- Jade… Ej, Jade- podrzuciłem ją lekko.
- Co? Co?- brzmiała, jakby dopiero się obudziła.
- Jajcooo- zaśmiałem się, na co lekko trzepnęła mnie ręką w głowę- Żartowałem. A tak na serio to chodziło mi o to, że moglibyśmy skombinować od instruktorów jakąś choinkę do pokoju.
- No Collin, nie spodziewałam się, że to powiem, ale chociaż raz wpadłeś na jakiś dobry pomysł- poklepała mnie lekko po ramieniu, śmiejąc się pod nosem.
- Ach tak? To zazwyczaj mam złe pomysły? O, wiesz co. Teraz też wpadłem na kolejny, głupi pomysł- zachwiałem się na boki, jakbym miał ją zaraz zrzucić, a ta momentalnie mocniej się złapała.
~*~
Jak się okazało, instruktorzy dali nam wolne. A zasłyszeliśmy to od dwójki uczniów rozmawiających o tym i stojących pod wejściem. Radość nasza była przeogromna. Reszta dnia była przesiedziana w pokoju. Jednocześnie umilałem Jade czas grając na keyboardzie różne świąteczne piosenki. Potem trochę na skrzypcach, co chyba bardziej jej się spodobało.
Tak właśnie mijały nam dni do świąt. No, czasami jeszcze się gdzieś przejechaliśmy. W końcu nastał ten ostateczny dzień. Nie chciałem go jednak psuć Jade. Ona nie jest mną i nie musiała siedzieć ze mną w pokoju przez ten cały czas, bo ja sobie tak wymyśliłem. Umknąłem jej gdzieś pod pretekstem wyjścia do łazienki i wrócenia dosłownie za chwilę. Czułem się tym wszystkim przytłoczony. Jednak w większym stopniu było mi najzwyczajniej w świecie smutno. Pierwsze święta bez rodziny już mi się nie podobają. Dziesięć minut później trwały już próby uspokojenia tego dzikiego tłumu. Ja natomiast leżałem na łóżku, gapiąc się w sufit. Z tego letargu wybudził mnie dźwięk dzwonka. Mama. Od razu odebrałem, jakbym nie rozmawiał z nią od co najmniej dziesięciu lat.
- Hej Collin. Pomyślałam, że razem z tatą i Nicolette zadzwonimy do ciebie- jak najszybciej włączyłem wtedy kamerę.
Byli tam. Cała trójka i nawet dziadkowie. Boże. Ile ja bym dał, żeby znowu tam z nimi być.
- Cześć Collin!- usłyszałem ten dobrze mi znany głos Nicole.
- No cześć mała- uśmiechnąłem się.
Gadaliśmy bitą godzinę. Cały czas starałem się nie pobeczeć. Jednak gdy tylko się rozłączyłem, odetchnąłem głęboko. Potem ktoś wszedł do pokoju, nawet nie zwracałem na to uwagi. Po prostu siedziałem, przecierając wilgotne od łez oczy.
- Collin…?- głos Jade wydawał się być zatroskany.
Jeszcze tego brakowało. Żeby widziała, że się mażę.
- To nic takiego. Po prostu… Coś mnie swędziało i niechcący się dźgnąłem w oko- wydobyłem z siebie najszczerszy uśmiech, na jaki tylko było mnie teraz stać.
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)