Obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwonił Atsuko. Co on chciał ode mnie o 7.30?
-Czego?-spytałem odbierając.
-Będę za godzinę-poinformował mnie kolega.
-Za dwie godziny-rzekłem ospale i rozłączyłem się.
Zwlekłem się niechętnie z łóżka. Wziąłem prysznic i założyłem codzienny
strój. Zszedłem na śniadanie. Tam niechętnie spożywałem owsiankę. Połowę
czasu spędziłem nad rozgrzebywaniem posiłku. Gdy skończyłem jeść była
8.00. Za piętnaście minut kończą się zajęcia. Chyba mnie nie zabiją, że
je opuściłem. Kolejną godzinę siedziałem w boksie Rudego, sprawdzałem
facebooka albo nudziłem się. Czas do przyjazdu Atsuko dłużył się. W
końcu kolega przyjechał do Akademii. Podszedłem do niego od razu kiedy
go zauważyłem.
-Hej-odparłem bez większego entuzjazmu.-Co cię tu sprowadza?
-Cześć. Otwierają zapisy do turnieju-mówił.-Mamy tydzień na podjęcie decyzji.
-Spoko. Masz formularze?-spytałem.
Atsuko wyjął z kieszeni zmiętolony arkusz papieru. Nagle zauważyłem Cassandrę idącą przez podwórze.
- O Cass! Chodź do nas!-zawołałem.
Dziewczyna podeszła do nas niepewnie.
-Cześć...-przywitała się cicho.
-Cześć. Jestem Atsuko-pochwycił kolega.
-To jest Kasandra-przedstawiłem ją.-To wszystko?-zwróciłem się do Japończyka głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Tak-odparł, a po krótkim pożegnaniu odszedł.
-Wybierzesz się ze mną w teren?-spytała Cass, gdy się oddalił.
-Pewnie. Jakiego konia bierzesz?-spytałem.
-Eldorado-odparła.
-Tak myślałem.
Poszliśmy do stajni i wyprowadziliśmy konie. Raz dwa oporządziłem Rudego. Cassandra jeszcze męczyła się z siodłem.
-Pomóc ci?-spytałem
<Cass?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)