Strony

czwartek, 1 grudnia 2016

Od Alexandry C.D. Caleba

-To co? Może przejedziemy się na plaże, dla wyciszenia. - Zaproponowałam zerkając na chłopaka, który w odpowiedzi skinął twierdząco głową. Zawróciliśmy konie, kierując je na ścieżkę w stronę morza. Kwadrans spokojnego kłusa, aż wreszcie dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy wierzchowce, żeby przyjrzeć się słońcu, które powoli chyliło się ku zachodowi. Caleb przyłożył łydki do boków klaczy, która ruszyła leniwie stępem w stronę brzegu. Popuściłam lekko wodzę, a wałach ruszył powoli do przodu. Po paru sekundach kopyta trakena spotkały się ze słoną wodą.
-Chodź, pojedziemy inną drogą. - Caleb machnął do mnie ręką i popędził klacz do galopu. Postąpiłam to samo, czując po chwili na twarzy krople wody, które pryskały spod kopyt koni.
Po kilkuset metrach skręciliśmy w leśną drogę, gdzie dla bezpieczeństwa zwolniliśmy do kłusa. Nie zdążyliśmy wytracić prędkości, kiedy wałach stanął jak wryty w ziemię. Przeleciałam przez jego szyję i po sekundzie spotkałam się z ziemię.
-Nic ci nie jest?-Zapytał brunet zsiadając z klaczy.
-Chyba tak. - Mruknęłam podnosząc się. - Coś jest tu nie tak.
Zaczęłam się rozglądać, jednak dopiero po chwili usłyszałam syczenie i zobaczyłam jak parę metrów przed nami przez ścieżkę przepełza żmija. Pokazałam ją Calebowi.
-Uuu jeszcze chwila i mogłoby być nie ciekawie.-Stwierdził odsuwając się trochę bardziej.
-Dobry koni, tylko następnym razem nie rób tego tak gwałtownie.- Zaśmiałam się klepiąc go po łopatce, ponownie wsiadając na jego grzbiet.


Caleb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)