- Esther, co jest? Widzę, że jest coś nie tak- z tego zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
Powoli przeniosłam na niego swoje spojrzenie. Był zdecydowany. Chciał się dowiedzieć. Ta presja, która nie dawała mi spokoju.
- To głupie…- wyszeptałam, chowając głowę w kolanach, ale chyba i tak to usłyszał.
Poczułam, jak siada obok.
- Nie jest głupie. Powiedz, co się dzieje. Nie zachowywałaś się tak. Myślałem, że możemy mówić sobie wszystko. Powiedz prawdę- nie odpuszczał i nie miał nawet tego w zamiarach.
- Bo ja… Ja… - dukałam, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów- Czuję się źle… Nie powinnam… Kiedy do ciebie szłam, zobaczyłam cię z jakąś dziewczyną… Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie powinnam, ale… Ale byłam o nią zazdrosna… Dlatego nie przychodziłam, nie odbierałam… Czułam się z tym źle, że w ogóle myślałam o tym, że ona mogłaby zająć moje miejsce. Nie powinnam… Przepraszam…- to ostatnie powiedziałam już szeptem, wstając łóżka.
Kompletnie zapomniałam o prawej kostce, która nie była w najlepszym stanie. Niemalże natychmiast usiadłam na ziemi, zaciskając zęby.
<Noah?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)