Wreszcie opuściłem Francję i przyjechałem tutaj. Choć przyznam sam powinienem się rozejrzeć po Akademii, gdyż odmówiłem wcześniej pomocy. Dam sobie radę sam. Zawsze, no może nie zawsze, ale zazwyczaj dawałem sobie radę. Spojrzałem przez okno w niebo i nabrałem ochoty by wyjść, ale najpierw trochę ogarnę. Podniosłem plecak, a z niego wyleciało stare zdjęcie mej "rodzinki". Nie chciałem na nie patrzeć, więc wyszedłem na zewnątrz.Oparłem się o balustradę i zwinąłem w rulonik zdjęcie, które podpaliłem. Nagle słyszę kaszel dziewczyny, więc się odwracam w jej stronę. Dziewczyna była niska i miała długie, blond włosy. Znalazłem kałużę, gdzie wrzuciłem zniszczone zdjęcie.
- Witaj. Co panią tu sprowadza? - spytałem kulturalnie
Blondi, jeśli mogę ją tak nazywać - dopóki nie poznam jej imienia - spojrzała się na mnie jakoś badawczo... Hmm? Taaaak, chyba tak mogę to powiedzieć, a może i nie? A zresztą nie ważne. Czekałem na jej odpowiedź, aczkolwiek chyba się jej nie doczekam
- Jestem Castiel, ale mów mi Cas, a ciebie zacna pani jak zwą? - spytałem
Przyznam lubiłem czasem mówić jak ci rycerze dawniej.. Czemu? Sam nie wiem... Może dlatego, że to słownictwo jest bardziej em... jak to ująć... No nie wierzę! Uciekło mi słowo! Dobra... Odpowiednie.
- Helen... - powiedziała z lekkim uśmiechem
-Nowa? Ja też zresztą, a zwiedzimy razem akademię? Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko wspólnemu wypadowi? W sumie lepiej razem niż samemu, czyż nie? - spytałem
Dziewczyna cicho zachichotała, na co uśmiechnąłem się niezauważalnie. Helen i ja spokojnym krokiem skierowaliśmy się najpierw do stajni, gdzie przyjrzeliśmy się koniom . Najbardziej spodobał mi się Atlantic i Klejnot. Każdy z tych koni był niezwykły, lecz najbardziej urzekł mnie Atlantic. Następnym punktem naszej skromnej wycieczki okazał się być padok. Były małe i duże padoki, czyli konie miały się, gdzie wyszaleć. Myjnia! Ciekawe, czy któryś z koni nie lubi się myć? A zresztą nie ważne. Lonżownik, mieliśmy akurat okazję popatrzeć jak ktoś lonżował swego konia. Następnie udaliśmy się w las poza akademikiem, gdzie pokazałem Helen, że dzięki ciszy może usłyszeć i zobaczyć to, co się nie widzi i nie słyszy, gdy jest się głośno. Naszym uszom dobiegła muzyka lasu, śpiewana przez różne zwierzęta...
- Niesamowite - odparła, a ja się tylko uśmiechnąłem.
Skończyliśmy zwiedzanie dość późno,spokojnie wracaliśmy cicho rozmawiając między sobą. Podczas drogi powrotnej mieliśmy nad sobą rozgwieżdżone niebo.Wyglądało to tak:
Piękny widok aż trudno opisać go. Gdy znajdziecie się w nocy, w miejscu o dzikiej, nieskażonej przyrodzie, daleko od świateł cywilizacji, którą się tak otoczyliśmy i nadal otaczamy, zobaczycie, że straciliśmy kontakt z czymś podstawowym. Czymś pierwotnym. Zapomnieliśmy, co dla nas znaczy nocne niebo, które ma nam przypominać że poza naszą planetą istnieje coś, co nas przerasta. Straciliśmy w naszym świecie ten magiczny składnik życia jakim jest rozgwieżdżone niebo, dlatego, że podobnego nieba nad nami już nie ma. Gdybyśmy mieli nad głową to, co widzieli nasi przodkowie przez 99,99 % czasu istnienia rodzaju ludzkiego, widzielibyśmy pełne gwiazd niebo z Drogą Mleczną, która rozdziela je na dwie części. Przy użyciu teleskopu czy odwiedzaniu parku możemy obserwować niebo i gwiazdy, które były dla ludzi tak naturalne przez wiele tysiącleci, tysiącleci podczas których zachwycali się nocnym niebem, dosłownie przepełnionym gwiazdami. Jednakże ludzie ukochali cywilizację i tereny zabudowane, gdyż czują się w nich bezpiecznie. Zapominając o pięknie natury i jej skarbach. Westchnąłem na moje filozoficzne rozważania, które zresztą przerwała mi je moja zacna towarzyszka Helen...
- Cas, czy coś się stało? - spytała..
Wnet zrozumiałem, że mówiła coś do mnie, a ja jej nie słuchałem
- Wybacz mi, zamyśliłem się nad cudnym zjawiskiem jakim jest rozgwieżdżone niebo... - odparłem. Jednak mnie coś wzięło..
"Na mlecznej drodze
Ułożę dla ciebie słowa, które będą spadać
Jak gwiazdy – komety
Pomyśl życzenie
Łańcuchem ptaków na niebie
Oświadczę Tobie miłość i wierność
Spójrz potem – wysoko – nad światem
Będę tam gdzie miłość unosi się na skrzydłach
Łagodne oko błękitu przyjmie naszą przysięgę
Tam gdzie obłoki – nasze miejsce "
Helen spojrzała się na mnie
- Nie wiedziałam, że potrafisz mówić jak poeta... - zaczęła
- A gdzie tam.. Czasem jak mnie coś najdzie to powiem coś własnego lub zarecytuję kogoś - odparłem....
Helen??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)