wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Noah'a C.D Esther

Kiedy rozeszliśmy się z Esther, od razu poszedłem do swojego pokoju.
Miałem ambitny plan na najbliższe półtorej godziny i zamierzałem wcielić go w życie.

Wchodząc do pokoju, zastałem niezły burdel.
Poprzedniego wieczoru, jak już wspomniałem, zapoznałem się dokładnie z praktycznie każdym meblem, wpadając na niego, na wskutek braku światła.
Pierwsze co zrobiłem, to odsłoniłem okna.
Do środka wpadły promienie słońca, które dzisiaj na szczęście świeciło dosyć mocno.
Gdyby padało tak, jak wczorajszej nocy, wszelkie jazdy na zewnątrz nie doszłyby do skutku.
Dodatkowo, dzień zostałby całkowicie stracony.
Za pewne spędziłbym go w pokoju i tak nie robiąc nic produktywnego.
Tak czy inaczej, po ogarnięciu swoich rzeczy, postanowiłem się umyć.
Nie wyglądałem zbyt dobrze po spaniu na sianie.
Nawiasem mówiąc, przez głowę przebiegała mi myśl, aby jeszcze kiedyś spać na poddaszu stajni.
Było tam naprawdę przyjemnie i pomimo, że mój odpoczynek nie trwał zbyt długo, dosyć się wyspałem.
Zanim zacząłem robić cokolwiek innego, przebrałem się też w luźniejsze rzeczy.
W nawyku mam częste rozglądanie się dookoła, w celu przypomnienia sobie, czy czegoś nie zapomniałem.
Fakt faktem, każdy tak robi, jednak występuje to u mnie dosyć często.
Kiedy nie znalazłem nic szczególnego, zwróciłem uwagę na szafkę.
"Czy coś tam było?" - spytałem się kilkakrotnie we własnych myślach, zanim po prostu tego nie sprawdziłem.
Otwierając półkę, zacząłem się ponownie mocno zastanawiać.
Paczka papierosów.
Jak na mnie, miałem dosyć długą przerwę od ostatniego papierosa.
W normalnych okolicznościach, już dawno wypaliłbym w tymczasie jakieś dwie paczki, w tej chwili decydować się też na następną.
Jednak nie czułem żadnego podobnego uczucia.
Zamknąłem szafkę od niechcenia, po czym wyciągnąłem telefon z poprzedniej pary spodni.
Schowałem go do obecnych, jeszcze raz się rozglądając.
Mój wzrok padł na zegar, który jak zwykle nie był dla mnie przychylny.
Game over, trzeba ruszyć tyłek i wyjść z pokoju.
To też uczyniłem, po drodze wchodząc do kuchni, z której zabrałem dwa jabłka.
Jedno schowałem do wolnej kieszeni, pozostałe skonsumowałem na miejscu.
Kiedy w ręce trzymałem już ogryzek, postanowiłem podarować go jakiemuś kopytnemu.
Stwierdziłem, że później mogę to samo zrobić z drugim.
Tak też, skierowałem się w stronę nocnego lokum.
Wszedłem do stajni i upewniając się, że dany koń może schrupać przekąskę, wrzuciłem ją do wiadra kopytnego.
Na koniec poszukałem wzrokiem tabliczki informacyjnej.
Napisane zostało na niej również imię konia.
"Laydy" - powtórzyłem w głowie, na odchodne miziając klacz.
Kierując się ku wyjściu, natknąłem się na Esther, ubraną w strój do jazdy.
- O, hej. Nie spodziewałam się ciebie tak szybko - przywitała mnie uśmiechem, wyciągając nieznacznie głowę do góry.
Albo trzeba będzie mi uciąć łydki, albo Esther kupić szczudła.
- Masz już mnie dość? - zaśmiałem się.
- Nie no, coś Ty. Jeszcze nigdy nikogo nie polubiłam tak szybko.
Uśmiechnąłem się na słowa dziewczyny, jakby nie wiedząc, co do końca mam odpowiedzieć.
Uznałem że lepszym rozwiązaniem będzie po prostu zmiana tematu.
- Wybierasz się na jazdę?
Skinęła głową, po chwili odzywając się.
- Pójdziesz ze mną do instruktorów?
- Aham - przeczesałem ręką włosy, podążając za dziewczyną.
Kiedy dotarliśmy pod odpowiedni pokój - instruktorski - oboje wymownie poruszyliśmy brwiami.
Przez okno w tym pokoju mogliśmy się zdrzemnąć na górze, za co wciąż dziękuję niebiosom.
- Ummm.. Przepraszam? - odezwała się Esther, niezbyt pewnie przyciągając na siebie wzrok instruktorki.
- Noah i Esther? - spytała retorycznie kobieta, mierząc nas wzrokiem.
Skinęliśmy głowami.
- Mam teraz jeździć - zaczęła moja towarzyszka,obracając w ręce rękawiczkami - i zastanawiałam się, czy nie mogłabym pojeździć na Lemon?
Instruktorka wyraziła zgodę. Następnie przedstawiła się jako Sue Old.
Przywitaliśmy się jeszcze raz, po czym zaczęliśmy iść w stronę siodlarni.
- Nie jeździsz? - przerwała ciszę, wyciągając czysty czaprak i podkładkę, która była przypisana klaczy.
Kiedy widziałem jak podnosi dosyć ciężkie siodło, wziąłem je od niej.
- Może później - odparłem, podrzucając siodło tak, żeby wygodniej podeprzeć je na kawałek przed nadgarstkiem.

<Esther?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)