— Pomyślmy racjonalnie, Naomi. — Zignorowałam dokuczliwy komentarz mojej towarzyszki „nie wiedziałam, że tak umiesz”, po czym przeszłam do rzeczy. — Złapałyśmy gumę, a nie mamy zapasowego koła. Z tego, co mówi mi GPS, jesteśmy 10 kilometrów od Akademii, a to daje nam około godziny pięćdziesiąt szybkiego marszu.
Brunetka kontynuowała zaciąganie się dymem i lakonicznie kiwnęła głową, z trudem akceptując moją propozycję.
— Zrzucisz przynajmniej kilka kilogramów, gruba dupo. — Naomi rzuciła prowokacyjnie, gasząc papierosa na lakierze samochodu i wydychając ostatnią porcję dymu prosto w moją twarz.
Gdy brunetka wyciągnęła transporter z kotem spod przedniego siedzenia, salutując, pożegnałam się na kilka godzin z Mercedesem i zablokowałam drzwi za pomocą kluczyka, zwyczajowo umieszczonego w stacyjce. Do swojego samochodu żywiłam uczucia głębsze niż do niejednego przedstawiciela płci męskiej, a w tej chwili zostawienie go na pastwie wściekłych motocyklistów czy innych ulicznych potworów łamało mi serce.
— No to, komu w drogę, temu szkło w nogę?
— Daruj sobie, przed chwilę miałam ochotę Cię udusić, a od tamtego momentu minęło zaledwie kilka minut. Moja Chi nadal nie jest w równowadze, więc bez problemu mogłabym znaleźć najbliższy rów z wodą i wrzucić Cię do niego. Gwarantuję, że moja Chi wróci wtedy do normy — charknęłam głośno w stronę rozbawionej moją postawą przyjaciółki, a po chwili do moich uszu dotarł jej śmiech.
Długo nie udało mu się utrzymywać powagi, a głupota całej sytuacji jeszcze potęgowała mój chichot, który z każdą sekundą przybierał na sile. Dlatego też skończyłyśmy podparte o siebie, z nieco bolącymi brzuchami i nową energią do szybkiego marszu, gdyż słońce właśnie rzucało ostatnie promienie na drogą przed nami. Tym razem bez zbędnych komentarzy z obu stron, ruszyłyśmy w drogę, z nadzieją, że nie spotkamy żadnej zbłąkanej duszy na leśnym odcinku drogi, malującej się w czerwonych promieniach słońca. W zasięgu naszego wzroku nie dostrzegałyśmy żadnych aut, co zważywszy na dzień tygodnia (jakim był piątek) wydało nam się co najmniej podejrzane. Brak kondycji odbił się na mnie już na piątym kilometrze, gdy mięśnie w moich udach powoli traciły na wytrzymałości, a ja sama miałam dziką ochotę położenia się na betonie. Plułam sobie w brodę, że w 2019 roku odpuściłam sportowe treningi, a na konie wsiadałam sporadycznie, całkowicie poświęcając się sprzedaży Desert Jackal i przygotowywaniu Ząbka do pracy pod siodłem. Moje przemyślenia przerwał niezidentyfikowany syk, zdecydowanie niepochodzący od czarnej kotki w transporterze.
- Słyszałaś to? - Naomi rozejrzała się wokół, lecz na pytanie odpowiedział jej tylko szum drzew, poruszanych chorwackim wiatrem znad morza.
— Pewnie ktoś chodzi po lesie, ale proponuję przyśpieszenie kroku, gdyż mimo wszystko to nie brzmiało przyjaźnie. Zwłaszcza że obecnie gówno widzę i zajście nas od tyłu to pikuś. — Byłam pewna, że dokładnie w tym momencie Naomi kiwnęła głową i przyśpieszyła kroku, trzymając transporter z kotem bliżej piersi.
- Mam nadzieję, że jutro nasze zdjęcia nie znajdą się na pierwszych stronach gazet w nekrologach. Chcę zostawić coś po sobie dla przyszłych pokoleń. - Głos brunetki lekko zadrżał na końcu, gdy jej zdanie zostało zakłócone przez kolejny dźwięk, tym razem zdecydowanie bliżej nas.
I właśnie w ten sposób kolejny raz tego dnia uciekałyśmy w popłochu, przed nie wiadomo czym.
— Co jest do cholery?! Czemu to zawsze nam się to przytrafia?!— Naomi krzyczy, odwracając się za siebie i w tym momencie wydaje z siebie jęk. — To cholerny dzik! Czemu dzik za nami biegnie?
Postanowiłam nawet nie marnować sił na odpowiedź, gdyż dostrzegłam błysk świateł samochodowych i warkot silnika. Miałam gorącą nadzieję, że dzik wpadnie z powrotem do lasu, gdy zobaczy auto i na nasze szczęście tak właśnie się stało. Zaczęłam stopniowo zwalniać i schodzić na pobocze, by po chwili stanąć w miejscu i usiąść na mokrej ziemi.
— Od jutra ograniczamy wycieczki do miasta do minimum — Naomi przysiadła na trawie obok mnie, transporter z kotem kładąc w naszych nogach.
Naomi? Przepraszam, że tak słabo, poprawię się!
625 słów = chyba 3 pkt