Wstałem wcześniej niż zwykle. Gdzieś o 5. Umyłem zęby. Popatrzyłem się do lustra i dopiero zobaczyłem jak wyglądam. Moje włosy były porozwalane w różne strony świata. Przewróciłem oczami i sięgnąłem po żel. Ogólnie zawsze moją typowo-Arminową fryzurę robię tylko i wyłącznie wodą. Kiedy w końcu udało mi się ogarnąć włosy poszedłem do stajni. Podszedłem do boksu Rosy. Postanowiłem trochę na niej pojeździć. Wyczyściłem ją a następnie poszedłem po ogłowie oraz siodło. Założyłem czaprak oraz siodło. Następnie założyłem jej ogłowie. Widać było że pomimo swojej rasy jest ona bardzo delikatna. Wyprowadziłem klacz na padok. Wsiadłem na Rosę i rozstępowałem ją. Nie brałem bata, uznałem że to może jeszcze bardziej pogorszyć sytuację niż ją polepszyć. Wykonałem piaff, a następnie zakłusowałem. Czułem jak klacz z gracją stawia swoje kończyny. Lekko i dokładnie, krok po kroku niczym nakręcona baletnica w pozytywce. Gdy skończyłem jazdę było około 8. Spotkałem Vanessę w stajni.
-Cześć.-Uśmiechnęła się.
-Witaj.-Odpowiedziałem.
Rozsiodłałem klacz i wprowadziłem ją do boksu. Następnie wyczyściłem Lysandra. Vanessa również czyściła swoją klacz. Osiodłaliśmy konie. Po osiodłaniu wyprowadziliśmy je na zewnątrz. Wsiedliśmy na wierzchowce i ruszyliśmy w stronę Farmy mojego dziadka.
Vanessa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)