niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Esther C.D Noah'a

Jako że szłam trochę przed nim, wręcz tryskając energią, usłyszałam jakoś jego propozycję. Zatrzymałam się i przygryzając lekko dolną wargę odwróciłam się do niego jak pingwin, szczerząc się.
- Taak!- zaczęłam się dyndać na boki.
Przez resztę drogi do sklepu wesoło podskakiwałam. Jednak w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy ja nie zachowuję się trochę dziecinnie? Ale nie chciałam się tym teraz zamartwiać.
- A właśnie- zaczęłam, odwracając się do niego i idąc powoli tyłem- Nie mam jeszcze twojego numeru- uśmiechnęłam się delikatnie, wyciągając już telefon z włączoną klawiaturą.
Zaśmiał się tylko cicho pod nosem i wpisał mi swój numer. Ja później zrobiłam to samo na jego.
~*~
Byliśmy już w trakcie powrotu do akademii. Nieśliśmy po jednej niewielkiej torbie ze składnikami. Noah upierał się o niesienie dwóch, ale po długich argumentacjach, że nie są ciężkie i są moje, zgodził się żebym niosła jedną. Po drodze trochę się wygłupialiśmy. W pewnym momencie, przy drodze, stał jakiś facet z balonami z helem. Do mojej małej główki wpadł kolejny genialny pomysł.
- Zaraz wracam- rzuciłam jedynie i pognałam z tą siatką do przodu jak rasowy koń wyścigowy. Albo raczej turbo-kucyk.
Zakupiłam jednego i wróciłam do zdziwionego Noah’a.
- Pokażę ci sztuczkę- nakłułam trochę czymś balon i zaczęłam wdychać hel- Myślisz, że z takim głosem mogę zostać gwiazdą rocka?- mój głos brzmiał teraz cienko, jakby przerobiony w jakimś programie.
Noah zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Tylko teraz mój śmiech brzmiał bardziej jak chichot jakiejś zmutowanej wiewiórki. Przez resztę drogi chłopak również zaczął to wdychać, a ludzie, którzy przejeżdżali obok, patrzy na nas jak na parę uciekinierów z psychiatryka. Jednak wszystko ma swój koniec. W tym wypadku był to balon, a raczej jego flak. Droga powrotna, jak zwykle, okazała się być krótsza, mimo takiej samej długości.
- Śpiewasz?- spytałam, ni stąd ni z owąd.
- Czasami- odparł- A co?
Zrobiłam minę, przy której nie potrzeba było słów. Już chyba wiedział, o co mi chodzi.
- Ooo nie, nie ma mowy- spojrzał na mnie, jak bym właśnie powiedziała coś niedorzecznego.
- Proooszę, nigdy nie słyszałam, żeby jakiś chłopak śpiewał- złapałam go za rękę i przełożyłam sobie przez ramię.
Wyglądałam bardziej jak jego podłokietnik. No ale co tam. Jednak coś mnie tknęło.
- Chociaż w sumie, to okej. Jeśli nie chcesz, to ja to rozumiem- uniosłam głowę, delikatnie się uśmiechając i patrząc w jego ciemne oczy.

<Noah?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)