Strony

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke`a

Ten cholerny blondasek wreszcie wyszedł ze stołówki. Siedziałam, tam grzebiąc widelcem w sałatce, myśląc o moich idiotycznych problemach, które, dla poniektórych wydawały się wręcz absurdalne. Wzięłam ostatni kęs przepysznej sałatki, i wstałam od stolika. Skierowałam się w stronę okienka, nad którym widniał napis 'tu pozostawiamy brudne naczynia'. Rozejrzałam się po salce, gdzie wszędzie było pełno zabrudzonych talerzy, misek i sztućcy. Kobieta, która stała na zmywaku, posłała mi ciepły uśmiech, i przyjęła ode mnie głęboki talerz. Wróciłam do pokoju, aby przebrać się z bryczesów i czarnej bluzki polo. Wybrałam byle jaką, szarą bluzkę, która miała bardzo duży dekolt i była mocno obcisła. Nie miałam czasu na przebieranie w ubraniach, więc szybko ją założyłam, a na moich nogach znalazły się jasne jeansy z przetarciami. Do kieszeni szybko schowałam papierosy i zapalniczkę. Popatrzyłam się w lustro, i stwierdziłam, że wyglądam jednym słowem jak jakaś idiotka, która chce zarywać do jakiegoś faceta. Chwyciłam jeszcze telefon, i ze stoickim spokojem wyszłam z pokoju, bowiem dla mnie piętnaście minut do rozpoczęcia zajęć, to wieczność. Gdy tylko wyszłam, z paczki wyjęłam świeżego papierosa, który kusił mnie jak mało co. Pierwsze co zauważyłam, byli to uczniowie, którzy posłusznie wyczekiwali na nauczycielkę. Zaśmiałam się pod nosem.
Stanęłam pod ścianą, wypuszczając białe kłęby dymu z ust. Kłębowiska dymu raz, co raz zasłaniały moją twarz, a wtedy czułam się jak w siódmym niebie. Instruktorzy i inni pracownicy, którzy przechodzili tuż obok patrzyli się na mnie spod byka, a ja posyłałam im ironiczny uśmieszek. Zapomniałam wziąć z pokoju jakiegokolwiek zeszytu, ale co tam do niczego te notatki mi się nie przydadzą. Zwrot niemalże każdego ucznia spoczął na mnie, a zaciekłe dyskusje, które miały na celu obrzucić mnie brakiem kultury, nie ucichały. Szczerze? Nie interesowała mnie tutaj opinia żadnego nastolatka. Moje włosy już dawno przesiąkły zapachem tytoniu, który ciągle drażnił moje nozdrza. Nagle kątem oka zauważyłam wysokiego bruneta, który miał czarną bluzę, zarzuconą na plecy. Zaśmiałam się pod nosem, i nadal kontynuowałam palenie fajki. Z westchnięciem stwierdziłam, że ów nastolatek kierował się w moją stronę.
- Nie ładnie tak, panienko – prychnął podchodząc bliżej mojej osoby. Cóż trzeba przyznać, że mnie intrygował i miałam chęć poznania jego osoby. której imienia wciąż nie znałem. Chłopak o wciąż nieznajomym dla mnie imieniu, oparł się o ścianę i wziął oddech by coś powiedzieć, ale na samym początku widoczne było to, że wziął oddech dymu lecącego z kończącego się już papierosa.
– Zaraz zajęcia, dobrze byłoby, gdybyś wykazała się na nich kulturą – dźgnął mnie prosto w żebra, co nie ukrywając było bolesne. Nie zwracając uwagi na zaczepki, stałam tak niewzruszona, dopóki brunet nie poszedł w stronę sali. Zaśmiałam się pod nosem gdy spojrzałam w stronę uczniów, którzy czekali już tam na nauczycielkę. Nagle zauważyłam instruktorkę, która biegła w stronę salki na niemałych obcasach. Cóż trzeba było zakończyć przyjemność i iść na lekcję. Kobieta otworzyła salę, a ja z niechęcią ruszyłam w jej kierunku. Do sali weszłam jako ostatnia, spóźniona o kilka minut.
Pierwsza lekcja i spóźnienie.
No pięknie.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - westchnęłam i poszłam na sam koniec sali, gdzie były jeszcze wolne miejsca. Nagle przeszył mnie chłodny głos instruktorki, która powiedziała wolno i wyraźnie.
- Adeline, gdzie tak daleko uciekasz? – Przewróciłam oczami i obróciłam się w stronę rozmówcy.
– Obok Luke’a jest wolne miejsce, jestem pewna, że chętnie Cię do siebie zaprosi. Prawda, panie O’Brien?
- Oczywiście że tak, panno Cooper. - Powiedział przeciągle. Z uniesioną brwią zajęłam miejsce obok chłopaka. Więc nie musiałam się już pytać o jego imię, Luke. Hmm... ciekawie, ale i tak mam zamiar nazywać go Lokuś. Jego włosy latały na każdą stronę, więc czemu by go tak nie ochrzcić. Na twarzy Lokusia pojawił się drwiący uśmiech.
- Nie ciesz się tak, Lokuś - powiedziałam z irytacją. Instruktorka zapisała na tablicy temat, i nakazała nam wyciągnąć zeszyty. Popatrzyłam na ławkę gdzie nie leżał ani zeszyt chłopaka, ani zeszyt należący do mnie.
- No zapisujemy temat panie O'Brien i pani Carter. - Powiedziała z wyższością.
- My.. - zaczęliśmy razem - Nie jesteśmy przygotowani. - Dokończyliśmy.
- Ach tak? Jeżeli tak najpewniej będzie Wam się nudziło na dzisiejszej lekcji. Zatem macie posprzątać calutką stajnię i podwórze. Zapraszam do wyjścia - powiedziała wyraźnie, i wskazała na drzwi.
- No chyba panią pogrzało. Ja? Z nim? - Warknęłam pod nosem, co na nieszczęście nie umknęło uwadze nauczycielki.
- Coś jeszcze, Adeline? - Zwężyła oczy, spoglądając na mnie.
- Nie proszę pani - odpowiedziałam i wyszłam z hukiem, z klasy. Nie umknęło mojej uwadze to, że zatrzasnęłam drzwi przed nosem Luke'a. Już miałam zamiar skierować się do akademika, bowiem nie miałam zamiaru spędzić tych kilku godzin w towarzystwie Lukusia.
- Nie słyszałaś? Mamy ogarnąć calutką stajnię i podwórko - powiedział, naśladując ton głosu nauczycielki.
- Masz zamiar to ogarniać? - Zadrwiłam, i wyjęłam z paczki kolejną fajkę.
- Owszem, mam, ponieważ nie chcę mieć nieprzyjemności z tą babką. Nie pal tyle, to nie zdrowo - powiedział z sarkazmem. Sięgnęłam po zapalniczkę, i zaciągając ruchy zapaliłam papierosa. Wyciągnęłam paczkę w stronę chłopaka. Ten niechętnie sięgnął po jedną sztukę.
- Łap - rzuciłam w jego stronę zapalniczkę, i ruszyłam w stronę stajni. Szłam tak beztrosko dopóki Luke nie dobiegł do mnie, i nie zawalił mi z łokcia w żebra.
- Czas sprzątać - zaśmiał się, i wszedł przez szerokie drzwi do stajni. Stajenni patrzyli się na nas, jak na jakiś kosmitów. Dwójka palących nastolatków weszła do stajni od tak? Dokładnie, tak sobie myśleli. Mając totalną wylewkę na nich, poszłam do schowka i wzięłam dwie miotły. Podałam jedną chłopakowi, który leniwie zaczął suwać ją po podłodze. Cóż.. śmiesznie wyglądał facet z miotłą w rękach. Wyjęłam jeszcze telefon, by wyciszyć dźwięk, ponieważ konie na dźwięk jakiegokolwiek powiadomienia najprawdopodobniej by się spłoszyły. Nie ciągnęło mnie jakoś do sprzątania. W mojej głowie pojawiły się różne myśli. Na dworze zaczęło się ściemniać, a konie kończyły już swoje porcje kolacji. Chrząst owsa był kojący dla mojego ucha. Pomarańczowe promienie słońca wpadały przez okna, a wszystko wyglądało jak wyciągnięte z bajki. Spojrzałam na boks Lemon, w której klacz drażniła się przez kratki z drugim wierzchowcem. To wszystko było takie sielankowe, w tym momencie świat wyglądał jakby nie istniały żadne problemy.
- Luke, nie chce mi się sprzątać. Chodź gdzieś, zróbmy coś głupiego - powiedziałam ze śmiertelną powagą.
Luke? Dewej będziemy chlać razem XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)