W końcu musiałam pójść po kogoś kto rozdzielił by tą dwójkę. Przy wyjściu spotkałam Ryana, Caleba i Thomasa. Szybko wyjaśniłam im co się stało. Od razu chłopaki rozdzielili ich. Hache został unieruchomiony, a Matteo wyprowadził Thomas. Przykucnelam przy moim chłopaku i rzekłam:
- Przyjdź do mnie jak się ogarniesz, dobrze?
Nie czekając na odpowiedz zdjęłam wrotki i poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam coś szkicować. Po około czterdziestu minutach skończyłam mojego jeża. Rysunek całkiem mi się podobał. Wyglądał dość realistycznie, nawet kolce które zawsze sprawiały mi duży problem tu wyszły ładnie i naturalnie. Udało mi się że na rysunku nie było żadnych rozważań od ołówka co często psuło moje prace i wyglądało bardzo, ale to bardzo nieestetycznie. Gdy skończyłam oglądać i analizować moją prace do pokoju bez żadnego pukania wpadł chyba jeszce lekko zły i zdenerwowany Hache:
- Nastepbym razem pukaj - rzuciłam.
Chłopak westchnął tylko i rzekł:
- Luna czy ciebie naprawdę nic nie łączy z tym chłopakiem?
Hache naprawdę myślał że podoba mi się Matteo ... jedyny chłopak który podbił moje serce to ON.
- Jedynym chłopakiem którego naprawdę kocham jesteś ty.
- Wyglasalo to trochę innaczej.
- Hache - złapałam go za ręce - jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Nikim więcej.
- Napewno?
- Tak.
Złączyła nasze usta w pocałunku. Hache odwzajemnił gest i dosc mocno objął mnie w talii.
- Naprawdę cię kocham. Tylko ciebie i nikogo innego. I naprawdę nie waż się myśleć że jest innaczej - powiedziałam
Nawet nie wiem kiedy upadliśmy na łóżko. Pomiędzy namiętnymi pocałunkami szepnęłam:
- Hache ...
- Tak?
- Zróbmy to ...
Hache?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)