Siedząc wczorajszego dnia w pokoju i przeglądając najnowsze aktualności w Poreč, natrafiłam na bardzo ciekawą informację. Podobno schronisko akcję, polegającą na oddawaniu im niepotrzebnych koców, zabawek i karm dla ich podopiecznych. Zazwyczaj biorę udział w takich akcjach, więc postanowiłam, że w tej również. Pomyślałam, że jeszcze dzisiaj przegrzebię pokój w poszukiwaniu koców, a na zabawki i karmę, jeśli któryś z uczniów będzie chciał, złożę się.
Od rana przeszukiwałam szafki i szafeczki, w poszukiwaniu jakiegokolwiek kawałka ciepłego materiału. Dobrze wiedziałam, że do akademii przywiozłam wiele koców, które gdzieś powsadzałam czy pogubiłam. Czas wreszcie je odnaleźć! Od razu, pod łóżkiem, znalazłam duże pudło. Jak się okazało, do niego wkładałam swoje wszystkie koce, o których później zapomniałam. Nie były to żadne drogie skóry lam, których szkoda by mi było oddawać. Były to najzwyczajniejsze, niepotrzebne mi kocyki, które kupowałam na bazarkach, ponieważ ”mi się podobały”. Postanowiłam oddać dwa z nich – granatowy ze śnieżynkami oraz szary różne, przezabawne wzorki. Wyjęłam więc plastikową, dużą reklamówkę, do której wkładam wszystkie rzeczy. Tam znalazły się te kocyki. Gdy przeszukałam cały pokój i wiedziałam, że nic nie znajdę, zaczęłam chodzić z tą torbą po pokojach. Wiele osób oddawało stare miski, zabawki, które kupili dla psów, jednak te nie chciały się nimi bawić, smycze, a czasem nawet puszki z mokrą karmą! Miło było zobaczyć, jak tyle osób pomaga zwierzakom. Dodatkowo znalazłam osobę, która chciałaby ze mną pojechać – Riley. Ustaliłyśmy, że pójdziemy na nogach do Poreč, gdzie za odpowiednią sumę kupimy jeszcze więcej rzeczy dla kotów i psów. Obie ruszyłyśmy więc spacerkiem w stronę miasta, rozmawiając, jak można oddać zwierzę do schroniska. Nie potrafię myśleć, że ktokolwiek po iluś latach spędzonych z przyjacielem oddać go do schroniska – tym bardziej, gdy pies jest dosyć stary i po przejściach. Chociaż jeszcze gorsze jest wzięcie psa ze schroniska i po paru latach oddania go z powrotem. Kompletnie nie czaję takich ludzi.
Będąc w sklepie zoologicznym, rozdzieliłyśmy się, by każda mogła kupić, to co uważała za potrzebne. Ja wybrałam dużo karmy kociej i psiej, jedzenia mokrego, dwa legowiska i parę zabawek. Riley wybór był podobny, choć ona zamiast puszek, wybrała kaganiec i obrożę. Nie zapłaciłyśmy wielkiej sumy pieniędzy. Wszystkie rzeczy włożyłyśmy do tej samej siatki, w której były koce i ruszyłyśmy do schroniska.
Gdy znalazłyśmy się na miejscu, łezka zakręciła mi się w oku. Wszystkie psy, biedne, najprawdopodobniej starsze… Starałam się jednak myśleć, że im pomagam, przynosząc rzeczy tak, żeby było im lepiej. Ale dom i tak jest o wiele lepszy, niż ciemny i zimny boks. Kobieta, która zajmowała się psami, wzięła rzeczy, jednocześnie bardzo nam dziękując i tłumacząc, jak ważne są tego typu podarunki. Zaczęła opowiadać nam o schronisku i oprowadzać nas pomiędzy boksami z kotami i psami. Moją uwagę zwrócił rudy kot o barwnych oczach, który wyjątkowo dobijał się do miski z wodą. Wręcz od razu zaczęłam o niego wypytywać.
- Chodzi pani o tego rudego kota, Aslana? No cóż, trafił do schroniska pół roku temu, aktualnie ma cztery lata. - opowiedziała blondynka.
Popatrzyłam na kota, po czym spytałam się kobiety czy byłaby możliwość, żeby trochę porozmawiać o adopcji kota ze schroniska. Odpowiedziała twierdząco. Nasza wycieczka skończyła się niecałe dziesięć minut później, gdy spytałam się o powrót Riley.
- Wracamy?
Brunetka pokiwała głową.
- Dobrze.
528 słów
+20 punktów prezentowych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)