środa, 24 sierpnia 2016

Od Meg C.D Caleba

Po posiłku postanowiliśmy się przejść. Wzięłam dwie piłki dla psów, każdy miał swoją. Anand chciał się pobawić z młodym jednak ten był bardzo zaborczy. Zastanawiałam się skąd u niego taka zachłanność na zabawki.
W końcu zapytałam chłopaka co by chciał dostać za pomoc. Odparł, że chce buziaka w policzek. -- Niech Ci będzie. - Odpowiedziałam mu tym samym uśmiechem. Podeszłam bliżej stanęłam na palcach i złapałam w obie dłonie jego twarz, po czym zrobiłam to co chciał.
- Zadowolony?
- Na pewno nie chcesz abym pomógł Ci w czymś jeszcze? - Zaśmiał się.
- Głupek...
- Grubas.
- Odezwał się. - Spojrzałam na niego wymownie.
- Niby, że ja jestem gruby?
- A kto niby?
- No wiesz co... Niejeden zazdrości mi figury.
- Chciałbyś. - Zaśmiałam się.
- Chcesz się przekonać? - Chłopak chwycił za dół koszulki i zaczął udawać, że ją podnosi.
- Darujmy sobie negliżowanie. - Udałam zawstydzenie.
- Zakonnica. - Zażartował.
- To chyba musi istnieć jakiś zakon specjalnie dla takich jak ja. - Skomentowałam z uśmiechem.
- W sumie.
Spacerowaliśmy tak dość dłuższy czas po czym wróciliśmy do akademika. Każde z nas poszło do swojego pokoju.
Wieczorem spotkaliśmy się na stołówce, podeszłam do stolika gdzie siedział Caleb.
- Wolne?
- A jak myślisz?
Bez odpowiedzi usiadłam naprzeciw niego.
Caleb?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)