Dość urodziwa brunetka machnęła swoją burzą włosów,
puszczając do nas oczko na pożegnanie.
Przez chwilę patrzyliśmy jak dziewczyna odchodzi, po czym
sami ruszyliśmy do swoich pokoi.
~~~
Dni, tygodnie mijały, a ja z Lambertem coraz bardziej
byliśmy obeznani z lekcjami tańca i coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy -
jako przyjaciele. Przyznam, że niejednokrotnie miałam starcia z tą jakże
"miłą" i "sympatyczną" Panią recepcjonistką, ale zazwyczaj
jakoś z tego wychodziłam cało...
W kwietniu miał być jakiś konkurs tańca, w którym miałam
wziąć udział z Lambertem, dopóki mojego miejsca nie zajęła jakże rzekomo lepsza
ode mnie Lena... Przez co też, moja relacja z blondynem uległa gwałtownej
zmianie. Przyznam szczerze, że byłam nieco zazdrosna, gdy to Lambert musiał
chodzić z Leną na te całe "próby", chociaż zasadniczo nie powinnam...
~~~
Dopiero następnego dnia uświadomiłam sobie, że najlepiej
będzie jeśli go poproszę o rozmowę w cztery oczy, w końcu to chyba nie problem
o zmianę partnerki do tańca, prawda?
A jednak się myliłam...
~~~
-...dotyczy to raczej tańca - odparłam. - Nie ma to rzeczywiście
znaczenia z kim tańczysz? Przecież nauczyciel był zachwycony tym jak tańczę i
jakoś tak nagle zamienił mnie z Leną... Nie wydaje ci się to dziwne?
Lambert ironicznie się uśmiechnął.
-Przykro mi - powiedział.
-Nie, to MNIE jest przykro.
Cisza.
-Wybacz, że nie mogę z tym nic zrobić... - westchnął.
-O, nic nie szkodzi... hmmm... - zaczęłam coś dukać.
A więc, aby uniknąć jeszcze większego zakłopotania ruszyłam
po prostu przed siebie gdzie mieliśmy się udać - czyli na plaże.
Lambert wyprzedził mnie, stanął przed mną i spojrzał na
mnie. Zatrzymałam się i naraz nie wiedziałam, co mam zrobić ze swoim
zakłopotaniem. A tym razem Lambert nie był na tyle szarmancki, żeby pozwolić mi
uciec.
-Posłuchaj, Valerie - zaczął. - Nie musisz ani iść ze mną na
plaże, ani zemną rozmawiać. Jak chcesz, od razu wracajmy lepiej do Akademii.
-Nie... bzdura... - odpowiedziałam wymijająco.
-Nie musisz być też uprzejma.
-Mogłam powiedzieć ,,nie'' - odparłam. - Już wcześniej. Ale
tego nie zrobiłam.
-Tak, bo cię zaskoczyłem - odpowiedział. - To nie było w
prawdziwym eleganckim angielskim stylu.
Czułam się okropnie, bo nie mogłam rozszyfrować, czy
zareagował tak tylko przez wzgląd na mnie czy też nagle zaczął się ze mną
nudzić i dlatego chciał się jak najszybciej mnie pozbyć. Do tego on sam w
stosunku do mnie był jakiś... dziwny...
Przez nieznośną długą chwilę panowało między nami milczenie.
Lambert stał tak i patrzył na mnie. Z jego miny nie można było odczytać, co
myślał albo czuł. Wręcz przeciwnie sprawiał wrażenie całkowicie zamkniętego w
sobie. Mimo to emanował niewyobrażalną aurą.
Widziałam, jak jego pierś wznosiła się i opadała, i to o
wiele wolniej, niż wydawało mi się to normalne.
-Valerie... - zaczął.
(Lambert? Nwm tak jakoś wybiłam się z rytmu i nie za bardzo
wiedziałam co napisać, wybacz.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)