Strony

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Od Irmy C.D Jonathana

- A szpital ich przypadkiem już nie powiadomił? - spytałam siego - Z tego co wiem, to szpital ma nawet taki obowiązek...
- Owszem pani Irmo! - usłyszeliśmy nagle - Obróciliśmy się, a w progu zobaczyliśmy dwóch umundurowanych mężczyzn w czarnych garniturach.
- Kim państwo są?! - spytałam przestraszna.
- Sierżant Greg i Parker - przedstawili się - Szpital powiadomił nas o pani postrzale - powiedział lekko się przybliżając, co mi się nie spodobało i odruchowo zacisnęłam rękę na ręce chłopaka.
- Proszę się nie bać - powiedział łagodnie - Chcieliśmy spisać pani zeznania - powiedział stojąc nade mną.
- Ktoś chce mnie zabić - odezwałam się nagle co ich wcale nie zdziwiło.
- Niech mi pani opowie wszystko od początku - podsunął mi i usiadł na krześle obok Jonathana.
- Wydaje m się że Ci co próbują mnie zabić, stoją za wypadkiem moich rodziców, którzy zginęli jak byłam jeszcze dzieckiem - powiedziałam na co zmarszczył brwi - Moi biologiczni rodzice zginęli w wypadku, ale ja jestem przekonana że to nie był wypadek... Wiem że to dziwnie brzmi ale tak czuję... Dzisiaj zadzwonił do mnie zastrzeżony numer. Zazwyczaj nie odbieram takich połączeń, ale myślałam że to może moim przybrani rodzice, bo czasami dzwonią z biura, jednak to nie byli oni... Jakiś męski głos powiedział " Znajdziemy Cię", a krótko potem ktoś nas śledził i zostałam postrzelona - powiedziałam a on to wszystko zanotował, a kiedy skończył, zamknął swój notes i się odezwał:
- Nie brzmi to dobrze! Wszczynamy śledztwo w tej sprawie... Jeśli ma pani rację, to potrzebna będzie pani ochrona.... Mogę spytać z kąt pani jest? - spytał.
- Urodziłam się i wychowywałam w Polsce, ale kiedy zostałam z siostra zaadoptowana, to przeprowadziliśmy się do Miami - odparłam na co pokiwał głową.
- A więc dostanie się do akt nie będzie takie proste... Musimy nawiązać kontakt z policja w pani kraju - odparł , wstał i jeszcze rzekł - Niech pani wraca szybko do zdrowia. Do widzenia!
- Do widzenia! - odparliśmy razem i wyszli.
- Nie spodziewałam się że będą chcieli wszczynać śledztwo! - powiedziałam do Jonathana.
- Najważniejsze jest, żeby złapali tych, co Ci to zrobili! - odparł od razu.
- Ja coś czuję, ze to jeszcze nie koniec... Tamci w lesie mogli mnie śmiało zabić a tego nie zrobili... Albo nie chcieli mnie zabić, albo nie wiem o co mogło chodzić! - powiedziałam głośno myśląc - Jonathan! Uważaj proszę jak będziesz wracał do akademii! Widzieli Cię ze mną i nie chcę żeby coś Ci się stało! - powiedziałam i spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Będę ostrożny! Nie martw się... - starł się mnie pocieszyć.
- Chciałabym wyjść już ze szpitala! Nie lubię ich... - odparłam na co się uśmiechnął - Jeszcze raz dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

< Jonathan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)