Było popołudnie. Postanowiłam wyjść trochę na zewnątrz i się przewietrzyć. Nagle zobaczyłam małego czarnego pieska. Nie potrafiłam się powstrzymać i krzyknęłam.
-O jeńcy, jaki stary pies. Ile on ma lat?
-Napewno więcej niż ty-odezwał się jakiś chłopak.
-Z dwadzieścia?
-Tak
-To jest o rok starszy odmnie. Tak wogóle jestem Lotte.
-Rayan-odparł krótko chłopak. Zapalił papierosa. Tylko nie to. Nie nawidzę tego zapachu bo gdy go czuje mam okropny kaszel.
-Miło mi poznać, ale,muszę już iść. Cześć.-powiedziałam
-Cześć-rzucił
Odeszłam od niego szybkim krokiem i poszłam do Desperado. Nie to, że nie lubię osób które palą. Tylko zapach dymu przyprawiał mnie o mdłości.
Gdy doszłam do padoku na którym mieszkał zagwizdalam. Desperado przebiegł do mnie galopem. Nauczyłam go tego. Zabrałam go do stajni i wyczyscilam. Gdy skończyłam to robić ponownie zabrałam go na padok. Po pół godzinie przeglądaniu się koniom poszłam do stajni. Przy jakimś boksie stał nowo poznany chłopak, Rayan.
<Rayan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)