Przyznam szczerze że uwielbiam święta! Te wszystkie ozdoby, choinki były po prostu cudowne. Ze sklepów dobiegał dźwięk kolend. Ludzie robili powoli świąteczne zakupy. Patrzyliśmy przez szyby co jest na sprzedaż. Później poszliśmy do parku. Gdy przechodziliśmy obok lodowiska Hache zaproponował:
- Chciałabyś pojedzie?
- Nie jestem dobra w te klocki. Nie umiem nawet stanąć na łyżwach.
- Ja cię nauczę - uśmiechnął się chłopak całując mnie w policzek.
- No dobrze - odwzajemniła gest.
Hache łupił bilety na pół godziny i wypożyczył łyżwy. Otrzymałam numer 35,5 czyli idealne. Niestety zawsze miałam naprawdę małą stopę i zawsze chciałam mieć tak o półtorej rozmiaru wiejszą. Założyłam je. Gdy spróbowałam stanąć od razupoczulam ze lecę do przodu. Na szczęście w ostatnim momencie złapał mnie Hache.
- Mówiłam że jestem beznadziejna - westnchęłam.
- Nauczysz się.
- Wątpię. Nie jesteś pierwszym który próbuje. Jak byłam mała mój tata kilka krótkie chciał mnie nauczyć ale zassze kończyło się ta zlsmaną nogą lub ręką.
- Teraz będzie innaczej.
- Zobaczymy ...
Hache spokojnie tłumaczył mi co mam robić by się nie zabić. Gdy oświadczyłam że rozumiem podał mi rękę i powoli weszłam na lód. Nie byłabym sobą gdybym nie zaliczyła gleby.
- Luna nic ci nie jest? - spytał pomagając mi wstać.
- Jest OK.
Spróbowałam ruszyć i udało się. Chłopak cały czas trzymał mnie za dwie ręce jadąc do tylu. W końcu mniej więcej załapałam i mógł puścić moją jedna dłoń.
- Mówiłem ze cię nauczę - rzekł.
- Miałeś racje - zaśmiałam się.
Chwila nie uwagi spowodowała ze wywaliłem się. Przywaliłem głową mocno w balustradę. Poczułam okropny ból w czaszce i w lewej nodze.
Hache?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)