Otwierając drzwi, jak zawsze uważałam, by nie przygrzać w któreś ze stworzeń mieszkających w moim pokoju. Lena zaraz po mnie weszła co pokoju - Abigail wraz z Luną obskoczyły mnie, gdy tylko odważyłam się powiedzieć coś do Leny. Moja kotka oczywiście nadal leżała na moim łóżku, obok Katniss, która zaskoczona naszym "wtargnięciem" zrzuciła swoją suczkę z poduszki.
-No to, to jest moja kotka.- uśmiechnęłam się, rzucając w stronę kłębka słodkie spojrzenie. Machnęłam ręką, po czym zdjęłam buty.
-Rozgość się- charknęłam, włączając telewizor. - Zaraz wracam... Lecę tylko nakarmić konie.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Do żłobów wsypałam mieszankę różnych pasz, po czym klepiąc konie po nosach, opuściłam ich lokal, ziewając. Ni stąd, ni zowąd Gilbert wyrósł mi przed oczami jak grzyb po deszczu.
-A dlaczego tak późno się panienka wybrała do koni?- zadał pytanie, a mnie zmroziło, gdyż zła odpowiedź mogła spowodować długi trening rozprężający.
- Byłam tylko wypastować siodło.- skłamałam, po czym fuknęłam i podniosłam ręce do góry w geście obronnym.
Gdy tylko wróciłam do pokoju, urządziłyśmy sobie fajny wieczór. Malowałyśmy paznokcie, opowiadałyśmy sobie historie itd.
****
Starannie ubrana wyszłam z pokoju. Czarne okulary, czarne jeansy, czarna skórzana kurtka- baba niczym z horroru. Wyciągnęłam jeszcze Lenę, po czym razem pobiegłyśmy na autobus, ponieważ zapodziałam gdzieś kluczyki do auta. Kilkanaście minut później, byłyśmy już przy ladzie nowo otwartego sklepu ze słodyczami. Spojrzałam na faceta, stojącego przede mną w kolejce, albowiem czekałam, aż łaskawie dadzą mi "przemycić" cukierki do Akademii. Gdy wreszcie doczekałam się swojej kolejki, nie mogłam wybrać smaku cukierków, a więc pomieszałam wszystkie. Lena zakupiła najwięcej czekoladek z miętą i borówkami. Na ladę wykładając odpowiednią kwotę, w tym przypadku 18 dolców, powędrowałyśmy do wolnego stolika, gdzie czekałyśmy na nasze zamówienia. Z utęsknieniem patrzyłyśmy na kelnerki sprawnie prześlizgujące się między stołami. Jednak, gdy na horyzoncie pojawiła się dziewczyna, która nas obsługiwała przy ladzie, niemal podskoczyłyśmy, wyczekując, aż na naszym stole wylądują tajskie lody, kakao z piankami oraz mieszanka cukierków.
-Dziękujemy!- krzyknęłyśmy razem, rozkoszując się zapachem gorzkiego kakaa. Szybko zabrałam się za lody tajskie, o smaku karmelu i banana. Towarzyszka najpierw skosztowała napoju, po czym dobrała się do małego, okrągłego pudełeczka, w którym znajdowały się wyśmienite rolki lodów. Bóstwo niestety w mgnieniu oka zniknęło z kubeczka i pozostał nam jedynie czekoladowy napój. Równie szybko co lody pochłonęłyśmy je. Na stole pod talerzykiem zostawiłyśmy drobny napiwek i pakując do toreb cukierki, wyszłyśmy ze sklepu.
-To co? Teraz idziemy czyścić stajnie, by spalić kalorie?- Zaśmiałam się, sprawdzając na rozkładzie jazdy odjazd kolejnego autobusu.
<Lena? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)