- Doprawdy doprawdy - uśmiech nie znikał z jej twarzy, jakby był do niej dosłownie dokręcony. Może to ona jest mężczyzną w żelaznej masce? Co prawda płeć mi się nie zgadza, ale to mały drobiazg. - No ale skoro nie wierzysz, niewierny Tomaszu, żałuj więc.
Przygryzłem wargę, latając wzrokiem po dziewczynie.
- Wierzę wierzę - nabiłem kolejną piankę na patyk, jedząc równocześnie wcześniejszą. - Tylko wydaje mi się, że lepiej już tańczy moja matka pod wpływem z durszlakiem na głowie.
- Nie wiem jak tańczy Twoja rodzicielka, nie mniej jednak uważam, że ciągle coś tracisz.
- Za dużo wypiłaś - stwierdziłem, dorzucając gałąź do ogniska, kiedy ogień stał się już prawie niezauważalny. Dziewczyna tylko powoli przytaknęła głową, stając na proste nogi.
- Co mi nie ujmuje zdolności przywoływania waleni! - chwyciła kilka pianek w dłoń, chwile później je konsumując.
- No ale co, będziesz tak wywijać bez muzyki?
- Zanuć majteczki w kropeczki i będziemy kwita.
Tak więc kolejne pół godziny zajęło mi nucenie dziewczynie disco polo, co jest dla mnie w tym momencie drastycznym wspomnieniem. Dlaczego się zgodziłem? Sam nie wiem. Vivian z pewnością ma "to coś" co powoduje, ze jej po prostu nie da się odmówić. A rzeczywistym i głównym powodem mojej osobistej zniewagi był szantaż, który zastosowała. Opcja "śpiewaj aż Ci zęby wylecą" była zdecydowanie lepsza, niż wizja wykastrowania mojej osoby. Nie wiem, jak zamierzałaby to zrobić, ale nie ciągło mnie jakoś specjalnie, aby to sprawdzić. Zdecydowanie wolałem pozostać w niewiedzy, a niżeli miałbym zostać obrabowany z mojej męskiej dumy... Tak czy inaczej, Vivian wiła się w te i z powrotem, nazywając to tańcem. Jako że ledwo coś tam zatańczę, nie było dane mi oceniać, czy rzeczywiście jej to wyszło.
Skutki przywoływania waleni były marne - dziewczyna stwierdziła że nie widzi mnie w roli króla disco polo i fakt, że jej przyjaciele się nie zjawili, podpisała jako moją winę.
Zarzuciłem jej brak umiejętności zjednaczania sobie waleni, co skwitowała długo trwałym fochem. Zalatywało mi w tym wczesną menopauzą, jednak zdecydowanie odrzuciłem tą opcję, biorąc pod uwagę wiek mojej towarzyszki. Chociaż, ponoć nigdy nie mówi się nigdy...
Prawdopodobnie siedziała by tak na drugim końcu jeziora, gdyby nie to, że zaciągłem ją wręcz siłą do siebie. Aktualnie wpier**ielała w moich ramionach pianki, co w sumie mi się podobało pod względem, że przynajmniej było cieplej.
- Może jakiś prywatny taniec? - przygryzłem wargę, wymownie poruszając brwiami.
<Vivian? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)