niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Noah'a C.D Esther

Zaśmiałem się, siadając wygodniej na krześle.
Chwyciłem ze sobą upragnioną kawę, która wciąż była gorąca, o czym świadczyła para, wydobywająca się zza naczynia.
Dziewczyna wciąż próbowała pozbyć się piankowego potwora, jednak nie wychodziło jej to. Nos wciąż miała pokryty pianką, jednak nie poddawała się.
W pobliżu nie było żadnej chusteczki czy serwetki, w ogóle czegokolwiek, co mogło by ją wybawić z tej sytuacji.
Z resztą wszystko było tu... Nie przygotowane pod klienta. Cóż, mogłem tylko gdybać, co niezwłocznie uczyniłem.
Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, że można tu napić się czegoś dobrego. Nie miałem ich również co do pewnej kwestii -- chwila świetności lokalu minęła i raczej długo już nie wróci. Miejsce idealne na niedzielne wypady, ale to chyba tyle. Po za tym, ludzie są kapryśni. Ile czasu można zjawiać się w tym samym miejscu?
Za pewne jeszcze w ubiegłym wieku miejsce to było wypełnione po brzegi, ale ludzie się nieustannie zmieniają.
Ich upodobania, choć nie zawsze, też gdzieś uciekają...
Nie tylko one.
Umówmy się, jest XXI wiek. Nie wiele jest osób, co wytrzyma całe życie poza hucznym, miastowym stylem bycia. Co z resztą widać po tutejszej okolicy. Ludzie zjeżdżają się na wakacje, przyjeżdżają do swoich domków letniskowych, bądź dopiero je wynajmują. Wtedy zjeżdżają się we właśnie takie miejsca, gdzie można chociaż na chwilę uwolnić się od dręczących nas myśli i poddać się przytulnemu wystrojowi, takiej mimo wszystko rodzinnej atmosferze.
Kolejną rzeczą na jaką zwróciłem uwagę to fakt, że za pewne tym miejscem kiedyś kierowała inna osoba.
Za ladą mogliśmy zobaczyć teraz dziewczynę, która widocznie była znudzona swoją pracą. Prezentowała się jak typowy pustak, za pewne sądząc, że jak raz zakręci lokiem wokół swojego palca wskazującego, to każdy facet będzie jej.
Cóż, mnie już z miejsca mogła wypisać ze swojej listy.
Powróciłem w końcu do świata żywych, dusząc się prawie od śmiechu.
Esther już zrezygnowana, wciąż mając potworka na czubku nosa, zajęła się swoimi napojem.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową, po czym zlitowałem się nad jej niekomfortowym położeniem. Wychylony nad całym stolikiem, dotknąłem kciukiem jej nos, zabierając z niego resztki pianki. Dziewczyna przy tym zmarszczyła nos, wyglądając w tamtym momencie jak królik. A może ona jest królikiem?
- Słuchaj, masz w sobie może krew gryzonia, jakiegokolwiek? - spytałem tak po prostu, na co dziewczyna aż się zakrztusiła. Pokręciła przecząco głową, patrząc się na mnie jak na debila.
No w sumie nim jestem, nie będę ukrywał.
Jeszcze chwile porozmawialiśmy o różnych tematach, jakie tylko ślina na język przyniosła. Ostatecznie postanowiliśmy się wybrać do sklepu, więc szybkim duszkiem dopiliśmy swoje napoje. Szliśmy kamienną drogą, jeszcze starszą od poprzedniej. Dookoła nas były różne domki - niektóre miały ogrody bogate w piękne rośliny, inne wyglądały jak ledwo trzymające się ziemi rudery.
Starsze kobiety, typ "niemamżyciawejdęwczyjeś" zaglądały a to zza okien, a to zza ogrodzeń wprost na nas, jakby ujrzały ducha. Pozostało nam ignorowanie ich dosyć nieprzychylnych spojrzeń i kierowanie się w stronę miasta - droga wydawała się być coraz dłuższa i dłuższa, pomimo, że w rzeczywistości byliśmy tylko coraz bliżej. Całą drogę spędziliśmy w ciszy, raz na jakiś czas zadowalając się spojrzeniem drugiej osoby.
Kiedy postawiliśmy kilka kroków w cywilizowanym miejscu, postanowiłem przerwać wręcz już grobową ciszę. Zadziwiające dla mnie było to, jak szybko doszliśmy do miasta. W końcu nie jest to mało kilometrów, a kondycja w ostatnim czasie delikatnie mówiąc siada. Po Esther jednak nie było widać żadnego śladu zmęczenia, żadnej zadyszki, czegokolwiek. Postanowiłem więc, że również na nic się nie będę skarżył - przecież duma dla męskiego gatunku musi być, a co.
- Masz jakieś plany na wieczór, czy coś takiego? - spytałem dosyć głośno, próbując przebić się przez klaksony, które na okrągło trąbiły. Nie była to muzyka dla moich uszu... Słucha się "darcia pysków", jednak to, przerasta wszelkie granice.
- No nie wiem, zależy do czego chcesz mnie wykorzystać - uśmiechnęła się, omijając przy tym kolejny slalom, tym razem z aut, które były zaparkowane w byle jakim miejscu.
- Pomyślałem że moglibyśmy nadszarpnąć w końcu kilka strun mojej gitary, pamiętam, że wczoraj Ci obiecałem. Co Ty na to?

<Esther?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)