- Kocham Cię, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - mruknąłem, składając delikatny pocałunek na czole kobiety. - Teraz liczysz się tylko Ty, nikt inny, jesteś najważniejsza. - dodałem i uśmiechnąłem się, ruszając w dalszy spacer.
- Ja Ciebie też kocham, o wiele mocniej niż Ty! - zachichotała i ukryła swój szeroki uśmiech za kołnierzem rozwianego, piaskowego płaszcza. - Zaś teraz, mój Książę, co powiesz na wymknięcie się do kawiarni po drugiej strony ulicy? Nie ukrywam, że wybranka Twego serca jest niesamowicie spragniona.
- Dobrego seksu? - wtrąciłem, podnosząc jedną brew. - To chciałaś powiedzieć? - fuknąłem.
- Kawy, Harry, dobrej kawy.
Szatynka zmarszczyła ciemne brwi, starając się ukryć rozbawienie zaistniałą sytuacją. Przewróciłem oczami i splotłem jeszcze silniej nasze palce, pokonując jedną z londyńskich uliczek. Po przekroczeniu progu okazała się być urządzona z imponującym rozmachem, który uświadczył mnie w przekonaniu, że w kawiarence można spotkać przeróżne, arystokratyczne osobistości. Zajęliśmy jeden ze stolików w zacisznym kąciku, którego klimat ocieplało światło płynące ze świeczek i niewątpliwie urocze bukieciki białych kwiatów. Siadając naprzeciw siebie, uraczyliśmy się wzajemnym spojrzeniem, które ciągnęło się aż do momentu przybycia kelnera. Jego głos przerwał nam chwilę wyciszenia, usilnie rozrywając nasze powiązanie.
- Dzień dobry, czy państwo jest już skłonne do złożenia zamówienia? - zapytał nieco przez nos, niewysoki blondyn, uśmiechając się najszerzej jak potrafi. Caroline odwzajemniła jego uśmiech, na co silniej ścisnąłem jej dłoń.
- Zapewniam, że zawołamy pana, jeżeli dostaniemy chociaż pięć minut na zajrzenie do karty. - uśmiechnąłem się jadowicie, a już po chwili odprowadzałem chłodnym wzrokiem męską sylwetkę.
- Więc czego sobie panienka życzy? - zaśmiałem się, napotykając oschłą minę brązowookiej. - Przykro mi, ale teraz ja będę zazdrosny.
- Jesteś głupi, ale mniejsza, przecież nie można mieć wszystkiego. Ja poproszę zieloną herbatę, ananasową. Królewicz pewnie będzie chciał kawusię, nie zdziwię się, jeśli weźmiesz cynamonową.
- No niestety, ale tym razem Cię nie zaskoczę i wezmę cynamonową. - westchnąłem i przywołałem kelnera, kiwając delikatnie palcami. Składając zamówienie, cały czas śledziłem zachowanie Caroline, usilnie starając się by nie nawiązała żadnego kontaktu wzrokowego z blondaskiem. Szybko kończąc wiązankę życzeń, wróciłem do spoglądania w ciemne tęczówki Caroline, próbując domyślić się o czym aktualnie myśli. Nie miałem jednak nawet pomysłu, rozwodząc nad zawiłością umysłu dziewczyny. Nastolatka obracała w palcach saszetkę z cukrem, również topiąc się gdzieś w moich oczach. Cisza trwała, dla osoby z zewnątrz świadczyłaby pewnie o kłótni pary, ale dla nas znaczyła znacznie więcej niż rozmowa. Bez dotyku, ani słów, pożądaliśmy siebie nawzajem, czasami posyłając sobie jedynie zadziorne uśmieszki. Nagle na naszym stoliku pojawiły się filiżanki z parującymi cieczami. Popijaliśmy je urywkowo, parząc sobie wargi, zbyt kuszeni smakiem swoich napoi. Absolutną ciszę rozerwał kaszel Caroline, jakby tchnienie jej płuc, błagające o zaprzestanie palenia.
- Widzisz, nawet Twój organizm nie chce, żebyś paliła. - uśmiechnąłem się cwaniacko i odstawiłem białe, kruche naczynie. - Nie, a tak poważnie, Skarbie, musisz się zastanowić nad rzuceniem palenia.
- Naprawdę mówisz to na podstawie jednego kaszlnięcia? Przecież równie dobrze mogłam się zachłysnąć herbatą.
- Przecież mieszkam z Tobą już od kilku miesięcy, myślisz, że jestem głupi i nie słyszę? Jesteś młoda, więc nie marnuj się na te fajki, przecież to nie jest Ci do życia potrzebne. Nie to co kawa. - fuknąłem i wystawiłem język do kobiety, która wymownie postukiwała paznokciami o blat stołu.
- Powiedział ten co nie pali, nie pije, nie bierze narkotyków. - uśmiechnęła się żarliwie.
- Nie poruszaj kwestii narkotyków, jasne? - przymrużyłem oczy i wpiłem spojrzenie w szatynkę, która zaczęła szukać wyjścia z głupiej sytuacji. - Nieważne, masz rację. Nie ukrywam jednak, że wolałbym, jakbyś zastanowiła się nad odłożeniem papierosów, a przynajmniej ich ograniczeniu.
- Zobaczymy. - skwitowała i otuliła dłońmi porcelanę, mocząc wargi w herbacie. Sam dokończyłem swoją kawę i delikatnie wtuliłem się w oparcie fotela, na którym przyszło mi usiąść. Wpatrywałem się w dziewczynę, która swoją delikatnością przypominała anioła, motyla, który dopiero rozpoczął swój jedyny dzień życia. Widząc, że kobieta odłożyła naczynie i zarzuca już na swoje ramiona okrycie, sam założyłem ciemny płaszcz i biorąc dziewczę pod rękę, opuściłem lokal, zostawiając na ladzie należność za napoje i duży napitek. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym delikatne dłonie kobiety sięgnęły po paczkę papierosów, zachęcająco wyciągając jeden w moją stronę.
- Pieprzyć postanowienia. - wzruszyłem ramionami i zabrałem jedną bibułkę. Racząc się nikotyną, kroczyliśmy rozświetloną już alejką, przyglądając się światłom Londynu.
Stopniowo zbliżaliśmy się do pustego domu dziadków Caroline, którzy najpewniej postanowili wyskoczyć do jakiejś restauracji. Delikatnie trzęsącą się dłonią, jakimś cudem wcelowałem kluczykiem w zamek i z lekkim skrzypieniem otworzyłem drewniane drzwi, przepuszczając przed siebie kobietę. Gdy oboje pozbyliśmy się obuwia i okrycia wierzchniego skierowaliśmy się do salonu, gdzie wzajemnie, bez żadnych słów, rzuciliśmy się niemalże na siebie. Namiętnie całowałem odkrytą szyję kobiety, pochłaniając całą bliskość i słodki zapach jej perfum. Bez żadnej przerwy całowałem kobiece ciało, często wracając do ciepłych, pełnych warg. Szatynka ułatwiła mi pozbycie się jej koszulki, unosząc ręce do góry. Sama pozbyła się mojej części garderoby, błądząc drobnymi dłońmi po moim odkrytym torsie. Uklęknąłem przed sylwetką Caroline i ucałowałem jej podbrzusze, przy czym kobieta odchyliła głowę w niemym westchnięciu. Moje dłonie zajmowały się krągłym, jędrnym biustem szatynki, która zaczęła lekko pojękiwać. Chaotycznie pozbyłem się spodni nastolatki, odsłaniając czarne, koronkowe figi. Gdy usłałem cały brzuch buziakami, pozbyłem się biustonosza, który dał mi pełny dostęp do piersi. Przyssałem się niemalże do nich, przygryzając, ssąc, czasami pozostawiając niezdarne bezbolesne siniaki na delikatnej skórze. Przyparłem kobietę do regału z książkami. Moja chwila nieuwagi została słusznie wykorzystana, bowiem w jednej sekundzie zostałem pozbawiony spodni. Dziewczęce palce sunęły po moim członku przez materiał bokserek, dobrze wiedząc, że sprawiają mi tym niesamowitą przyjemność, dostarczając mi jeszcze większą dozę niecierpliwości. Odrywając jednak w jednej chwili dłoń brązowookiej, zsunąłem jej figi i delikatnie odstawiłem kobiecą nogę na jedną z półek. Dało mi to zdecydowanie większy dostęp do kobiecości Caroline, która przy zetknięciu moich warg z skórą jej ud delikatnie jęknęła, zaciskając palce na krawędzi regału. Zniecierpliwiona dziewczyna wczepiła swoje palce w moje włosy, delikatnie je ciągnąc, przy każdym z moich świdrujących ruchów. Jeden z palców delikatnie otarł się o wrota do największego spełnienia, pobudzając jeszcze bardziej kobiece pragnienie. Caroline szybko jednak podciągnęła mnie do góry i pozbawiła mnie bokserek, ponaglająco na mnie zerkając. Nie czekając na kolejny sygnał, przyparłem do kobiecego ciała, wykonując pierwsze mocne pchnięcie. Ruch moich bioder stopniowo przyspieszały, poruszając nie tylko Caroline, a regał, który zaczął się delikatnie kołysać na boki. Nie mogąc się powstrzymywać, coraz silniej wsuwałem się w kobietę, która niemalże wariowała z dostarczanej przeze mnie dawki przyjemności. Zwalniając jednak lekko swoje ruchy, wpiłem się w rozchylone wargi dziewczyny, ogniście je całując. Nasze języki tańczyły wokół siebie, starając się wygrać jakby nieustającą walkę. Szybko jednak zakończyłem pocałunek i ponownie mocno zacząłem napierać na kobiece krocze. Szatynka szybko jednak spięła swoje mięśnie i głośno krzyknęła, zaciskając swoje palce na krawędziach półki. Pozostając jednak w kobiecie, ściągnąłem jej nogę z regału i chwytając ją pod pośladki, uniosłem, kierując się w stronę schodów. Pocałowałem jej mostek, długo pochłaniając zapach jej ciała. Pokonanie schodków nie przysporzyło mi jednak większej trudności i już po chwili układałem Caroline na zasłanym łóżku.
- To jeszcze nie koniec. - mruknąłem i wpiłem się w usta nastolatki.
Cukiereczek? <3
Powrót Madziuchny musiałam zwieńczyć osiemnastką, przepraszam <3
1143 słowa = 6 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)