Tego dnia byłam naprawdę podekscytowana. Miałam spotkanie z
byłym właścicielem Draculi. Od samego rana nie mogłam się doczekać. Gdy
dostałam telefon od tego pana zbiegłam po schodach i o mało co nie wy*********m
się na progu. Wsiadłam na motor i ruszyłam. Było to niedaleko, więc dojechałam
w 10 minut. Wysiadłam i zobaczyłam wielką stajnie a w niej pana po 50.
-Witaj, ty to Esma Schrase?- zapytał z szerokim uśmiechem.
-Tak, ja opiekuję sie Draculą.- powiedziałam i podałam rękę.
Pan chwycił moją rękę i potrząchnął. Zaprowadził mnie do
wielkiego pomieszczenia w domku wypoczynkowym. Rozglądałam się po pokoju.
Wszędzie zdjęcia koni. A nagle moje oczy zobaczyły ogiera bardzo podobnego do
mojego Draculi. Przypominał Ruffian.
-Interesuje cię historia Demona Tsa De Likatiego?- zapytał
pan , gdy zobaczył jak patrzę na to zdjęcie.
-Kogo?- zapytałam ze zdziwieniem.- Demona Tsa De Likatiego?
-Tak, to jego imię.A ty go jak nazwałaś?- zapytał.
-Dracul.- powiedziałam.
-Ciekawie. Ale chciałaś coś się o nim dowiedzieć. Może to
dziwne, ale jego babką za dziada pradziada jest…- nie dokończył.
Chyba już się domyślałam,ale nie wierzyłam.
-Ru-ruffian?!- krzyknęłam.
-Tak, dziwne. Co nie moje drogie dziecko. Ona była folbutką
a on czystej krwi Holenderem.-opowiadał p. Kimkely.
-Ale to nie jest możliwe!- powiedziałam nie wierząc co
usłyszałam.
-Tak, tak. Droga moja. Twój koń to czysty rubin. Diament,
szmaragd. Tylko jeszcze nie oszlifowany. Jego ojcem jest Mustafa
Rustemhaga.-powiedział.- Ogier z Egiptu. A teraz, Ruffian nie miała dzieci. Ale
podobno jej geny zostały zachowane i zbadane z inną klaczą. Były prawie takie
same. Zapłodniono tą klacz. Urodziła się kolejna chempionka. Ojcem, który
zapłodnił ta klacz był Santos. A ona urodziła kolejną klacz. Chempionkę. Nadal
galopuje na torach. Nie dawno złamała nogę. Ale 4 lata temu wydała na świat
nowego, dobrze zapowiadającego się chempiona. Demona Tsa De Likatiego. To twój
koń. Zorganizowałem mu wszytsko. Lecz on nie chciał niczego. Nie dało się go
oswoić. W wieku 2 lat został skradziony. Pewnie przez jakiegoś koniokrada.
Następnie sprzedany do rzeźni.- opowiadał.
Myślałam. Przecież według opowieści mojego ojca został
sprzedany przez tego faceta! Nic nie odpowiedziałam.
-Ma pan jakieś klacze?- zapytałam.
-A co cie to tak ciekawi?- zaśmiał się p.Kimkely.
-Moim następnym koniem będzie klacz.- powiedziałam.
Pan Kimkely zaprowadził mnie do wielkiej stajni. Tam
zobaczyłam wielką piękność. Klacz w boksie a jej doskonałość widziałam od
samego początku.
-Jak sie nazywa?-zapytałam.
- Nominga III Setra.- powiedział pan z zachwytem.
Pytałam o wszystko. Około godziny 16.00 wróciłam do
akademii. Odstawiłam motor i podeszłam do boksu Demona Tsa De Liki coś tam.
-Ty jesteś bardzo dalekim potomkiem Ruffian. Tak naprawdę
właściwie nie. Ale klacz, która wydała twoją babkę, miały razem z Ruf coś
wspólnego. Mój ty. – powiedziałam i wyprowadziłam go z boksu. Teraz na padoczek
i chwilka ćwiczeń. Kilka dębów i skłonów. Następnie komendy głosowe. Gdy
skończyłam podszedł do mnie pewien człowiek.
-Witaj dziewczynko. Czy ten koń jest twój?- zapytał mnie tan
człowiek.
-Tak. Jest on prawowicie mój.- powiedziałam niepewnie.
-Yhym. A znasz może mężczyznę imieniem… C… lub T…-
powiedział, ale przez jego bełkot był niezrozumiany i nie usłyszałam pełnych
imion.
-Zostaw ją!- krzyknął ktoś za moimi plecami.
<<Ktosiu?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)