Wymieniłam z chłopakiem zmieszane spojrzenie. Po co niby pani Laura potrzebowała Pompei, skoro miała już Ametysta? Nie za bardzo wiedziałam co się tu dzieje, jednak pokiwałam twierdząco głową.
- Dobrze. Mam brać kask? - spytałam się kobiety.
Blondynka zaśmiała się i pokręciła rozbawiona głową.
- Oczywiście. Bez tego nie pozwolę ci wsiąść na konia.
Wzruszyłam ramionami. Cooper powiedziała mi, że za mniej więcej piętnaście minut powinnam już być z przydzieloną mi do oporządzenia klaczą na hali. Tam będą również Ametyst i Camille, oczywiście w towarzystwie koleżanki. Po uzyskaniu wszystkich mi potrzebnych informacji odwróciłam się plecami do instruktorki, i przechodząc obok zielonookiego w drodze do boksu numer dwadzieścia trzy, rzuciłam do niego cichym ”Powodzenia”. Ten cicho podziękował. Kobieta, młody mężczyzna oraz wałach wyszli ze stajni akurat wtedy gdy dotarłam bo boksu gniadoszki. Z racji tego, że stała odwrócona do mnie zadem zacmokałam i przywitałam się z nią. Rzuciłam wszystkie swoje rzeczy na ziemię. Pobiegłam do siodlarni po jej czarne siodło, takie samo ogłowie z nachrapnikiem hanowerskim i różowy czaprak. Cały sprzęt odłożyłam na wysięgnik. Wzięłam swoje szczotki i weszłam do boksu. Z racji tego, że Pompeja była bardzo grzeczną klaczą, a ja nie miałam zbyt wiele czasu na wyprowadzanie jej, uznałam, że zostaniemy w boksie. Zaczęłam szybko i dokładnie czyścić wszystkie partie ciała, które powinny być czyste. Jak podejrzewałam, klacz SP przez cały czas stała cicho i spokojnie żując siano. Wyszłam z boksu i wzięłam jej ogłowie. Rozpoczęłam próbę kiełznania klaczy. Tutaj był troszkę większy problem. Przez pierwsze kilka razy Pompeja nie była zbyt przekonana do wędzidła. Dlatego musiałam sprytnym sposobem nie dając jej wyboru. Później nadszedł czas na siodłanie konia. Gdy dziesięciolatka była już gotowa, wyszłam z boksu i założyłam kask i toczek. Wyprowadziłam panią Grzeczniuchę z boksu, a następnie ze stajni. Ruszyłam w stronę hali.
Przed otwarciem dwuskrzydłowych drzwi ostrzegłam znajdujących się tam jeźdźców, po czym weszłam do środka. Pierwsze co zobaczyłam, to Camille'a kłusującego na Ametyście po drugiej stronie hali. Podprowadziłam Pompeję do instruktorki wpatrzonej w postawę i styl jazdy jeźdźca haflingera. Ciężko było stwierdzić po jej wyrazie twarzy jak jej idzie. Gdy wreszcie mnie zauważyła, nakazała mi rozgrzać gniadoszkę, a później skoczyć z nią ze dwa razy małego krzyżaka. Okazało się, że jeżeli mojemu nowemu koledze dobrze pójdzie, spróbuje przesiąść się na Pompejkę i coś na niej skoczyć. Odchodząc dalej pokazałam mu kciuki w górę. Bardzo mu kibicowałam, jednak wiedziałam, że Laura jest surową nauczycielką.
~-~
- I co sądzisz?
Odwróciłam głowę w stronę Cooper, już siedząc na Ametyście. Kilka minut temu zamieniłam się z mężczyzną wcześniej na nim jeżdżącym, co znaczyło, że jak na razie szło mu bardzo dobrze.
Zastanowiłam się nad pytaniem pani Laury, a bardziej nad odpowiedzią.
- Moim zdaniem, jest dobrze. - odparłam, po czym przyjrzałam się postawie Camille'a podczas galopu. - Ale nie ma pięty w dole.
Blondynka pokiwała głową, po czym sama zerknęła na stopy zielonookiego. Zapisała coś w swoim notatniku. Gdy chłopak najeżdżał na przeszkodę i robił lekki półsiad, przygryzłam dolną wargę. Dobry był. Nawet bardzo. Oddawał Pompei tyle wodzy ile potrzebowała, jednak nie dawał jej kompletnego luzu. W półsiadzie nie miał tych jakże cudownych pięt w dole, ale reszta, moim skromnym zdaniem, była poprawna. Mężczyzna pogalopował i poskakał jeszcze kilka razy, po czym Laura nakazała mu przejść do stępa i podejść do niej. Ustalmy, że do grupy średnio-zaawansowanej idealnie by się nadawał.
- I jak? - spytał się, głaszcząc spoconego wierzchowca po szyi.
Instruktorka zerknęła w swoje notatki, po czym uśmiechnęła się do jeźdźca.
- Szczerze? Dobrze, nawet bardzo. - odparła, a na twarzy Camille'a pojawił się promienny uśmiech. - Ale popełniałeś parę błędów. Mimo wszystko, nie zmienia to mojej decyzji, że idealnie nadajesz się do drużyny średnio-zaawansowanej.
Słysząc to, zaklaskałam jak foczka. Instruktorka i jeździec zaśmiali się, na co ja zrobiłam speszoną minę. Pani Laura dość długo wyjaśniała co i jak, do której grupy będzie należał, z kim będzie jeździł i tak dalej. Gdy jednak wszystko co chciała powiedzieć na ten temat, nakazała nam rozstępować konie, a później iść z nimi do stajni i rozsiodłać. Dzisiaj już nikt na nie nie wsiadał.
Dlatego też gdy instruktorka wyszła z hali otworzyła szeroko oczy i odetchnęłam.
678 słów
Camille?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)