Ecydowanie można było wrzucić tenże dzień do tych niekoniecznie
rozpoczętych idealnie - pogoda (jak zwykle zresztą) niezbyt mi
odpowiadała, rano skończyła się moja ulubiona herbata, a na dodatek na
jazdę został przypisany mi Versace, jak zwykle lubiący wprawiać mnie w
istną frustrację, niekiedy chwilowe osłupienie. Nie mógł sobie odpuścić i
tym razem, kiedy to musiałam sprowadzić go z padoku, co najwidoczniej
niezbyt było mu na rękę - choć stosowniejszym słowem byłoby tu kopyto. Z
początku obchodził jedynie pastwisko tuż obok taśmy, tak, aby uniknąć
bliższego spotkania ze mną, potem jeszcze kłapał zębami na wszystko i
wszystkich, skutkiem czego było niekonieczne zadowolenie reszty rumaków,
niestety skazanych na człapanie z nim po udeptanej trawie. Efekt
końcowy tak czy inaczej był opłakany - angloarab samotnie ruszył w
stronę dwóch postaci idących po pobliskiej dróżce z niezbyt przyjemnymi
zamiarami - na nic zdały się moje nawoływania, prośby, ani tym bardziej
szaleńcza pogoń. Pozostawało mieć nadzieję, że wysoki brunet uniknie
zamachów ze strony Versace'a, co nie ukrywam, bywało trudne. Nie raz ani
nie dwa, leżałam przez tego konia na betonie, kiedy to nie spodobało mu
się, że musi nosić jeźdźca na grzbiecie - tymczasem, nie do końca
wiedziałam, co w niego wstąpiło... Może wyczuł strach u chłopaka, albo
najzwyczajniej w świecie nie spodobał mu się on albo jego kompanka?
Zanim jednak zapięłam do jego kantara uwiąz, zdążył zrobić małe (jak na
jego skromną osobę) spustoszenie - konie widząc, że ich kolega biega na
wolności również chciały pójść w jego ślady - zgromadziły się przy wciąż
podłączonym do prądu pastuchu, mając nadzieję, że i na nich wkrótce
przyjdzie pora. Oprócz tego, zdążył sprawić że z brwi nieznanego nam
dotąd chłopaka zaczęła sączyć się krew, a i jego ramię nie zostało
pozostawione w spokoju. Zanim się właściwie obejrzałam, dziewczyna
pożegnała się szybko z chłopakiem, migając się ofertą spotkania w
najbliższym czasie. Chcąc nie chcąc byłam świadkiem tejże rozmowy -
trzymałam wałacha na boku już nie co mocniej, tak aby mieć pewność, że
już nigdzie nie ucieknie - czułam się bowiem winna zaistniałej sytuacji,
pomimo że obrażenia nie były ani zbytnio poważne, ani tym bardziej
śmiertelne. Tak czy inaczej, należało brunetowi choć w pewnym stopniu
pomóc, co akurat leżało w moim zakresie. Nie widząc więc innej opcji,
skierowałam się wraz z nim w stronę boksu wałacha - musiałam zrezygnować
na tamten moment z jazdy, głównie z tego powodu, iż jego energia
sięgała co najmniej zenitu. Zamknąwszy drzwiczki od jego lokum
obdarowałam jego osobę nieco morderczym spojrzeniem, grożąc mu
treningiem przy najbliższej sposobności. Obróciwszy się w stronę mojego
monumentalnej wysokości towarzysza, uśmiechnęłam się jedynie, mierząc
wzrokiem jego krwawiącą brew.
- A, właśnie - pokręciłam z delikatnym niedowierzaniem głową,
uświadamiając sobie własne roztrzepanie. Wciąż i nadal się uśmiechając,
wyciągnęłam w jego kierunku dłoń - Jade jestem.
- Aleksander - odwzajemniając mój gest, również sprawił, że kąciki jego
ust nieznacznie lecz zauważalnie powędrowały do góry. Odłożywszy uwiąz
na sznurek wiszący przed boksem Versace'a, skierowałam nasze wspólne
kroki do pokoju instruktorów - to właśnie tam znajdowała się najbliższa
apteczka, z której to wyposażenia zamierzałam skorzystać. Widząc, że
pomieszczenie jest puste, zajęłam się poszukiwaniami czerwonego pudełka,
podczas gdy Aleksander usiadł na prowizorycznej 'kozetce', której
funkcję pełnił ciepły fotel.
- Może i nie jestem najlepszą lekarką, ale jestem pewna, że to nie
będzie zbyt przyjemne... - uprzednio oczyszczając ranę nieco zbyt
chłodną wodą, sięgnęłam po wodę utlenioną, na sam jej widok mocno się
krzywiąc. Pozostało mi współczucie skierowane w jego kierunku, z racji,
że zawartość białej butelki nie należała do najprzyjemniejszych,
zwłaszcza w tym miejscu.
<Dziadek? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)