- Może Wings? – zaproponowała Roxana.
- Tak, jasne. Wyczyścisz ją i osiodłasz, ja zrobię to samo z Ozyrysem i za pół godzinki spotkamy się na dziedzińcu – odwróciłam się na pięcie i poleciałam do stajni. Och, tak dawno nie jeździłam na tym kucyku! Srokacz zarżał mi na powitanie, najwyraźniej też się za mną stęsknił, albo miał już dość ciągłych jazd pod niedoświadczonymi jeźdźcami. Na powitanie przytuliłam go mocno, i żeby nie poczuł się czasem opuszczony, szepnęłam;
- Mój ty kochany koniku! Pamiętasz o mnie, co?
Podczyściłam go i już miałam zarzucić siodło, ale w ostatniej chwili pomyślałam, czemu by tak nie pojechać na oklep? Kuc radośnie przyjął ten pomysł, rozumiem go, przecież popręg wcale nie jest wygodny. Ubrałam tylko ogłowie i wyszłam na dziedziniec. Po chwili przyszła do mnie Roxana z Wings.
- Jedziesz na oklep? – zapytała zdziwiona.
- Tak – odpowiedziałam krótko, po czym wdrapałam się na grzbiet Ozziego. Dziewczyna zrobiła to samo. Skierowałyśmy konie w stronę bramy akademii, a gdy już wyszłyśmy za jej tereny, zapytałam:
- Gdzie jedziemy?
<Roxana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)