo dobrym nastroju.
- Ello piękna, posuń się kawałek, bo nie mogę wejść - zachichotałam powoli otwierając drzwiczki.
Kobyłka chyba nie skumała o co mi chodzi, a nawet jeśli, to nie zamierzała wykonywać moich poleceń, ledwie postawiłam jedną nogę na ściółce w boksie, a ta już cofnęła się zadem bezpośrednio na drzwiczki, tym samym przez moment mnie unieruchamiając.
- Ejejeje! Bez takich numerów!

~•~Kilka minut później~•~

Kiedy już uporałam się z oporządzeniem Meli, wyprowadziłam ją na plac. Na dobry początek zrobiłyśmy parę kółek wzdłuż barierki, aby rozruszała trochę mięśnie, po czym przeszłyśmy do bardziej wymagających ćwiczeń. O dziwo Panna ADHD spisywała się dzisiaj nad wyraz dobrze, co wydawało mi się nawet trochę podejrzane...
Podczas gdy kara energicznie wykonywała kolejne ósemki, Nili przysiadł sobie na ogrodzeniu, uważnie obserwując nasze poczynania. Hm, nie dziwię mu się, też na jego miejscu wycofałabym się z takiej karuzeli, od której nawet mnie zaczęło się już kręcić w głowie, czego niestety nie można było powiedzieć o Melindzie, bo bieganie w kółko najwyraźniej sprawiało jej sporo radochy.
Gdy w końcu się zmęczyła, spokojnym krokiem odprowadziłam ją do boksu, gdzie zadowolona zajęła się swoimi sprawami, zaś ja i Nilay udaliśmy się do siodlarni, w celu odniesienia rzeczy. Wracając nieoczekiwanie dostrzegłam kogoś obok boksu jednego z koni stajennych. Dość niska, szczupła brunetka. Hm, nigdy wcześniej tutaj nie widziałam, toteż uznałam, że chyba powinnam jakoś ją powitać. No dobra, tylko jak zacząć? Standardowe cześć czy może jakoś inaczej?
- Widać, że jesteś tutaj nowa. - stwierdziłam, spoglądając na dziewczynę z uśmiechem na twarzy. Okay, nie była to chyba najlepsza forma powitania, ale na żadną inną w obecnej chwili niestety nie było mnie stać.
Nieznajoma obróciła się raptownie, przez krótką chwilę lustrując mnie przepełnionym zakłopotania wzrokiem.
- P-przepraszam. - wyjąkała, zerkając to na mnie, to na przełykającego już łapczywie owoc wierzchowca.
- Przepraszasz za co? - uniosłam brwi, z trudem powstrzymując cichy chichot, jednak w porę się ogarnęłam i odetchnąwszy cicho, dodałam - Tutejsze konie zawsze są bardzo zainteresowane nowymi w akademii, a jeszcze bardziej zawartością ich kieszeni... - wypowiadając ostatnie słowo zerknęłam kątem oka na Sifil, który parsknął tylko zadowolony. Czyżby wiedział, że o nim mowa?
- Ach, rozumiem - kąciki ust ciemnowłosej delikatnie uniosły się ku górze w sympatycznym, acz wciąż nieco onieśmielonym uśmiechu.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że chyba wypadałoby się przedstawić i poznać imię nowo poznanej dziewczyny.
- A tak w ogóle to jestem Riley. Od dawna tutaj jesteś?
- Grace, miło mi - powiedziała lekko uściskując moją dłoń - Nie, dopiero co przyjechałam.
- Wiesz, jeśli chcesz mogłabym oprowadzić cię po akademii, chyba że masz już jakieś inne plany... - wysunęłam propozycję, w głębi serca mając nadzieję, iż dziewczyna się zgodzi.
Ku mej uldze, po niedługim namyśle powiedziała:
- W sumie, czemu nie?
- Okay, wobec tego chodźmy. Na początek pokarzę ci wszystkie stajnie i siodlarnię.
- Wszystkie? - zdziwiła się nieco.
Pokiwałam głową, zmierzając korytarzem w stronę solidnych, drewnianych drzwi - Tak. Akademia posiada trzy stajnie: główną, jedną dla koni prywatnych i jeszcze jedną dla koni do dzierżawy. A to jest właśnie siodlarnia... - otwarłszy drzwi zaprosiłam ją teatralnym gestem ręki do środka, po czym zaczęłam tłumaczyć dalej - Każdy koń ma własny wieszak na ogłowie i siodło, a zaraz za stajnią znajduje się mała paszarnia, którą też za chwilę odwiedzimy. Poza tym, są jeszcze myjki i solarium, ale to już potem. - posłałam nowej koleżance szeroki uśmiech - Wiesz, jeśli nie zmęczyła cię bardzo moja paplanina, mogłybyśmy po obiedzie pojechać w teren. Co ty na to?

Grace? :3

720 słów = 3 punkty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)