Ratując się przed kolejnym pociskiem wodnym z ręki Shawna wskakując na
Moon wywaliłam się z drugiej strony uderzając głową o spory kamień.
-Wszystko ok?- zapytał z niepewnością w głosie.
-Tak... Tylko... Ugh... Krew... Wszystko w porządku. Wracajmy.-
uśmiechnęłam się sztucznie. Najwyraźniej uwierzył ku mojej uciesze.
Wsiadłam z powrotem na Moon, kiedy on dosiadł Demeter i wróciliśmy do
akademii gadając po drodze jak najęci. Dawno po tak krótkim czasie nie
złapałam z nikim kontaktu.
~*~*~*~
-Chodź, tu mamy stołówkę. Nie spóźniliśmy się na obiad. Cud!- ucieszyłam
się. Może i się nie spóźniliśmy, ale został tylko jeden wolny stolik -
obok Bridget. Nosz kur*a No...
-Masz plan ucieczki?- zapytał szeptem chwytając za talerz ze spaghetti. Uśmiechnęłam się.
-Ja nie uciekam... Będzie przeszkadzać, skończy z... albo lepiej nie będę nic mówić, tylko zostawię ci niespodziankę.
-Jak wolisz- zajęliśmy miejsca przy stoliku. Co jakiś czas było słychać piskliwy rechot tapeciary.
-Hej, jak nazywa się twoja szczotka?- odwróciła się.
-Widać, że jesteś bystra jak woda w kiblu.- przewróciłam oczami.
-Widelec.- dokończyła nie zwracając uwagi na mój komentarz i zaczęła się
śmiać. Miarka się przebrała... Wstałam razem z naczyniami i z całym
impetem wylałam reszty kompotu z wiśni.
-Nie mów za dużo bo ci się zęby spocą.- słodko się uśmiechnęłam na
pożegnanie. -Shawn idziesz?- wybudziłam chłopaka który stał osłupiały.
Pokiwał szybko głową i skierował się za mną do salonu. Towarzysz
postanowił tylko zmienić buty z oficerek na trampki... Jakież było jego
zaskoczenie kiedy poczuł coś... miękkiego i ciepłego... Spanikowany
wyjął pospiesznie stopę i obejrzał skarpetę. Przypatrywałam się z
rozbawieniem.
-Kur*a... Kot mi narobił do butów!!!- wydał jęk. Zaśmiałam się szczerze.
Shawn?
Uprzedzałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)