poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Marco Do Hope

- Nawet nie masz za co. - Zaśmiałem się.- Gdybym ja miał przepraszać za wszystko co zrobiłem źle, ludzie nie słyszeliby nic innego oprócz ,,wybacz''.
Przerwę między słowami wypełniała głośna i chaotyczna gra świerszczy w trawie.
Przyjrzałem się dziewczynie. Była widocznie zestresowana, tylko nie mogłem rozgryźć czy to ja stanowię problem, ta sytuacja czy...już sam nie wiem.
Trzeba coś na to poradzić.
Oparłem dłoń o kark i zrobiłem krok w kierunku drzwi.
- Wiesz, planowałem iść go akademika. Z drugiej strony głupio mi zostawiać cię w stajni, więc...- Westchnąłem i znowu wcisnąłem ręce do kieszeni. Dziewczyna czekała aż dokończę, świerszcze nadal grały na dworze.
Pochyliłem się, by mieć dziewczynę na wysokości wzorku.
- No chodź...-szepnąłem lekko błagalnym tonem.- Mam już dość tej owadziej muzyki.
Zbyt dosłowny jestem, ale może popracuję nad tym. Później.
***
- Czyli zakwaterowałaś się już.-Oparłem się o framugę drzwi wejściowych do pokoju nr. 59, rozglądając się przy okazji.
- Powiedzmy, że tak.- Hope weszła do pokoju. - Ale jeszcze nawet nie rozpakowałam walizek.
Z sypialni wyszedł jakiś czarny, długowłosy kot i pierwsze co zrobił gdy mnie zobaczył, to prychnął na mnie ostrzegawczo. Odpowiedziałem mu tym samym. Może ten kot nie lubi intruzów...albo ja po prostu zalatuję psem.
(Hope?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)