środa, 5 grudnia 2018

Od Grace do...

Słońce świeciło niemiłosiernie, przez co nie byłam zbyt zachwycona. Jeżeli dalej by tak prażyło, to nie zwiedziłabym całej akademii. Chwilowy smutek zastąpił uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy, gdy zauważyłam, że wyjechaliśmy już z ogromnego i dość porośniętego lasu. Moim oczom ukazał się wielki budynek z beżowych i jasnoszarych cegieł. Cała okolica wyglądała prześlicznie, z daleka zauważyłam wielkie, zielone pastwiska, na których pasły się różnorodne konie. Byłam po prostu oczarowana. Mój tata zaparkował przed budynkiem, o którym wcześniej wspomniałam i razem z mamą wysiedli z samochodu. Spojrzałam na transporter, który leżał obok mnie i zajrzałam do środka. Yellow jeszcze słodko sobie spała, więc nie chciałam jej budzić. Nałożyłam na usta cienką warstwę błyszczyka i powolnie wysiadłam z samochodu. Udałam się za rodzicami do biura, a po niecałych 20 minutach podpisywania papierów i nudnej paplaninie rodzicielki o moim życiu, udało mi się wydostać z budynku. Otworzyłam bagażnik i wyciągnęłam z niego wszystkie bagaże, zaraz po tym zabrałam z tylnych siedzeń transporter wraz z moją kotką w środku. Poprawiłam swoją białą koszulę i chwyciłam w jedną rękę walizkę, a w drugą klatkę z kotem. Rodzice musieli zostać jeszcze na chwilę w biurze, więc sama ruszyłam za kobietą z sekretariatu, która rzekomo miała mi pokazać domek akademicki. Droga nie była krótka, lecz spacer dobrze mi zrobił. W oddali dostrzegłam ogromny dom z szarej cegły porośniętej mchem. Wokół było mnóstwo zieleni, co wywołało u mnie szczere zadowolenie. Kobieta popchnęła wielkie drzwi, otwierając je na oścież. Weszłyśmy do przedsionka, gdzie zauważyłam mnóstwo par butów, a im dalej zagłębiałam się w budynek, tym bardziej byłam podekscytowana. Sekretarka wskazała mi mój pokój, przez co moje serce na chwilę przestało bić. Otworzyłam drzwi i gdy tylko przekroczyłam próg, zauważyłam dodatki w kolorze kojącej żółci. Wybrałam łóżko pod oknem, a transporter znalazł tym czasowe miejsce na biurku. Nie zauważyłam nawet, kiedy moja przewodniczka opuściła pomieszczenie, nie chciało mi się jej gonić. Dzisiejszy dzień chciałam spędzić na zwiedzaniu. Wyciągnęłam z torby miskę, do której wlałam trochę wody, a następnie umieściłam ją w transporterze mojej kotki. Gdy upewniłam się, że wszystko jest, jak należy, wzięłam jabłko, opuściłam pokój i biegiem opuściłam budynek. Zauważyłam moich rodziców, którzy spacerowali w towarzystwie kobiety, która mnie tutaj przeprowadziła. Podeszłam do nich i włączyłam się do słuchania historii tego miejsca.
~~~
Powoli weszłam do stajni, rozejrzałam się dookoła i wzięłam kolejny kęs jabłka. Kilka koni zaciekawiło się moją obecnością i spojrzało na mnie. Podeszłam do jednego z boksów i dałam czterokopytnemu zwierzakowi kawałek owocu, który mi został.
-Widać, że jesteś tutaj nowa. - Usłyszałam czyjś głos za moimi plecami.
-P-przepraszam. - Wyjąkałam, trochę przestraszona i odwróciłam się w stronę osoby, która przed chwilą mnie zaczepiła.

Ktoś? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)