- Wy... To Hades - zmieniłam zdanie widząc spojrzenie Marco. - Nie przepada za obcymi... - wyjaśniłam z lekkim uśmiechem...
Zazwyczaj jestem inna... Nie taka ... No... Spłoszona jak teraz. Po prostu to wszystko jest dla mnie nowe i muszę się przyzwyczaić, a minie trochę czasu zanim będę się tu czuła jak u siebie.
- Em... Rozgość się i czuj się jak u siebie - powiedziałam - Coś do picia? Kawa? Herbata? Napój? Koktajl?
- Kawa. - odparł
Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać kawę i herbatę. Hades cały czas łasił się do moich nóg. Uśmiechnęłam się z tego powodu.. Gdy się woda zalała i zalałam dla nas, znaczy dla mnie herbatę, a dla Marco kawę zaniosłam nam do salonu i w spokoju piliśmy. Stawałam się coraz śmialsza i zaczynałam rozmowę by go mniej więcej bliżej poznać. W sumie dobrze będzie tu mieć kogoś kogo się zna... Jednakże bałam się przyjaźni, gdyż tak jak kiedyś mogłam ją stracić, a tego bym nie chciała, więc czy chcę go poznać? Od dawna już nie miałam przyjaciela czy przyjaciółki od serca od tamtego wydarzenia....
- Hope? - usłyszałam głos Marco, który mnie wyrwał z rozmyślać
- P-Przepraszam, zamyśliłam się. Mówiłeś coś? - spytałam zmieszana
- Muszę iść, do zobaczenia jutro jak coś - odparł i wyszedł.
Hades skoczył mi na kolana...
- Malutki, boję się mieć przyjaciela czy przyjaciółkę - powiedziałam do niego. Może przesto trochę trudno mi było rozmawiać z nowo poznanymi osobami... Westchnęłam i wstałam. Wzięłam gitarę i wyszłam na plażę. Po półgodzinnym spacerku w środku nocy dotarłam na miejsce. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam coś po i cichu śpiewać:
"With a sigh from my window sill
Summer fades away
Underneath a crimson sky
I could swear I heard your voices calling" - tu przerwałam...
- Znam te słowa... - powiedziałam cicho do siebie
Zamknęłam oczy i zobaczyłam rozmazaną twarz kobiety, ale słyszałam jak mi śpiewa...
- Już wiem! - powiedziałam lekko radośnie...
Zaczęłam przygrywać na gitarzę i zaśpiewałam:
podczas śpiewu miałam zamknięte oczy i poprostu wsłuchiwałam się w słowa piosenki, którą śpiewałam. Gdy skończyłam śpiewać, spojrzałam na niebo... Powinnam wracać, ale mi się nie chciało. Chciałam tu zostać jak najdłużej, pobyć gdzie nikogo nie ma. Jest cisza, gdzie mogę poukładać swe myśli. Podciągnęłam nogi i objęłam je rękami. Tak siedziałam aż usłyszałam jakiś szelest za sobą... Zza drzewa wyszedł Marco...
- Co ty tu robisz? - spytałam się go zaskoczona.
- Masz ładny głos - odparł w odpowiedzi
Słyszał jak śpiewał!? Cała spłonęłam rumieńcem na twarzy. Nikt mnie dotąd nie słyszał....
- Co ci? - spytał
- N-Nic, tylko, że .... Nigdy nikomu... nie ...em... nie śpiewałam.
Marco spojrzał na mnie.... Trudno mi było określić jakim wzrokiem na mnie patrzył... Chciał chyba coś powiedzieć, lecz odgłos strzału dochodzącego z lasu mu przerwał, a mnie wystraszył.
- Chodźmy stąd. - zarządził twardym głosem, złapał mnie za dłoń i zaczął gdzieś ciągnąć.
- Ale... - zaczęłam, lecz jego spojrzenie było zimne, więc zamilkłam.. Jednak coś nie dawało mi spokoju. A może były to fajerwerki? ~Hope! Ty idiotko! Sama dobrze wiesz, że był to strzał~ skarciłam się w myślach... Uciekłam... Ja? Hope Evans uciekła i nie pomogła komuś... Jak tak mogłam... ~Ratowałaś własne życie. Skąd wiesz, ten ktoś może strzelał do zwierzyny?~ Miałam mieszane uczucia... Marco milczał i chyba mu nie będę przeszkadzać w tym... Nie lubiłam komuś wadzić, a widzę, że on chce pobyć sam niż w towarzystwie kogoś... Chciałam odejść, gdy usłyszałam głos Marco:
-...
Marco?? Co powiedziałeś?? Wybacz mi, że napisałam takie badziewie, ale nic mi nie przyszło do głowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)