czwartek, 25 sierpnia 2016

Od Matthew'a C.D Lily

Lily popędziła Szafira do kłusa. Zrobiłem do samo z Paintem. Zrównałem się z nią i posłałem w jej kierunku uśmiech, który odwzajemniła. Zwolniliśmy.
-Dzisiaj jakąś cicha jeste, wiesz ?
-Zdaje ci się - uśmiech zagościł na jej ustach.
-No chyba nie.
-No chyba tak.
-No chyba nie-e.
-Raczej ta-ak .
Przekomarzaliśmy się dłuższą chwilę. W pewnym momencie skapitulowałem, a Lily uniosła się triumfalnie.
*****
Nie wiem kiedy, ale dotarliśmy na polanę. Wydaje mi się, że nigdy tu nie byłem. Zsiedliśmy z koni i zaczęliśmy je prowadzić. Szafira i Painta przywiązaliśmy do najbliższego drzewa. Zaczęliśmy się rozglądać. W pewnym momencie zauważyłem ławkę wykonaną w całości z połówek belek. Znajdowała się pod koroną jednego z drzew, które mieniło się czerwienią. Złapałem dziewczynę za rękę i splotłem nasze palce. Uśmiechnąłem się, tak samo jak ona. Usiedliśmy na ławce i popatrzyliśmy przed siebie. Moją uwagę przykuło jedno drzewo. Były na nim wyryte inicjały. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ich ilość, dwadzieścia jak nie więcej. Znajdowały się na różnej wysokości. Jedne naprawdę wysoko, inne na wysokości oczu, a jeszcze inne na dole.
-Masz może jakiś scyzoryk?
-Matt po co ci scyzoryk ?
Zacząłem przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu tego niezbędnika, a jej pytanie zostawiłem bez odpowiedzi. Niestety dzisiaj nie zabrałem... Zacząłem szukać, więc czegoś innego. W moje ręce wpadł kawałek szkła. Trzeba improwizować, tak ? Podszedłem do drzewa i przyjrzałem się. Obszedłem je dookoła i znalazłem wolną przestrzeń na wysokości mojego wzorku. Zacząłem ryć w korze. Na pierwszy ogień poszły inicjały siedemnastolatki, a potem moje. Opatuliłem to wszystko w serduszko. Może mistrzem w rysowaniu (czy też ryciu) nie jestem, ale starałem się. Zawołałem Lilkę.
-Może być ? Improwizacja totalna, ale starałem się...
Przytuliła się do mnie. Uśmiechnąłem się do siebie. Po chwili spojrzała na mnie. Pogładziłem ją po policzku i lekko musnąłem jej wargi. Ponownie usiadliśmy na ławce. Tym razem posadziłem ją sobie na kolanach. Chwilę pomarudziła, ale w końcu ją przekonałem. Przytuliłem się do niej, a ona głaskała mnie po włosach. Przyjemne uczucie. Kolejny raz tego dnia się uśmiechnąłem.
-Wiesz co ci powiem ?
-Nie wiem, ale zaraz się dowiem.
-Aktualnie jestem człowiekiem spełnionym...
-Taaak?
-Tak. Chodzę do cudownej akademii, robię to co lubię, poznałem cudowną dziewczynę, która podbiła moje serce...
-Znam ją ?
-Nie wiem czy kojarzysz... Jest cudowna. Ma taki charakterek, którego nigdy wcześniej nie poznałem, a jakby tego było mało  - nie dość, że mądra to i ładna... - rozmarzyłem się.
-To taka dziewczyna istnieje ?
-Istnieje, a nawet mam ją aktualnie na kolanach.
Uśmiechnęła się, a po chwili znów byliśmy złączeni w pocałunku.
- Dziękuję, że się zgodziłaś... - wyszeptałem.


Lily? ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)