sobota, 15 kwietnia 2017

Od Valerie C.D Lamberta



Dość urodziwa brunetka machnęła swoją burzą włosów, puszczając do nas oczko na pożegnanie.
Przez chwilę patrzyliśmy jak dziewczyna odchodzi, po czym sami ruszyliśmy do swoich pokoi.
~~~
Dni, tygodnie mijały, a ja z Lambertem coraz bardziej byliśmy obeznani z lekcjami tańca i coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy - jako przyjaciele. Przyznam, że niejednokrotnie miałam starcia z tą jakże "miłą" i "sympatyczną" Panią recepcjonistką, ale zazwyczaj jakoś z tego wychodziłam cało...
W kwietniu miał być jakiś konkurs tańca, w którym miałam wziąć udział z Lambertem, dopóki mojego miejsca nie zajęła jakże rzekomo lepsza ode mnie Lena... Przez co też, moja relacja z blondynem uległa gwałtownej zmianie. Przyznam szczerze, że byłam nieco zazdrosna, gdy to Lambert musiał chodzić z Leną na te całe "próby", chociaż zasadniczo nie powinnam...
~~~
Dopiero następnego dnia uświadomiłam sobie, że najlepiej będzie jeśli go poproszę o rozmowę w cztery oczy, w końcu to chyba nie problem o zmianę partnerki do tańca, prawda?
A jednak się myliłam...
~~~
-...dotyczy to raczej tańca - odparłam. - Nie ma to rzeczywiście znaczenia z kim tańczysz? Przecież nauczyciel był zachwycony tym jak tańczę i jakoś tak nagle zamienił mnie z Leną... Nie wydaje ci się to dziwne?
Lambert ironicznie się uśmiechnął.
-Przykro mi - powiedział.
-Nie, to MNIE jest przykro.
Cisza.
-Wybacz, że nie mogę z tym nic zrobić... - westchnął.
-O, nic nie szkodzi... hmmm... - zaczęłam coś dukać.
A więc, aby uniknąć jeszcze większego zakłopotania ruszyłam po prostu przed siebie gdzie mieliśmy się udać - czyli na plaże.
Lambert wyprzedził mnie, stanął przed mną i spojrzał na mnie. Zatrzymałam się i naraz nie wiedziałam, co mam zrobić ze swoim zakłopotaniem. A tym razem Lambert nie był na tyle szarmancki, żeby pozwolić mi uciec.
-Posłuchaj, Valerie - zaczął. - Nie musisz ani iść ze mną na plaże, ani zemną rozmawiać. Jak chcesz, od razu wracajmy lepiej do Akademii.
-Nie... bzdura... - odpowiedziałam wymijająco.
-Nie musisz być też uprzejma.
-Mogłam powiedzieć ,,nie'' - odparłam. - Już wcześniej. Ale tego nie zrobiłam.
-Tak, bo cię zaskoczyłem - odpowiedział. - To nie było w prawdziwym eleganckim angielskim stylu.
Czułam się okropnie, bo nie mogłam rozszyfrować, czy zareagował tak tylko przez wzgląd na mnie czy też nagle zaczął się ze mną nudzić i dlatego chciał się jak najszybciej mnie pozbyć. Do tego on sam w stosunku do mnie był jakiś... dziwny...
Przez nieznośną długą chwilę panowało między nami milczenie. Lambert stał tak i patrzył na mnie. Z jego miny nie można było odczytać, co myślał albo czuł. Wręcz przeciwnie sprawiał wrażenie całkowicie zamkniętego w sobie. Mimo to emanował niewyobrażalną aurą.
Widziałam, jak jego pierś wznosiła się i opadała, i to o wiele wolniej, niż wydawało mi się to normalne.
-Valerie... - zaczął.

(Lambert? Nwm tak jakoś wybiłam się z rytmu i nie za bardzo wiedziałam co napisać, wybacz.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)